31.03.2010
JAK WOZI SIĘ WŁADZA ?
Samochód, to nie tylko środek lokomocji, ale również symbol statusu społecznego. Lubiszyńscy samorządowcy nie mają służbowych samochodów, ale „wożą się całkiem przyzwoicie”…
Samochód nie zawsze świadczy o aktywności. Można mieć ekskluzywne audi A-6, jak radny Daniel Miłostan z Wysokiej, ale opuścić w 2009 roku 11 z 12 Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych oraz ¼ sesji Rady Gminy. Można też nie mieć samochodu w ogóle jak radny Jerzy Obara z Baczyny i być na każdej komisji i na każdej sesji. Pod względem posiadanych samochodów polepszyło się wójtowi Tadeuszowi Piotrowskiemu, który w niezauważony sposób wymienił starego citroena na całkiem nowiutkiego C-5. Niezwykle praktycznie „wozi się” przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski, który na co dzień zarządza dużym majątkiem leśnym i posiadany przez niego mercedes ML-270 z 2001 roku jest jak najbardziej na miejscu. W tym kontekście niezwykle słabo „wozi się” wicewójt Daniel Niekrewicz, który posiada passata z 1998 roku oraz skarbnik gminy Beata Pampuchowicz, która jeździ po gminie oplem astrą z 1998 roku. Gdyby władzę oceniać przez pryzmat samochodów, to w gminie powinna ją sprawować kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Ewa Stojanowska, która jeździ volkswagenem golfem z 2006 roku oraz radny Jarosław Malinowski, który jeszcze niedawno jeździł skodą octawią z 2006 roku, ale kilkanaście dni temu wskoczył do „wypasionego” audi. Reasumując – władza wozi się przyzwoicie, ale mając na uwadze fakt, że gmina jest bardzo duża, stawki za służbowe wyjazdy najniższe w województwie, a w gminie nie ma służbowego auta, to należy to zapisać na plus...
Samochód nie zawsze świadczy o aktywności. Można mieć ekskluzywne audi A-6, jak radny Daniel Miłostan z Wysokiej, ale opuścić w 2009 roku 11 z 12 Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych oraz ¼ sesji Rady Gminy. Można też nie mieć samochodu w ogóle jak radny Jerzy Obara z Baczyny i być na każdej komisji i na każdej sesji. Pod względem posiadanych samochodów polepszyło się wójtowi Tadeuszowi Piotrowskiemu, który w niezauważony sposób wymienił starego citroena na całkiem nowiutkiego C-5. Niezwykle praktycznie „wozi się” przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski, który na co dzień zarządza dużym majątkiem leśnym i posiadany przez niego mercedes ML-270 z 2001 roku jest jak najbardziej na miejscu. W tym kontekście niezwykle słabo „wozi się” wicewójt Daniel Niekrewicz, który posiada passata z 1998 roku oraz skarbnik gminy Beata Pampuchowicz, która jeździ po gminie oplem astrą z 1998 roku. Gdyby władzę oceniać przez pryzmat samochodów, to w gminie powinna ją sprawować kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Ewa Stojanowska, która jeździ volkswagenem golfem z 2006 roku oraz radny Jarosław Malinowski, który jeszcze niedawno jeździł skodą octawią z 2006 roku, ale kilkanaście dni temu wskoczył do „wypasionego” audi. Reasumując – władza wozi się przyzwoicie, ale mając na uwadze fakt, że gmina jest bardzo duża, stawki za służbowe wyjazdy najniższe w województwie, a w gminie nie ma służbowego auta, to należy to zapisać na plus...
DOBRA INFORMACJA DLA BACZYNY
Kolejny powód do radości dla mieszkańców Baczyny. Przetarg na wykonanie przedszkola gminnego w cieszył się dużym zainteresowaniem.
Dzisiaj (31 bm.) komisja przetargowa, którą powołał wójt Tadeusz Piotrowski, rozpatrzyła złożone oferty. Co ciekawe, chęć wykonania prac budowlanych i adaptacyjnych w odniesieniu do przedszkola w Baczynie zadeklarowało w swoich ofertach aż 11 podmiotów gospodarczych. Rada Gminy zabezpieczyła na ten 750 tysięcy, ale nieoficjalnie wiadomo, że wszystkie oferty zawierały wyższe kwoty. „To przedszkole jest nie tylko wskazane, ale wręcz niezbędne” – mówi wicewójt Daniel Niekrewicz, który szczegółów nie zna, gdyż przebywa na zwolnieniu lekarskim. Wiadomo, że sama inwestycja nie uzyska raczej dofinansowania ze środków Unii Europejskiej, ale jest szansa, że – podobnie jak w Lubiszynie – napisany zostanie projekt na sfinansowanie konkretnego działania, które będzie związane z funkcjonowaniem placówki. Lubiszyńskie przedszkole dostało na ten cel ponad 490 tysięcy złotych. „Dopóki jesteśmy, dotąd będziemy z wójtem pisać, pukać i starać się o kolejne środki z zewnątrz” – mówi wicewójt Niekrewicz. Co w sytuacji, gdy wszystkie oferty są wyższe niż kwota zabezpieczona przez Radę Gminy? Decyzję musi podjąć wójt Piotrowski, który – ze względu na osobiste zainteresowanie szybkim uruchomieniem przedszkola – raczej nie będzie wstrzymywał procedury i wybierze ofertę najkorzystniejszą, mimo iż jest wyższa niż ta określona w specyfikacji.
Dzisiaj (31 bm.) komisja przetargowa, którą powołał wójt Tadeusz Piotrowski, rozpatrzyła złożone oferty. Co ciekawe, chęć wykonania prac budowlanych i adaptacyjnych w odniesieniu do przedszkola w Baczynie zadeklarowało w swoich ofertach aż 11 podmiotów gospodarczych. Rada Gminy zabezpieczyła na ten 750 tysięcy, ale nieoficjalnie wiadomo, że wszystkie oferty zawierały wyższe kwoty. „To przedszkole jest nie tylko wskazane, ale wręcz niezbędne” – mówi wicewójt Daniel Niekrewicz, który szczegółów nie zna, gdyż przebywa na zwolnieniu lekarskim. Wiadomo, że sama inwestycja nie uzyska raczej dofinansowania ze środków Unii Europejskiej, ale jest szansa, że – podobnie jak w Lubiszynie – napisany zostanie projekt na sfinansowanie konkretnego działania, które będzie związane z funkcjonowaniem placówki. Lubiszyńskie przedszkole dostało na ten cel ponad 490 tysięcy złotych. „Dopóki jesteśmy, dotąd będziemy z wójtem pisać, pukać i starać się o kolejne środki z zewnątrz” – mówi wicewójt Niekrewicz. Co w sytuacji, gdy wszystkie oferty są wyższe niż kwota zabezpieczona przez Radę Gminy? Decyzję musi podjąć wójt Piotrowski, który – ze względu na osobiste zainteresowanie szybkim uruchomieniem przedszkola – raczej nie będzie wstrzymywał procedury i wybierze ofertę najkorzystniejszą, mimo iż jest wyższa niż ta określona w specyfikacji.
REDAKTOR ODCHODZI ZE STOWARZYSZENIA
Kolejne osoby odchodzą z władz Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Lubiszyn. Tym razem rezygnuje sekretarz.
Niemal pół roku temu z władz organizacji odszedł wiceprezes Daniel Niekrewicz, a także członek zarządu Tadeusz Piotrowski. Nie godzili się ze zwolnieniem jednego z pracowników, który był przeciw budowie nowej fermy norek w Tarnowie, a także chcieli zachować bezstronność. Dwa dni temu (29 bm.) rezygnację złożył sekretarz Robert Bagiński, a jako powód podaje obecność w tej organizacji w charakterze wiceprezesa Daniela Miłostana. „Byłoby obrazą mojej inteligencji, gdybym działał z nim w jednej organizacji(…). Przypadek wiceprezesa, to pociecha dla ludzi ubogich, że nie wystarczy posiadać majątek, aby być osobą mądrą” – napisał Bagiński w rezygnacji. Dziś (31 bm.) odbyło się Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia. Decyzja Bagińskiego o rezygnacji w stowarzyszeniu Renaty Tyrka – Fortuna zbiega się z odwieszeniem starań „Polfur” –u o wydanie decyzji w sprawie budowy fermy norek oraz jej deklaracją udziału w wyborach samorządowych. „Fortunowie, to dobrzy i zaangażowani ludzie. Mają ogromne zasługi dla gminy i należny jest im duży szacunek, ale nie chcę uczestniczyć w organizacji z leniami oraz kłamcami” – powiedział Bagiński. „Zapewniam, że impreza country w Wysokiej się odbędzie, a pierwsze zespoły nieodpłatnie zadeklarowały już udział"- dodaje.
Niemal pół roku temu z władz organizacji odszedł wiceprezes Daniel Niekrewicz, a także członek zarządu Tadeusz Piotrowski. Nie godzili się ze zwolnieniem jednego z pracowników, który był przeciw budowie nowej fermy norek w Tarnowie, a także chcieli zachować bezstronność. Dwa dni temu (29 bm.) rezygnację złożył sekretarz Robert Bagiński, a jako powód podaje obecność w tej organizacji w charakterze wiceprezesa Daniela Miłostana. „Byłoby obrazą mojej inteligencji, gdybym działał z nim w jednej organizacji(…). Przypadek wiceprezesa, to pociecha dla ludzi ubogich, że nie wystarczy posiadać majątek, aby być osobą mądrą” – napisał Bagiński w rezygnacji. Dziś (31 bm.) odbyło się Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia. Decyzja Bagińskiego o rezygnacji w stowarzyszeniu Renaty Tyrka – Fortuna zbiega się z odwieszeniem starań „Polfur” –u o wydanie decyzji w sprawie budowy fermy norek oraz jej deklaracją udziału w wyborach samorządowych. „Fortunowie, to dobrzy i zaangażowani ludzie. Mają ogromne zasługi dla gminy i należny jest im duży szacunek, ale nie chcę uczestniczyć w organizacji z leniami oraz kłamcami” – powiedział Bagiński. „Zapewniam, że impreza country w Wysokiej się odbędzie, a pierwsze zespoły nieodpłatnie zadeklarowały już udział"- dodaje.
30.03.2010
BACZYNA BĘDZIE MIAŁA NAJLEPSZE BOISKO W GMINIE !
To już prawie pewne, że w Baczynie powstanie jedno z najlepszych boisk w gminie. Wszystko dzięki życzliwości zaprzyjaźnionego z gminą posła oraz zaangażowaniu władz gminy oraz kierownictwa szkoły.
Propozycja sięgnięcia po środki Ministerstwa Sportu i Turystyki padła podczas marcowego spotkania wicewójta Daniela Niekrewicza z gorzowskim posłem Witoldem Pahlem. Reszta leżała już po stronie wicewójta Niekrewicza, lubiszyńskich urzędników oraz niezwykle aktywnej dyrektor Jolanty Gintowt z Baczyny. „Wszystkie dokumenty zostały w tym tygodniu wysłane do ministerstwa i mam powody, by wierzyć w sukces” – mówi wicewójt Niekrewicz. Kwota dofinansowania może sięgnąć 200 tysięcy złotych, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, to dzieci i młodzież z Baczyny zagrają na nowym boisku jeszcze w tym roku. „Warunkiem ministerstwa jest właśnie to, aby inwestycja zakończyła się jeszcze w 2010 roku” – mówi Niekrewicz. Boisko to również „dziecko” posła Witolda Pahla, który udzielił wszelkiej niezbędnej pomocy i wsparcia, aby projekt zakończył się sukcesem. Boisko będzie mieć 22 m x 44 m i spełniać funkcje dla minimum trzech dyscyplin sportowych: piłki nożnej, siatkówki oraz piłki ręcznej. "Sukcesów, to my mamy wiele, ale nie wszyscy je zauważają" - komentuje wójt Tadeusz Piotrowski.
Propozycja sięgnięcia po środki Ministerstwa Sportu i Turystyki padła podczas marcowego spotkania wicewójta Daniela Niekrewicza z gorzowskim posłem Witoldem Pahlem. Reszta leżała już po stronie wicewójta Niekrewicza, lubiszyńskich urzędników oraz niezwykle aktywnej dyrektor Jolanty Gintowt z Baczyny. „Wszystkie dokumenty zostały w tym tygodniu wysłane do ministerstwa i mam powody, by wierzyć w sukces” – mówi wicewójt Niekrewicz. Kwota dofinansowania może sięgnąć 200 tysięcy złotych, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, to dzieci i młodzież z Baczyny zagrają na nowym boisku jeszcze w tym roku. „Warunkiem ministerstwa jest właśnie to, aby inwestycja zakończyła się jeszcze w 2010 roku” – mówi Niekrewicz. Boisko to również „dziecko” posła Witolda Pahla, który udzielił wszelkiej niezbędnej pomocy i wsparcia, aby projekt zakończył się sukcesem. Boisko będzie mieć 22 m x 44 m i spełniać funkcje dla minimum trzech dyscyplin sportowych: piłki nożnej, siatkówki oraz piłki ręcznej. "Sukcesów, to my mamy wiele, ale nie wszyscy je zauważają" - komentuje wójt Tadeusz Piotrowski.
MIESZKAŃCY INNYCH WIOSEK TEŻ KRYTYCZNIE OCENIAJĄ RADNEGO LENIA...
Aspiracje leniwego radnego z Wysokiej, aby w przyszłości zagrać o wyższą stawkę, to raczej iluzja, bo większość mieszkańców potępia taką postawę.
Nie milkną echa informacji, którą „Puls Tarnowa" uzyskał w biurze Rady Gminy, a z której wynika iż w 2009 roku radny Daniel Miłostan z Wysokiej nie uczestniczył w 11 z 12 posiedzeń Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych. Nie zgłosił też ani jednej interpelacji lub wniosku na piśmie. Opinia mieszkańców Wysokiej jest znana i bardzo negatywna, ale okazuje się, że takiego radnego nie chcieliby również mieszkańcy innych miejscowości. „Taki radny nie szanuje swoich wyborców, bo jak można nie chodzić na komisje, gdzie pracuje się nad budżetem, który jest dla gminy najważniejszy” – mówi Edward Bajon z Baczyny. „Znam tego radnego, ale takie zachowanie nie świadczy o nim dobrze” – mówi Stefan Adamczyk, który bardzo wysoko ocenia pracę radnych z Baczyny Jerzego Obary i Artura Terleckiego. Za absolutnie bezstronny należy uznać głos Jana Gorajskiego z Baczyny, który mieszka tam krótko, pozytywnie kojarzy sołtysa Obarę, ale opisaną absencję radnego Miłostana ocenia bardzo krytycznie. „Jak można ocenić takiego radnego ? Tylko negatywnie, bo jeśli kandydował i chciał być radnym, to powinien swoje obowiązki wypełniać” – mówi Gorajski. Lenistwo radnego Miłostana nie znajduje poparcia również w Stawie, gdzie krytyczną cenzurkę wystawia mu Karolina Rusiecka. „Taki radny okazuje swoją niekompetencję, skoro zaniedbuje swoje obowiązki. Uczeń musi chodzić do szkoły, dorosły do pracy, a radny, skoro zdecydował się być w samorządzie, to powinien wywiązywać się ze swoich obowiązków” – mówi. Nie inaczej uważa Kazimiera Białowąs z Lubna, choć zaznacza iż słabo się orientuje w sprawach samorządu. „Mnie tam to nie interesuje, ale jeśli tak było, to jest niepoważny, bo po co do tej rady polazł jak się obijał i na te komisje nie chodził ?” – mówi sędziwa mieszkanka Lubna. Sam radny straszy "PT" sądami, ale jego zachowanie jest raczej śmieszne niż straszne. "Uszy po sobie i powinien mieszkańców Wysokiej oraz przedsiebiorców z Baczyny mocno przeprosić, że zachował się jak zwykły leń i gówniarz. Jego strachów boję się tak bardzo, że poprosiłem o azyl polityczny w kraju poza Unią Europejską" - mówi redaktor naczelny "PT".
SKUTECZNOŚĆ WÓJTA I CHODNIK DLA TARNOWA
Starania wójta oraz podległych mu pracowników przyniosły szybki efekt, bo zaraz po świętach rozpocznie się w Tarnowie budowa chodnika w kierunku gminnych terenów rekreacyjnych. „Obiecałem, że takie starania podejmę i słowa dotrzymałem” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski, który dzisiaj (30 bm.) rozmawiał w tej sprawie w Zielonej Górze z dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich Haliną Włodarczyk. Po raz pierwszy pomysł padł jeszcze rok temu, gdy zastanawiano się co zrobić z kostką polbrukową, która od prawie dwóch lat zalega pod tarnowskim kościołem. Jednym z pomysłów była budowa chodnika w kierunku cmentarza w Tarnowie, którą akceptował zresztą sołtys Grzegorz Miszkiewicz. Był też pomysł, aby połączyć chodnikiem wioskę z rozbudowanymi przez Radę Sołecką i mieszkańców terenami rekreacyjnymi. Pierwsze pisma sołtys Miszkiewicz wysyłał w tej sprawie jeszcze w 2008 roku. „To niewielka, ale bardzo ważna inwestycja i cieszę się, że wreszcie zostanie sfinalizowana” – mówi wójt Piotrowski.
29.03.2010
WÓJT GMINY: KLUBY SPORTOWE DOSTAŁY TYLE ILE BYŁO W KASIE !
Dzisiejsza sesja byłaby przeciętna i spokojna, gdyby nie mocny akcent działaczy sportowych i edukacyjnych z Lubna.
Sam porządek obrad nie obfitował w jakieś szczególne punkty. „Podjęliśmy kilka uchwał, a wśród nich te dotyczące cen za wodę, które będą się kształtował na podobnym poziomie jak w Gorzowie” – powiedział po sesji Rady Gminy przewodniczący Eugeniusz Leśniewski. Za sprawą ekspresywnej i błyskotliwej prezes Stowarzyszenia „Promyk” Barbary Adamskiej z Lubna, poruszono temat finansowania placówek edukacyjnych. Prezes „Promyka” miała żal co do sposobu i procedury przesyłania oraz rozliczania środków finansowych dla placówek prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Szkoda tylko, że w sprawach poruszanych na sesji Rady Gminy nie zwróciła się do „zaprzyjaźnionego” z tym - oraz wszystkimi innymi stowarzyszeniami w gminie - leniwego radego Daniela Miłostana, który mógłby o jej stowarzyszenie w 2009 zadbać, gdyby nie to, że opuścił 11 z 12 komisji samorządowych oraz ¼ sesji Rady Gminy. „Oni mu jeszcze ufają? Przecież ten gość powinien spalić się ze wstydu” – mówi jeden z radnych, który znając „donosową filozofię” samorządowo - prawnego duetu z Wysokiej, woli pozostać anonimowy. Emocji dostarczył również prezes klubu sportowego „Błękitni” z Lubna Józef Medyński, ale argumenty którymi się posługiwał - „chcę bo nam sie należy”, były raczej mało przekonujące i już po sesji Rady Gminy skrytykował je wójt Tadeusz Piotrowski. „Pieniądze zostały rozdzielone przez powołaną przeze mnie komisję. Ja się z tymi decyzjami zgadzam, bo wiecej pieniędzy nie było. Wszystkim pasuje, a tylko Lubno protestuje” – powiedział „PT” wójt Piotrowski. "Będzie spotkanie wszystkich klubów i działacze będą rozmawiać, bo Lubvno rzeczywiście potrzebuje tych pieniedzy" - mówi przewodniczacy Lesniewski.
Sam porządek obrad nie obfitował w jakieś szczególne punkty. „Podjęliśmy kilka uchwał, a wśród nich te dotyczące cen za wodę, które będą się kształtował na podobnym poziomie jak w Gorzowie” – powiedział po sesji Rady Gminy przewodniczący Eugeniusz Leśniewski. Za sprawą ekspresywnej i błyskotliwej prezes Stowarzyszenia „Promyk” Barbary Adamskiej z Lubna, poruszono temat finansowania placówek edukacyjnych. Prezes „Promyka” miała żal co do sposobu i procedury przesyłania oraz rozliczania środków finansowych dla placówek prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Szkoda tylko, że w sprawach poruszanych na sesji Rady Gminy nie zwróciła się do „zaprzyjaźnionego” z tym - oraz wszystkimi innymi stowarzyszeniami w gminie - leniwego radego Daniela Miłostana, który mógłby o jej stowarzyszenie w 2009 zadbać, gdyby nie to, że opuścił 11 z 12 komisji samorządowych oraz ¼ sesji Rady Gminy. „Oni mu jeszcze ufają? Przecież ten gość powinien spalić się ze wstydu” – mówi jeden z radnych, który znając „donosową filozofię” samorządowo - prawnego duetu z Wysokiej, woli pozostać anonimowy. Emocji dostarczył również prezes klubu sportowego „Błękitni” z Lubna Józef Medyński, ale argumenty którymi się posługiwał - „chcę bo nam sie należy”, były raczej mało przekonujące i już po sesji Rady Gminy skrytykował je wójt Tadeusz Piotrowski. „Pieniądze zostały rozdzielone przez powołaną przeze mnie komisję. Ja się z tymi decyzjami zgadzam, bo wiecej pieniędzy nie było. Wszystkim pasuje, a tylko Lubno protestuje” – powiedział „PT” wójt Piotrowski. "Będzie spotkanie wszystkich klubów i działacze będą rozmawiać, bo Lubvno rzeczywiście potrzebuje tych pieniedzy" - mówi przewodniczacy Lesniewski.
SKRZYWDZILI GO !
Przykład radnego i wychowawcy z Gajewa, to dowód na to, że w gminie Lubiszyn o wdzięczność jest niezwykle trudno.
Rady Jarosław Malinowski, to nie tylko samorządowiec, ale przede wszystkim sportowiec, społecznik oraz osoba poświęcająca sprawom gminy prywatne pieniądze. „Jarek to wspaniały nauczyciel, doskonały wychowawca oraz zaangażowany radny” – mówi przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski. „Skrzywdzili go i potraktowali jak kogoś naprawdę złego, a przecież Jarek to dobry człowiek” – mówi „Pulsowi” 73 letnia Wiesława Malinowska. Ma żal do dyrektora szkoły oraz lubiszyńskich policjantów, że potraktowali jej syna w sposób uwłaczający jego godności. „Można było inaczej, bo Jarek to nikomu krzywdy nikomu nie zrobił i nie robił” – mówi Malinowska. „To człowiek niezwykle pozytywnie nastawiony do życia. Wszystkim pomagał i angażował się niemal w każde wydarzenie w wiosce” – mówi Janina Kamińska z Gajewa. Podobnego zdania jest Emil Ziemkowski, który podkreśla bezinteresowność radnego Malinowskiego. „To w porządku człowiek. On się we wszystko angażuje – od kościoła, przez sport, a na wiosce kończąc” – mówi Ziemkowski z Gajewa. Nie ma wątpliwości, że w momencie, gdy szefowie klubów sportowych wykłócają się o pieniądze, używając często upośledzonych argumentów – jak podpuszczony przez „radnego lenia” Józef Medyński – to właśnie Jarosław Malinowski ma nie tylko sportowe sukcesy, ale dokłada do nich swoje własne pieniądze. „On wszystko co miał oddawał dla tenisistów” – mówi Wiesława Malinowska. „To człowiek o dobrym sercu” – ocenia przewodniczący Leśniewski. Podczas dzisiejszej sesji Rady Gminy radni złozyli się na specjalny prezent dla swojego bezinteresownego kolegi.
Rady Jarosław Malinowski, to nie tylko samorządowiec, ale przede wszystkim sportowiec, społecznik oraz osoba poświęcająca sprawom gminy prywatne pieniądze. „Jarek to wspaniały nauczyciel, doskonały wychowawca oraz zaangażowany radny” – mówi przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski. „Skrzywdzili go i potraktowali jak kogoś naprawdę złego, a przecież Jarek to dobry człowiek” – mówi „Pulsowi” 73 letnia Wiesława Malinowska. Ma żal do dyrektora szkoły oraz lubiszyńskich policjantów, że potraktowali jej syna w sposób uwłaczający jego godności. „Można było inaczej, bo Jarek to nikomu krzywdy nikomu nie zrobił i nie robił” – mówi Malinowska. „To człowiek niezwykle pozytywnie nastawiony do życia. Wszystkim pomagał i angażował się niemal w każde wydarzenie w wiosce” – mówi Janina Kamińska z Gajewa. Podobnego zdania jest Emil Ziemkowski, który podkreśla bezinteresowność radnego Malinowskiego. „To w porządku człowiek. On się we wszystko angażuje – od kościoła, przez sport, a na wiosce kończąc” – mówi Ziemkowski z Gajewa. Nie ma wątpliwości, że w momencie, gdy szefowie klubów sportowych wykłócają się o pieniądze, używając często upośledzonych argumentów – jak podpuszczony przez „radnego lenia” Józef Medyński – to właśnie Jarosław Malinowski ma nie tylko sportowe sukcesy, ale dokłada do nich swoje własne pieniądze. „On wszystko co miał oddawał dla tenisistów” – mówi Wiesława Malinowska. „To człowiek o dobrym sercu” – ocenia przewodniczący Leśniewski. Podczas dzisiejszej sesji Rady Gminy radni złozyli się na specjalny prezent dla swojego bezinteresownego kolegi.
28.03.2010
GRALI W ŚCIECHOWIE
W zorganizowanym dzisiaj w Ściechowie turnieju piłkarskim udział wzięły cztery drużyny, ale emocji było więcej niż na mundialu.
Wszystko dzięki zaangażowaniu radnego Sylwestra Andrzejewskiego, gminnego urzędnika Ludwika Dohlada oraz finansowemu wsparciu wójta Tadeusza Piotrowskiego. Ten ostatni z prywatnych pieniędzy opłacił nawet sędziego. „Życzę miłej zabawy i sportowej postawy” – mówił podczas rozpoczęcia turnieju wójt Piotrowski. Rolę gospodarza pełnił radny Andrzejewski, który zadbał nie tylko o dobre warunki gry, ale również strawę dla sportowców. Wśród zawodników znalazł się nawet sołtys Wysokiej Roman Gajda, ale mimo zakładów wójta Piotrowskiego, że wygra właśnie jego zespół, pierwsze miejsce zajęła drużyna ze Stawu. Zawodnicy „ze stajni” sołtysa Gajdy byli drudzy, a zaraz za nimi uplasowali się podopieczni radnego Andrzejewskiego z „Fenix”-a. Czwarte miejsce zajęli zawodnicy Unii Lubiszyn – Tarnów, ale nie można im odmówić woli walki oraz zaangażowania, chociaż w drużynie grali głównie zawodnicy z Tarnowa. Już wkrótce kolejny turniej o puchar Stowarzyszenia „Wspólnota” oraz posła Bogusława Wontora i tym razem, już na nowej hali sportowej w Lubiszynie, zawodnicy będą ze sobą rywalizować w piłkę siatkową.
Wszystko dzięki zaangażowaniu radnego Sylwestra Andrzejewskiego, gminnego urzędnika Ludwika Dohlada oraz finansowemu wsparciu wójta Tadeusza Piotrowskiego. Ten ostatni z prywatnych pieniędzy opłacił nawet sędziego. „Życzę miłej zabawy i sportowej postawy” – mówił podczas rozpoczęcia turnieju wójt Piotrowski. Rolę gospodarza pełnił radny Andrzejewski, który zadbał nie tylko o dobre warunki gry, ale również strawę dla sportowców. Wśród zawodników znalazł się nawet sołtys Wysokiej Roman Gajda, ale mimo zakładów wójta Piotrowskiego, że wygra właśnie jego zespół, pierwsze miejsce zajęła drużyna ze Stawu. Zawodnicy „ze stajni” sołtysa Gajdy byli drudzy, a zaraz za nimi uplasowali się podopieczni radnego Andrzejewskiego z „Fenix”-a. Czwarte miejsce zajęli zawodnicy Unii Lubiszyn – Tarnów, ale nie można im odmówić woli walki oraz zaangażowania, chociaż w drużynie grali głównie zawodnicy z Tarnowa. Już wkrótce kolejny turniej o puchar Stowarzyszenia „Wspólnota” oraz posła Bogusława Wontora i tym razem, już na nowej hali sportowej w Lubiszynie, zawodnicy będą ze sobą rywalizować w piłkę siatkową.
KTO GROZI WICEWÓJTOWI ?
Tym razem to nie żarty i ktoś mocno przesadził. Wicewójt otrzymuje pogróżki, groźby, a także informacje iż jest podsłuchiwany.
„Możesz mieć duże problemy. Postaraj się. Jeżeli dojdzie do budowy drugiej fermy będzie płacz” – ktoś napisał do wicewójta Daniela Niekrewicza w tajemniczym SMS-ie, który trafił na jego prywatny telefon. W tej samej informacji tajemniczy autor sugeruje też, że rozmowy telefoniczne ze służbowego telefonu wicewójta Niekrewicza są nagrywane i zostaną ujawnione. „Ja nie mam nic do ukrycia, bo służbowy telefon służy mi do pracy, ale ta informacja brzmi dosyć poważnie” – komentuje wicewójt. Poważnie brzmią też groźby, a także próba wywarcia wpływu na decyzje administracyjne. Wszystkie te czyny to poważne przestępstwa i dlatego wice wójt Daniel Niekrewicz postanowił o nich poinformować prokuraturę, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne. „Pewna granica krytyki i protestów została przekroczona” – mówi Niekrewicz. Paradoksalnie, to nie pierwsza sytuacja, gdy do domów, na telefony komórkowe lub na policję trafiają dziwne informacje, ale po raz pierwszy pojawiły się w kontekście gróźb, szantażu, prób wywarcia presji, a także podsłuchiwania służbowych rozmów telefonicznych.
„Możesz mieć duże problemy. Postaraj się. Jeżeli dojdzie do budowy drugiej fermy będzie płacz” – ktoś napisał do wicewójta Daniela Niekrewicza w tajemniczym SMS-ie, który trafił na jego prywatny telefon. W tej samej informacji tajemniczy autor sugeruje też, że rozmowy telefoniczne ze służbowego telefonu wicewójta Niekrewicza są nagrywane i zostaną ujawnione. „Ja nie mam nic do ukrycia, bo służbowy telefon służy mi do pracy, ale ta informacja brzmi dosyć poważnie” – komentuje wicewójt. Poważnie brzmią też groźby, a także próba wywarcia wpływu na decyzje administracyjne. Wszystkie te czyny to poważne przestępstwa i dlatego wice wójt Daniel Niekrewicz postanowił o nich poinformować prokuraturę, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralne Biuro Antykorupcyjne. „Pewna granica krytyki i protestów została przekroczona” – mówi Niekrewicz. Paradoksalnie, to nie pierwsza sytuacja, gdy do domów, na telefony komórkowe lub na policję trafiają dziwne informacje, ale po raz pierwszy pojawiły się w kontekście gróźb, szantażu, prób wywarcia presji, a także podsłuchiwania służbowych rozmów telefonicznych.
STARAJĄ SIĘ JAK MOGĄ
Mieszkańcy Ściechowa czują się przez władze gminy trochę marginalizowani, ale swoich radnych oceniają pozytywnie.
„Do samych radnych żalu nie mam, bo starają się jak mogą, ale sam Ściechów jest przez władze gminy niedoceniany” –mówi Beata Bednarczyk ze Ściechowa, która uważa, że gdy tylko na sesji Rady Gminy pojawi się kwestia jej wioski, to trudno o pozytywną decyzję. „Ściechów jest dla władz gminy zakałą” – mówi. Radni Sylwester Andrzejewski oraz Grażyna Banasiak mają się czym pochwalić, bo na konto kończącą się kadencji mogą wpisać nową nawierzchnię drogową, remont ośrodka zdrowia oraz wiele innych rzeczy, które cieszą mieszkańców. „Narzekać na nich nie mogę, bo starają się i potrafią o wioskę walczyć” – mówi sołtys Ściechowa Edward Boduszek, który sam był radnym i dobrze wie, że nie jest łatwo. „Wiele zasług, to zainteresowanie wójta Piotrowskiego, ale nasi radni też nie są źli i starają się” – mówi Leszek Jamróz ze Ściechowa. „Sam nie wiem, chciałoby się więcej, ale przecież co oni we dwoje mogą sami zrobić” – dodaje Zbigniew Głos. „Wydaje mi się, że kilka dużych rzeczy udało się zrealizować w tej kadencji i one są widoczne, a mnie osobiście cieszy Festiwal Piosenki Bożonarodzeniowej, który gromadzi dzieci z całego województwa” – mówi wiceprzewodnicząca Rady Gminy i nauczyciel w jednej osobie Grażyna Banasiak. Wiele powodów do chwalenia się swoją aktywnością ma także radny Sylwester Andrzejewski, który aktywnie wspiera miejscowy klub sportowy „Fenix”. Pochwał nie szczędzi mu również wójt Tadeusz Piotrowski. „Angażuje się i widać efekty” – mówi. Żeby nie było słodko, to niektórzy mieszkańcy chcieliby więcej informacji o działalności radnych. „Trochę się dzieje, ale my nie mamy informacji o tym co udało im się zrobić, a czego się nie udało” – mówi Janina Wasiak ze Ściechowa.
„Do samych radnych żalu nie mam, bo starają się jak mogą, ale sam Ściechów jest przez władze gminy niedoceniany” –mówi Beata Bednarczyk ze Ściechowa, która uważa, że gdy tylko na sesji Rady Gminy pojawi się kwestia jej wioski, to trudno o pozytywną decyzję. „Ściechów jest dla władz gminy zakałą” – mówi. Radni Sylwester Andrzejewski oraz Grażyna Banasiak mają się czym pochwalić, bo na konto kończącą się kadencji mogą wpisać nową nawierzchnię drogową, remont ośrodka zdrowia oraz wiele innych rzeczy, które cieszą mieszkańców. „Narzekać na nich nie mogę, bo starają się i potrafią o wioskę walczyć” – mówi sołtys Ściechowa Edward Boduszek, który sam był radnym i dobrze wie, że nie jest łatwo. „Wiele zasług, to zainteresowanie wójta Piotrowskiego, ale nasi radni też nie są źli i starają się” – mówi Leszek Jamróz ze Ściechowa. „Sam nie wiem, chciałoby się więcej, ale przecież co oni we dwoje mogą sami zrobić” – dodaje Zbigniew Głos. „Wydaje mi się, że kilka dużych rzeczy udało się zrealizować w tej kadencji i one są widoczne, a mnie osobiście cieszy Festiwal Piosenki Bożonarodzeniowej, który gromadzi dzieci z całego województwa” – mówi wiceprzewodnicząca Rady Gminy i nauczyciel w jednej osobie Grażyna Banasiak. Wiele powodów do chwalenia się swoją aktywnością ma także radny Sylwester Andrzejewski, który aktywnie wspiera miejscowy klub sportowy „Fenix”. Pochwał nie szczędzi mu również wójt Tadeusz Piotrowski. „Angażuje się i widać efekty” – mówi. Żeby nie było słodko, to niektórzy mieszkańcy chcieliby więcej informacji o działalności radnych. „Trochę się dzieje, ale my nie mamy informacji o tym co udało im się zrobić, a czego się nie udało” – mówi Janina Wasiak ze Ściechowa.
26.03.2010
RADNY LEŃ WRESZCIE ZACZĄŁ PRACOWAĆ... ALE DLA KOGO ?
Dzisiaj (26 bm.) obradowała Komisja Budżetu i Spraw Gospodarczych oraz Komisja Oświaty i Spraw Socjalno – Komunalnych. Zaskoczeniem była obecność leniwego radnego z Wysokiej.
Teksty „Pulsu Tarnowa” poskutkowały, bo radny Daniel Miłostan, który w 2009 roku opuścił 11 z 12 Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych pojawił się wreszcie w Lubiszynie. „Pan Miłostan był aktywny i zadawał pytania kierownikowi Zakładu Usług Komunalnych, a także żywo interesował się przedmiotem naszych obrad” – powiedziała „PT” przewodnicząca Komisjo Oświaty i Spraw Socjalno – Komunalnych Janina Sidor. To pewna nowość, bo mieszkańcy Wysokiej mają mu za złe, że w wyniku jego samorządowego lenistwa i nieobecności sołectwo Wysoka w budżecie na rok 2010 zostało potraktowane niezwykle marginalnie. Od razu przypuścił też nieuzasadniony atak na wójta Tadeusza Piotrowskiego. „Nie zgadzam się z zarzutem, że popełniliśmy jakieś błędy w zakresie pozyskania finansowania rozbudowy szkoły w Lubiszynie, a także zbytnio zadłużamy gminę” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski, który również był zaskoczony obecnością oraz aktywnością radnego Milostana na posiedzeniach komisji. „Lepiej późno niż wcale” – mówi "PT" wójt. Aktywna była również prezes Stowarzyszenia Promyk z Lubna Barbara Adamska. „Była obawa, że dofinansowanie dla przedszkoli prowadzonych przez organizacje pozarządowe wynosić będzie 75 procent, ale wszystko zostało wyjaśnione i dofinansowanie wynosić będzie jak dotychczas 100 procent” – tłumaczy radny z Lubna Czesław Wyszowski. "Rozumiemy troskę prezes Adamskiej o poziom finansowania oświaty w gminie i należy to ocenić niezwykle pozytywnie" - mówi radna Sidor. Trudniej zrozumieć aktywność radnego Miłostana, ale jeśli weźmie sie pod uwagę fakt, że poruszane były kwestie finansowania placówek edukacyjnych, to wszystko staje się jasne. Jego małżonka prowadzi w gminie dowozy szkolne. Ot, bezinteresowność i zaangażowanie, ale dla kogo…
Teksty „Pulsu Tarnowa” poskutkowały, bo radny Daniel Miłostan, który w 2009 roku opuścił 11 z 12 Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych pojawił się wreszcie w Lubiszynie. „Pan Miłostan był aktywny i zadawał pytania kierownikowi Zakładu Usług Komunalnych, a także żywo interesował się przedmiotem naszych obrad” – powiedziała „PT” przewodnicząca Komisjo Oświaty i Spraw Socjalno – Komunalnych Janina Sidor. To pewna nowość, bo mieszkańcy Wysokiej mają mu za złe, że w wyniku jego samorządowego lenistwa i nieobecności sołectwo Wysoka w budżecie na rok 2010 zostało potraktowane niezwykle marginalnie. Od razu przypuścił też nieuzasadniony atak na wójta Tadeusza Piotrowskiego. „Nie zgadzam się z zarzutem, że popełniliśmy jakieś błędy w zakresie pozyskania finansowania rozbudowy szkoły w Lubiszynie, a także zbytnio zadłużamy gminę” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski, który również był zaskoczony obecnością oraz aktywnością radnego Milostana na posiedzeniach komisji. „Lepiej późno niż wcale” – mówi "PT" wójt. Aktywna była również prezes Stowarzyszenia Promyk z Lubna Barbara Adamska. „Była obawa, że dofinansowanie dla przedszkoli prowadzonych przez organizacje pozarządowe wynosić będzie 75 procent, ale wszystko zostało wyjaśnione i dofinansowanie wynosić będzie jak dotychczas 100 procent” – tłumaczy radny z Lubna Czesław Wyszowski. "Rozumiemy troskę prezes Adamskiej o poziom finansowania oświaty w gminie i należy to ocenić niezwykle pozytywnie" - mówi radna Sidor. Trudniej zrozumieć aktywność radnego Miłostana, ale jeśli weźmie sie pod uwagę fakt, że poruszane były kwestie finansowania placówek edukacyjnych, to wszystko staje się jasne. Jego małżonka prowadzi w gminie dowozy szkolne. Ot, bezinteresowność i zaangażowanie, ale dla kogo…
DZIAŁACZE NIEZADOWOLENI Z PODZIAŁU PIENIĘDZY
Działacze sportowi są niezadowoleni z podziału środków na działalność klubów sportowych w gminie Lubiszyn.
W ubiegłym tygodniu rozstrzygnięto konkurs ofert na krzewienie kultury fizycznej w gminie Lubiszyn. W praktyce jest to podział środków na działalność klubów. Sam podział wywołał niezwykłe emocje, a największe udzieliły się działaczom „Błękitnych Lubno” oraz prezesowi tego klubu Józefowi Medyńskiemu. „Mamy świadomość, że pieniędzy na sport w gminie zawsze będzie za mało, ale z pustego i Salomon nie naleje” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz, który rozumie niezadowolenie działaczy, ale z drugiej strony przypomina, że konkurs nie dotyczył „finansowania”, lecz „dofinansowania”. „Gmina nie finansuje działalności klubów sportowych, ale jedynie je dofinansowuje w zakresie krzewienia przez nie kultury fizycznej” – tłumaczy wicewójt. Zasada była taka, że klubu grające w lidze okręgowej („Błękitni Lubno”, „Tor-Bud Baczyna”) otrzymują po 15 tysięcy złotych, a pozostałe organizacje po 7 tysięcy złotych. Kwotą 15 tysięcy złotych dofinansowany został również klub tenisistów stołowych z Lubiszyna. Warto podkreślić, że oferta „Błękitnych Lubno” opiewała na 90 000 złotych, a do rozdania na wszystkie kluby było jedynie 80 000 PLN. „Radni tegoroczny budżet ukierunkowali głównie na inwestycje i pewnie przyjdzie czas, że organizacjom sportowym będziemy mogli pomagać w większym stopniu, ale czasy są jakie są, a budżet nie jest z gumy” – tłumaczy Niekrewicz, który dostrzega zasługi i dokonania „Błękitnych”. Inną sprawą są składy osobowe poszczególnych drużyn w gminie Lubiszyn. Drużyna z Lubna niemal w stu procentach składa się z osób, które nie mieszkają w gminie Lubiszyn. Inaczej niż drużyny ze Stawu oraz Lubiszyna.
W ubiegłym tygodniu rozstrzygnięto konkurs ofert na krzewienie kultury fizycznej w gminie Lubiszyn. W praktyce jest to podział środków na działalność klubów. Sam podział wywołał niezwykłe emocje, a największe udzieliły się działaczom „Błękitnych Lubno” oraz prezesowi tego klubu Józefowi Medyńskiemu. „Mamy świadomość, że pieniędzy na sport w gminie zawsze będzie za mało, ale z pustego i Salomon nie naleje” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz, który rozumie niezadowolenie działaczy, ale z drugiej strony przypomina, że konkurs nie dotyczył „finansowania”, lecz „dofinansowania”. „Gmina nie finansuje działalności klubów sportowych, ale jedynie je dofinansowuje w zakresie krzewienia przez nie kultury fizycznej” – tłumaczy wicewójt. Zasada była taka, że klubu grające w lidze okręgowej („Błękitni Lubno”, „Tor-Bud Baczyna”) otrzymują po 15 tysięcy złotych, a pozostałe organizacje po 7 tysięcy złotych. Kwotą 15 tysięcy złotych dofinansowany został również klub tenisistów stołowych z Lubiszyna. Warto podkreślić, że oferta „Błękitnych Lubno” opiewała na 90 000 złotych, a do rozdania na wszystkie kluby było jedynie 80 000 PLN. „Radni tegoroczny budżet ukierunkowali głównie na inwestycje i pewnie przyjdzie czas, że organizacjom sportowym będziemy mogli pomagać w większym stopniu, ale czasy są jakie są, a budżet nie jest z gumy” – tłumaczy Niekrewicz, który dostrzega zasługi i dokonania „Błękitnych”. Inną sprawą są składy osobowe poszczególnych drużyn w gminie Lubiszyn. Drużyna z Lubna niemal w stu procentach składa się z osób, które nie mieszkają w gminie Lubiszyn. Inaczej niż drużyny ze Stawu oraz Lubiszyna.
25.03.2010
SPORU O FERMĘ CIĄG DLASZY...
Na gminnym widnokręgu wyłania się kolejny stary – nowy protest przeciw budowie fermy norek. Sprawę opisała wczorajsza „Gazeta Lubuska” w artykule Jakuba Piklika pt. Norki szarpią nasze nerwy”
Należy zrozumieć wolę właścicieli firmy „Polfur”, którzy chcą się rozwijać i nie zaprzestali starań o budowę nowej fermy przed Tarnowem. Trudno odrzucić pojawiające się w artykule argumenty miejscowego sołtysa Grzegorza Miszkiewicza, który przypomina Renacie Tyrka – Fortuna, że publicznie wycofała się z budowy fermy. Raz dane słowo zobowiązuje. Całkowitym skandalem jest zabieranie głosu na temat tego, kto i gdzie spośród mieszkańców Tarnowa pracuje, przez właściciela szpecącej wjazd do wioski „fabryki szczurów” Michała Stefaniaka, który jako pracodawca do najhojniejszych w gminie nie należy. Jest faktem, że we wrześniu 2009 roku właścicielka „Polfur” Renata Tyrka – Fortuna publicznie w obecności mediów i mieszkańców wycofała się z budowy fermy norek w Tarnowie. Dopytywana wówczas przez jednego z mieszkańców czy jest to decyzja ostateczna odpowiedziała: „Tak, to jest moja ostateczna decyzja”. Okazało się, że jednak nie ostateczna, a argument powrotu do sprawy jest mało przekonujący. „Zostałam oszukana. Nie wszystkie złożone podpisy są prawdziwe” – powiedziała w „GL” Tyrka – Fortuna. Z drugiej strony wiadomo, że podpisy przeciw fermie zbierane były w sposób kontrowersyjny i z bezprawnym wykorzystaniem do tego pracowników społecznie użytecznych. Wiadomo też, że niewiarygodnie brzmi wypowiedź miejscowego sołtysa iż mieszkańcy nie chcą pracować w fermie norek. Fakty są inne - w ostatnich miesiącach do firmy wpłynęło blisko 200 podań o pracę, a bezrobocie wzrosło o 20 procent w stosunku do roku ubiegłego. „Uwzględnię opinie mieszkańców” – deklaruje w artykule „Gazety Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski.
Należy zrozumieć wolę właścicieli firmy „Polfur”, którzy chcą się rozwijać i nie zaprzestali starań o budowę nowej fermy przed Tarnowem. Trudno odrzucić pojawiające się w artykule argumenty miejscowego sołtysa Grzegorza Miszkiewicza, który przypomina Renacie Tyrka – Fortuna, że publicznie wycofała się z budowy fermy. Raz dane słowo zobowiązuje. Całkowitym skandalem jest zabieranie głosu na temat tego, kto i gdzie spośród mieszkańców Tarnowa pracuje, przez właściciela szpecącej wjazd do wioski „fabryki szczurów” Michała Stefaniaka, który jako pracodawca do najhojniejszych w gminie nie należy. Jest faktem, że we wrześniu 2009 roku właścicielka „Polfur” Renata Tyrka – Fortuna publicznie w obecności mediów i mieszkańców wycofała się z budowy fermy norek w Tarnowie. Dopytywana wówczas przez jednego z mieszkańców czy jest to decyzja ostateczna odpowiedziała: „Tak, to jest moja ostateczna decyzja”. Okazało się, że jednak nie ostateczna, a argument powrotu do sprawy jest mało przekonujący. „Zostałam oszukana. Nie wszystkie złożone podpisy są prawdziwe” – powiedziała w „GL” Tyrka – Fortuna. Z drugiej strony wiadomo, że podpisy przeciw fermie zbierane były w sposób kontrowersyjny i z bezprawnym wykorzystaniem do tego pracowników społecznie użytecznych. Wiadomo też, że niewiarygodnie brzmi wypowiedź miejscowego sołtysa iż mieszkańcy nie chcą pracować w fermie norek. Fakty są inne - w ostatnich miesiącach do firmy wpłynęło blisko 200 podań o pracę, a bezrobocie wzrosło o 20 procent w stosunku do roku ubiegłego. „Uwzględnię opinie mieszkańców” – deklaruje w artykule „Gazety Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski.
Na marginesie artykułu „Gazety Lubuskiej” zastanawia jednak strategia anonimowych przeciwników fermy, którzy imają się metod wręcz przestępczych. Na telefony gminnych urzędników rozsyłane są chamskie SMS-y typu: „Pamiętaj bydlaku, że jeśli powstanie druga ferma norek(…)”, a do domów przychodzi dziwna korespondencja. W tym kontekście słusznie, ale mało życiowo brzmią słowa cytowanego w „Gazecie Lubuskiej” Lecha Słomińskiego: „Przecież dialog to podstawa w takich sprawach”. Nachodzi myśl, że przedsiębiorca z Tarnówka po prostu nie zna tych, którzy z nim protestują. Dialog to nie jest obszar ich aktywności, co udowodnili wielokrotnie...
BRAWO DLA STRAŻAKÓW. DEZAPROBATA DLA INNYCH...
Obojętność czy zwykły brak zrozumienia. Jest faktem, że gminni strażacy nie tylko honorowo oddają krew, ale także dbają o honor całej gminy.
Jednorazowy udział w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest ważny, ale o wiele ważniejsza jest systematyczna pomoc. Rozumieją to strażacy, którzy co dwa miesiące jeżdżą oddawać krew. Oddali jej już ponad 200 litrów i nie zamierzają rezygnować. Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Marcin Nikolak zaapelował tydzień temu o liczny udział w wyjeździe do stacji krwiodawstwa. „Niestety, oprócz strażaków ze Stawu nie było żadnej nowej osoby. Pojechali z nami jak zwykle ci, na których zawsze możemy liczyć” – nie kryje zawodu gminnymi samorządowcami, działaczami społecznymi oraz urzędnikami prezes Nikolak. Podkreśla, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy iż to nie pieniądze oraz kolejne fanty i dary ratują życie, ale przede wszystkim krew. „Na oddanie krwi stać każdego, bo każdy może to honorowo uczynić, a tym samym zaoferować coś czego nie da się kupić” – mówi Nikolak. W piątkowym wyjeździe udział wzięło 19 osób, a jedynymi nowymi osobami byli strażacy z sołectwa Staw. Szkoda, że zawiedli samorządowcy, a jedyną osobą, która w historii strażackich wyjazdów wzięła w nim udział był w ubiegłym roku wicewójt Daniel Niekrewicz. Bohaterami są i tak głównie strażacy...
Jednorazowy udział w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest ważny, ale o wiele ważniejsza jest systematyczna pomoc. Rozumieją to strażacy, którzy co dwa miesiące jeżdżą oddawać krew. Oddali jej już ponad 200 litrów i nie zamierzają rezygnować. Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Marcin Nikolak zaapelował tydzień temu o liczny udział w wyjeździe do stacji krwiodawstwa. „Niestety, oprócz strażaków ze Stawu nie było żadnej nowej osoby. Pojechali z nami jak zwykle ci, na których zawsze możemy liczyć” – nie kryje zawodu gminnymi samorządowcami, działaczami społecznymi oraz urzędnikami prezes Nikolak. Podkreśla, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy iż to nie pieniądze oraz kolejne fanty i dary ratują życie, ale przede wszystkim krew. „Na oddanie krwi stać każdego, bo każdy może to honorowo uczynić, a tym samym zaoferować coś czego nie da się kupić” – mówi Nikolak. W piątkowym wyjeździe udział wzięło 19 osób, a jedynymi nowymi osobami byli strażacy z sołectwa Staw. Szkoda, że zawiedli samorządowcy, a jedyną osobą, która w historii strażackich wyjazdów wzięła w nim udział był w ubiegłym roku wicewójt Daniel Niekrewicz. Bohaterami są i tak głównie strażacy...
24.03.2010
GRATULACJE DLA ELŻBIETY KWAŚNIEWICZ !!!
Była wójtowa została dziś (24 bm.) pełniącą obowiązki szefa lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Byłą wójt Lubiszyna Elżbietę Kwaśniewicz trudno przecenić. Powszechnie szanowana jest za dużą wiedzę oraz umiejętność zarządzania. Kiedy wczoraj z funkcji szefa lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa odwołany został Jarosław Gniazdowski, niemal oczywistym było iż funkcję dyrektora w tak ważnej instytucji może objąć tylko E. Kwaśniewicz, która w swojej karierze zdążyła już być nie tylko wójtem, ale również wicestarostą. Na razie tylko "pełni obowiązki" dyrektora ARiMR, ale wydaje się oczywistym, że szybko zostanie „pełnoprawnym” dyrektorem.
Byłą wójt Lubiszyna Elżbietę Kwaśniewicz trudno przecenić. Powszechnie szanowana jest za dużą wiedzę oraz umiejętność zarządzania. Kiedy wczoraj z funkcji szefa lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa odwołany został Jarosław Gniazdowski, niemal oczywistym było iż funkcję dyrektora w tak ważnej instytucji może objąć tylko E. Kwaśniewicz, która w swojej karierze zdążyła już być nie tylko wójtem, ale również wicestarostą. Na razie tylko "pełni obowiązki" dyrektora ARiMR, ale wydaje się oczywistym, że szybko zostanie „pełnoprawnym” dyrektorem.
RADNY OBARA, FLIP I FLAP ORAZ KOLEJNA ZADYMA...
Opadł kurz i wydawało się, że w gminie będzie wreszcie spokój, ale źli ludzie wciąż szukają emocji i odgrzewają stare tematy niczym mało smaczne kotlety schabowe.
Mało smaczna była awantura wokół uchwały obniżającej wójtowi Tadeuszowi Piotrowskiemu wynagrodzenie. Nietaktem było nie poddanie jej przez przewodniczącego Eugeniusza Leśniewskiego pod głosowanie po tym, gdy uchwałę uchyliła wojewoda Helena Hatka. „Czekam na opinię z Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego, bo mecenas Wisniewski odmówił mi parafowania tej uchwały” – tłumaczył przewodniczący Leśniewski. Sprawa ucichła, powody podjęcia uchwały zniknęły, ale awanturnicy wciąż „szukają krwi”. Podczas ostatniego (23 bm.) posiedzenia Komisji Rewizyjnej radny z Baczyny Jerzy Obara perorował o „pryncypialności”, „konsekwencji” oraz innych trudnych słowach, których raczej nie rozumie, a wszystko po to, by uchwała była kolejny raz głosowana. „Oszalał i ktoś go napuszcza, bo znów grozi rzuceniem mandatu” – mówi radny, który mając świadomość iż radny Obara jest manipulowany i podpuszczany przez dwie osoby z zewnątrz, nie chce podawać nazwiska. Komentarza odmawia też przewodniczący Leśniewski. „Nie chcę się w tej sprawie wypowiadać, bo gminie potrzeba spokoju” – mówi. Nie inaczej wójt Tadeusz Piotrowski, który wypowiedzi Obary nie traktuje poważnie. „Gada i odgraża się, ale konsekwencji to w jego deklaracjach nie ma. Ciężko pracuję, efekty widać gołym okiem i nie rozumiem o co temu zacnemu radnemu chodzi” – mówi wójt. Znawcy problemu w zamiarach radnego Obary doszukują się inspiracji „Flipa i Flapa”, bo tak właśnie określa się pewnego podobno błyskotliwego mecenasa i pewnego z całą pewnością leniwego radnego...
Mało smaczna była awantura wokół uchwały obniżającej wójtowi Tadeuszowi Piotrowskiemu wynagrodzenie. Nietaktem było nie poddanie jej przez przewodniczącego Eugeniusza Leśniewskiego pod głosowanie po tym, gdy uchwałę uchyliła wojewoda Helena Hatka. „Czekam na opinię z Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego, bo mecenas Wisniewski odmówił mi parafowania tej uchwały” – tłumaczył przewodniczący Leśniewski. Sprawa ucichła, powody podjęcia uchwały zniknęły, ale awanturnicy wciąż „szukają krwi”. Podczas ostatniego (23 bm.) posiedzenia Komisji Rewizyjnej radny z Baczyny Jerzy Obara perorował o „pryncypialności”, „konsekwencji” oraz innych trudnych słowach, których raczej nie rozumie, a wszystko po to, by uchwała była kolejny raz głosowana. „Oszalał i ktoś go napuszcza, bo znów grozi rzuceniem mandatu” – mówi radny, który mając świadomość iż radny Obara jest manipulowany i podpuszczany przez dwie osoby z zewnątrz, nie chce podawać nazwiska. Komentarza odmawia też przewodniczący Leśniewski. „Nie chcę się w tej sprawie wypowiadać, bo gminie potrzeba spokoju” – mówi. Nie inaczej wójt Tadeusz Piotrowski, który wypowiedzi Obary nie traktuje poważnie. „Gada i odgraża się, ale konsekwencji to w jego deklaracjach nie ma. Ciężko pracuję, efekty widać gołym okiem i nie rozumiem o co temu zacnemu radnemu chodzi” – mówi wójt. Znawcy problemu w zamiarach radnego Obary doszukują się inspiracji „Flipa i Flapa”, bo tak właśnie określa się pewnego podobno błyskotliwego mecenasa i pewnego z całą pewnością leniwego radnego...
ANIA FORTUNA I DOMINIKA ROZŚPIEWANE NA CAŁEGO
Dwie małe artystki z gminy Lubiszyn wzięły dziś (24 bm.) udział w specjalnym koncercie dla ważnych osobistości regionu oraz Gorzowa Wlkp.
Wszystko dzięki ich aktywności w gorzowskiej Akademii Muzyki i Promocji MiniDeMoll. Mieszkająca w Lubiszynie Ania Fortuna i Tarnowie Dominika Bagińska biorą udział w zajęciach od samego początku istnienia akademii, a na swoim koncie maja już nagrania do płyty muzycznej oraz występy w Domu Polskim w Berlinie. „Jestem pod ogromnym wrażeniem i dawno czegoś takiego nie słyszałem” – mówił członek Zarządu Województwa Lubuskiego Tomasz Hałas. „Już dziś zapraszam was na międzynarodowy przegląd piosenki dziecięcej na Długiem i będziecie tam głównym punktem programu” – mówił z kolei radny Rady Miejskiej w Gorzowie Wlkp. i prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im . Brata Krystyna Augustyn Wiernicki. „Będziecie ambasadorami Gorzowa w świecie” – dodawała wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Grażyna Wojciechowska. Koncert odbył się w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego i był elementem promocji przedsięwzięcia w środowiskach lubuskich decydentów. Już wkrótce MiniDeMoll wystąpią również w Lubiszynie.
Wszystko dzięki ich aktywności w gorzowskiej Akademii Muzyki i Promocji MiniDeMoll. Mieszkająca w Lubiszynie Ania Fortuna i Tarnowie Dominika Bagińska biorą udział w zajęciach od samego początku istnienia akademii, a na swoim koncie maja już nagrania do płyty muzycznej oraz występy w Domu Polskim w Berlinie. „Jestem pod ogromnym wrażeniem i dawno czegoś takiego nie słyszałem” – mówił członek Zarządu Województwa Lubuskiego Tomasz Hałas. „Już dziś zapraszam was na międzynarodowy przegląd piosenki dziecięcej na Długiem i będziecie tam głównym punktem programu” – mówił z kolei radny Rady Miejskiej w Gorzowie Wlkp. i prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im . Brata Krystyna Augustyn Wiernicki. „Będziecie ambasadorami Gorzowa w świecie” – dodawała wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Grażyna Wojciechowska. Koncert odbył się w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego i był elementem promocji przedsięwzięcia w środowiskach lubuskich decydentów. Już wkrótce MiniDeMoll wystąpią również w Lubiszynie.
JEZIORO MARWICKO: JEST LIST INTENCYJNY !
Informacje i spekulacje na temat inwestycji nad Jeziorem Marwicko dziś (24 bm.) stały się faktem.
„To już nie tylko plany i zamierzenia, ale konkrety” – nie kryje radości wicewójt Daniel Niekrewicz, który za sprawą „dreptał” od miesięcy. Do Urzędu Gminy trafił list intencyjny Marwicko Developlement Sp. Z o.o. w którym kierownictwo wyraża wolę budowy nad Jeziorem Marwicko osiedla domków jednorodzinnych, wykonania tam niezbędnej infrastruktury technicznej oraz zagospodarowania plaży nad samym jeziorem. „Chcą przy okazji budowy osiedla przywrócić jezioro i plażę amatorom rekreacji, wypoczynku oraz sportów wodnych” – mówi wicewójt Niekrewicz. Oczekiwania inwestorów są niewielkie, bo liczą głównie na pomoc merytoryczną oraz wsparcie w reprezentacji przed innymi jednostkami publicznymi. „Dajemy niewiele, a możemy zyskać całkiem sporo” – mówi wicewót.
„To już nie tylko plany i zamierzenia, ale konkrety” – nie kryje radości wicewójt Daniel Niekrewicz, który za sprawą „dreptał” od miesięcy. Do Urzędu Gminy trafił list intencyjny Marwicko Developlement Sp. Z o.o. w którym kierownictwo wyraża wolę budowy nad Jeziorem Marwicko osiedla domków jednorodzinnych, wykonania tam niezbędnej infrastruktury technicznej oraz zagospodarowania plaży nad samym jeziorem. „Chcą przy okazji budowy osiedla przywrócić jezioro i plażę amatorom rekreacji, wypoczynku oraz sportów wodnych” – mówi wicewójt Niekrewicz. Oczekiwania inwestorów są niewielkie, bo liczą głównie na pomoc merytoryczną oraz wsparcie w reprezentacji przed innymi jednostkami publicznymi. „Dajemy niewiele, a możemy zyskać całkiem sporo” – mówi wicewót.
DOMI Z MARSZAŁKIEM SEJMU
Kolejne wyróżnienie ambitnej dziewczynki z Tarnowa. Tym razem uczestniczyła w wąskim i niezwykle prestiżowym spotkaniu z drugą osobą w państwie.
Do spotkania marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i małej Dominiki, która na co dzień mieszka w Tarnowie, a uczy się w Gorzowie Wlkp., doszło dzisiaj (24 bm.) przy okazji wizyty tego polityka w regionie. Razem z nią w spotkaniu udział wzięło kilkoro innych dzieci. „Cieszę się z takich spotkań” – mówił marszałek Komorowski.
Do spotkania marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i małej Dominiki, która na co dzień mieszka w Tarnowie, a uczy się w Gorzowie Wlkp., doszło dzisiaj (24 bm.) przy okazji wizyty tego polityka w regionie. Razem z nią w spotkaniu udział wzięło kilkoro innych dzieci. „Cieszę się z takich spotkań” – mówił marszałek Komorowski.
BĘDZIE CHODNIK. DRZEWA JUŻ WYCINAJĄ...
Mieszkańcy Tarnowa mogą mieć powody do radości, bo rozpoczął się pierwszy etap prac w zakresie wykonania chodnika do gminnych terenów rekreacyjnych.
Sprawę jako pierwszy poruszył rok temu „Puls Tarnowa”, a swoimi zabiegami i subtelnym lobbingiem doprowadzili do skutku wójt Tadeusz Piotrowski oraz jego zastępca Daniel Niekrewicz. W pierwszej wersji do budowy chodnika miała być wykorzystana kostka polbrukowa, której od dwóch lat nie potrafi zagospodarować sołtys Grzegorz Miszkiewicz. Leży pod kościołem, mimo iż miała być przeznaczona na wyimaginowany i potrzebny jedynie kilku rodzinom parking. Władze gminy chciały wykorzystać materiał do budowy chodnika w kierunku gminnych terenów rekreacyjnych, ale okazało się iż kostka jest zbyt cienka. W międzyczasie Zarząd Dróg Wojewódzkich zadecydował, że chodnik wybuduje z własnych środków. Pierwsze prace już się rozpoczęły, a dowodem na to jest wycinka drzew po lewej stronie jezdni w kierunku boiska.
Sprawę jako pierwszy poruszył rok temu „Puls Tarnowa”, a swoimi zabiegami i subtelnym lobbingiem doprowadzili do skutku wójt Tadeusz Piotrowski oraz jego zastępca Daniel Niekrewicz. W pierwszej wersji do budowy chodnika miała być wykorzystana kostka polbrukowa, której od dwóch lat nie potrafi zagospodarować sołtys Grzegorz Miszkiewicz. Leży pod kościołem, mimo iż miała być przeznaczona na wyimaginowany i potrzebny jedynie kilku rodzinom parking. Władze gminy chciały wykorzystać materiał do budowy chodnika w kierunku gminnych terenów rekreacyjnych, ale okazało się iż kostka jest zbyt cienka. W międzyczasie Zarząd Dróg Wojewódzkich zadecydował, że chodnik wybuduje z własnych środków. Pierwsze prace już się rozpoczęły, a dowodem na to jest wycinka drzew po lewej stronie jezdni w kierunku boiska.
22.03.2010
KTO NA WÓJTA ? CORAZ WIĘCEJ PRETENDENTÓW...
Do wyborów jeszcze kilka miesięcy, ale każdy tydzień dostarcza nowych emocji. Jest już kilku pewniaków, a dzięki temu wybory zapowiadają się arcyciekawie.
„Jeśli zdecyduję się kandydować, bo nic nie jest oczywiste” – powiedział podczas ostatniej sesji Rady Gminy wójt Tadeusz Piotrowski, ale nikt spośród słuchających go raczej nie wierzył, że mógłby nie zdecydować się na walkę o reelekcję. Argumentów ma sporo – inwestycje drogowe, ośrodki zdrowia, rozbudowa szkoły, przedszkole oraz wiele innych. Niewątpliwym atutem jest również zastępca Daniel Niekrewicz, który wraz ze swoim szefem tworzy całkiem skuteczny duet. Problemem mogą być medialne oskarżenia przeciwników, ale obaj panowie dadzą raczej radę. Mocnym kandydatem, jeśli ostatecznie się zdecyduje, może być przewodniczący Eugeniusz Leśniewski. Opisywana przez „Puls” afera okazała się humbugiem i kolejny raz obnażyła słabość służb prawnych wójta Piotrowskiego. „Góra urodziła mysz” – komentuje jeden z radnych. Ciekawostką jest akces szefowej firmy „Polfur” Renaty Fortuny, która zadeklarowała iż zamierza ubiegać się o fotel wójta. „Skoro tutaj mieszkamy i mieszkać chcemy jak najdłużej, to leży nam na sercu, aby gmina się rozwijała, a mieszkańcom żyło się jak najlepiej”- powiedziała „PT”. Decyzja o tyle niespodziewana, że kilka dni wcześniej odwiesiła procedurę dotyczącą budowy nowej fermy, a ta ma dużą liczbę zwolenników, ale także nie mniejszą liczbę przeciwników. Jej atutem są wysokie kwalifikacje i predyspozycje w zakresie zarządzania. Mocnym kandydatem będzie z pewnością Michał Stolarz, który w czasach AWS-u pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także legitymuje się dyplomem doktora prawa. Nie znane są jeszcze decyzje Polskiego Stronnictwa Ludowego, które do wyboru ma dwóch mocnych kandydatów: Romana Końca, który jest obecnie wicedyrektorem w Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Elżbietę Kwaśniewicz, która jest szefową Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Oboje byli już wójtami, a także wicestarostami i stawia ich to w czołówce ewentualnych pretendentów do wójtowskiego fotela. Nie znane są decyzje dawnych zwolenników skazanego w seksaferze Andrzeja Leppera, którym – dziś już pod innym szyldem – przewodzi Sylwester Wojciuszkiewicz z Wysokiej. Możliwe, że postawią na pochodzącego z tej miejscowości Daniela Miłostana. „Spełnia nasze wymagania i dlatego moglibyśmy go poprzeć” – mówi jeden z członków grupki dawnych zwolenników wicepremiera z Zieleniowa. Sam Miłostan szans nie ma żadnych, a przysłowiowym „gwoździem do trumny” było obnażenie jego lenistwa w Radzie Gminy. Nie wziął udziału w 11 spośród 12 posiedzeń Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych. Na „polu walki” pozostaje jeszcze Tadeusz Karwasz, kompetentny administrator, szanowany mieszkaniec Baczyny oraz przedsiębiorca, który uzyskał całkiem dobry wynik w ostatnich wyborach. W wyborcze szranki może jeszcze stanąć tzw. „kandydat rezerwowy” z Tarnowa, który miałby być deską ratunku dla dawnych zwolenników Leppera z Wysokiej. Jego atutem jest wsparcie wpływowego i powszechnie „szanowanego” w środowisku najbardziej znanych w Polsce prawników mec. Henryka Wiśniewskiego.
„Jeśli zdecyduję się kandydować, bo nic nie jest oczywiste” – powiedział podczas ostatniej sesji Rady Gminy wójt Tadeusz Piotrowski, ale nikt spośród słuchających go raczej nie wierzył, że mógłby nie zdecydować się na walkę o reelekcję. Argumentów ma sporo – inwestycje drogowe, ośrodki zdrowia, rozbudowa szkoły, przedszkole oraz wiele innych. Niewątpliwym atutem jest również zastępca Daniel Niekrewicz, który wraz ze swoim szefem tworzy całkiem skuteczny duet. Problemem mogą być medialne oskarżenia przeciwników, ale obaj panowie dadzą raczej radę. Mocnym kandydatem, jeśli ostatecznie się zdecyduje, może być przewodniczący Eugeniusz Leśniewski. Opisywana przez „Puls” afera okazała się humbugiem i kolejny raz obnażyła słabość służb prawnych wójta Piotrowskiego. „Góra urodziła mysz” – komentuje jeden z radnych. Ciekawostką jest akces szefowej firmy „Polfur” Renaty Fortuny, która zadeklarowała iż zamierza ubiegać się o fotel wójta. „Skoro tutaj mieszkamy i mieszkać chcemy jak najdłużej, to leży nam na sercu, aby gmina się rozwijała, a mieszkańcom żyło się jak najlepiej”- powiedziała „PT”. Decyzja o tyle niespodziewana, że kilka dni wcześniej odwiesiła procedurę dotyczącą budowy nowej fermy, a ta ma dużą liczbę zwolenników, ale także nie mniejszą liczbę przeciwników. Jej atutem są wysokie kwalifikacje i predyspozycje w zakresie zarządzania. Mocnym kandydatem będzie z pewnością Michał Stolarz, który w czasach AWS-u pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także legitymuje się dyplomem doktora prawa. Nie znane są jeszcze decyzje Polskiego Stronnictwa Ludowego, które do wyboru ma dwóch mocnych kandydatów: Romana Końca, który jest obecnie wicedyrektorem w Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Elżbietę Kwaśniewicz, która jest szefową Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Oboje byli już wójtami, a także wicestarostami i stawia ich to w czołówce ewentualnych pretendentów do wójtowskiego fotela. Nie znane są decyzje dawnych zwolenników skazanego w seksaferze Andrzeja Leppera, którym – dziś już pod innym szyldem – przewodzi Sylwester Wojciuszkiewicz z Wysokiej. Możliwe, że postawią na pochodzącego z tej miejscowości Daniela Miłostana. „Spełnia nasze wymagania i dlatego moglibyśmy go poprzeć” – mówi jeden z członków grupki dawnych zwolenników wicepremiera z Zieleniowa. Sam Miłostan szans nie ma żadnych, a przysłowiowym „gwoździem do trumny” było obnażenie jego lenistwa w Radzie Gminy. Nie wziął udziału w 11 spośród 12 posiedzeń Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych. Na „polu walki” pozostaje jeszcze Tadeusz Karwasz, kompetentny administrator, szanowany mieszkaniec Baczyny oraz przedsiębiorca, który uzyskał całkiem dobry wynik w ostatnich wyborach. W wyborcze szranki może jeszcze stanąć tzw. „kandydat rezerwowy” z Tarnowa, który miałby być deską ratunku dla dawnych zwolenników Leppera z Wysokiej. Jego atutem jest wsparcie wpływowego i powszechnie „szanowanego” w środowisku najbardziej znanych w Polsce prawników mec. Henryka Wiśniewskiego.
KOLEJNY ODBIÓR SZKOŁY JUŻ ZA NAMI...
Lubiszyńska inwestycja rozbudowy Szkoły Podstawowej zalicza kolejne odbiory i w ciągu kilkunastu dni powinna posiadać już wszelkie niezbędne pozwolenia.
„Realizować taką inwestycję w dzisiejszych czasach nie jest łatwo, a najwięcej trudności sprawia sprostanie wymaganiom prawnym, sanitarnym, pożarowym i budowlanym” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz, który każdego tygodnia bierze udział w kolejnych ekspedycjach certyfikujących lubiszyńską inwestycję. Szkoła posiada już pozytywne decyzje Państwowej Straży Pożarnej oraz Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej. Dzisiaj stosownych odbiorów dokonywali urzędnicy Powiatowego Nadzoru Budowlanego. „Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale decyzje wydaja kompetentni urzędnicy” – tłumaczy wicewojt Niekrewicz. Nie trudno zgadnąć, że tak kosztowna i mentalnie przełomowa inwestycja, to dla władz gminy duże przeżycie, a kolejne kontrole i analizy, to dodatkowy stres. „Wiemy, że wszystko jest raczej w najlepszym porządku, ale emocje są zawsze” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski.
„Realizować taką inwestycję w dzisiejszych czasach nie jest łatwo, a najwięcej trudności sprawia sprostanie wymaganiom prawnym, sanitarnym, pożarowym i budowlanym” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz, który każdego tygodnia bierze udział w kolejnych ekspedycjach certyfikujących lubiszyńską inwestycję. Szkoła posiada już pozytywne decyzje Państwowej Straży Pożarnej oraz Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej. Dzisiaj stosownych odbiorów dokonywali urzędnicy Powiatowego Nadzoru Budowlanego. „Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale decyzje wydaja kompetentni urzędnicy” – tłumaczy wicewojt Niekrewicz. Nie trudno zgadnąć, że tak kosztowna i mentalnie przełomowa inwestycja, to dla władz gminy duże przeżycie, a kolejne kontrole i analizy, to dodatkowy stres. „Wiemy, że wszystko jest raczej w najlepszym porządku, ale emocje są zawsze” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski.
KANALIZACJA BACZYNA - MARWICE ?
Wójt oraz jego zastępca wzięli dzisiaj (22 bm.) udział w posiedzeniu Związku Celowego Gmin MG-6.
Sam wójt Tadeusz Piotrowski jest członkiem Zarządu MG -6, a działalność w tej strukturze to kilkanaście posiedzeń w miesiącu w których udział bierze również wicewójt Daniel Niekrewicz. Podczas dzisiejszego posiedzenia rozmawiano o koncepcji szerokopasmowego Internetu dla Gorzowa Wlkp. oraz ościennych gmin, a także nad projektem dotyczącym budowy 166 km odcinka kanalizacji sanitarnej i 63 km odcinka sieci wodociągowej. Realizacja projektu na obszarze gminy Lubiszyn dotyczy odcinka Marwice – Baczyna i jest szansa, że inwestycja dojdzie wreszcie do skutku. „Istnieją pewne zawirowania prawne w obszarze ministerialnych kompetencji, ale nasz odcinek jest raczej pewny” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz. W skład Związku Celowego Gmin MG-6, oprócz Gorzowa Wlkp., wchodzi także Santok, Kłodawa, Deszczno, Bogdaniec oraz Lubiszyn.
Sam wójt Tadeusz Piotrowski jest członkiem Zarządu MG -6, a działalność w tej strukturze to kilkanaście posiedzeń w miesiącu w których udział bierze również wicewójt Daniel Niekrewicz. Podczas dzisiejszego posiedzenia rozmawiano o koncepcji szerokopasmowego Internetu dla Gorzowa Wlkp. oraz ościennych gmin, a także nad projektem dotyczącym budowy 166 km odcinka kanalizacji sanitarnej i 63 km odcinka sieci wodociągowej. Realizacja projektu na obszarze gminy Lubiszyn dotyczy odcinka Marwice – Baczyna i jest szansa, że inwestycja dojdzie wreszcie do skutku. „Istnieją pewne zawirowania prawne w obszarze ministerialnych kompetencji, ale nasz odcinek jest raczej pewny” – tłumaczy wicewójt Daniel Niekrewicz. W skład Związku Celowego Gmin MG-6, oprócz Gorzowa Wlkp., wchodzi także Santok, Kłodawa, Deszczno, Bogdaniec oraz Lubiszyn.
21.03.2010
BABSKIE ŚPIEWANIE W LUBISZYNIE
Kolejna niezwykła i wyjatkowa inicjatywa Henryka Zonemana oraz skupionych wokół niego osób. Kilkadziesiąt kobiet spotkało się w niedzielne (21 bm.) popołudnie na sali wiejskiej w Lubiszynie.
„Chodzi o intergację środowisk, przeciwdziałanie wykluczeniu oraz stworzenie płaszczyzny do prezentacji pomysłów oraz talentów na forum publicznym” – mówi o inicjatywie jej pomysłodawca i twórca Henryk Zoneman. Całość prowadził radny i lider Wielkiej Orkiesty Światecznej Pomocy Wojciech Zwieruho. „Jestem wszędzie tam, gdzie ludzie chcą działać, spotykać się oraz promieniować dobrą energią” – powiedział „PT”. „Babskie śpiewanie”, bo pod takim hasłem odbyła się dzisiejsza impreza, uświetniły występy Karoliny Sobczak ze Ściechowa, pochodzącego z Marwic Stanisława Jaroszyńskiego oraz trudnych do przecenienia „Tarnowianek”. „Cieszę się, że Stasiu się tu objawił i udowadnia, że wciąż jest w formie” – mówi Zwieruho, który imprezę wykorzystał do uhonorowania zaangażowanych w organizację gminnego finału WOŚP. Wśród wyróżnionych znalazły się m.in. Teresa Krupieńczyk, Ewa Czyżniejewska, Małgorzata Miszkiewicz oraz słynący z produkcji smacznego jedzenia Zespół CARITAS z Lubiszyna. Impreza jest elementem pewnej całości i odbywać się będą kolejne, a każda z nich dotyczyć będzie innego obszaru oraz środowiska. „Tworzę płaszczyznę, a wszystko jest żywe i elastyczne” – mówi Zoneman. Jedno jest pewne, że to kolejny dowód na to, że ten człowiek nie tylko chce i potrafi, ale wciąż ma nowe pomysły…
„Chodzi o intergację środowisk, przeciwdziałanie wykluczeniu oraz stworzenie płaszczyzny do prezentacji pomysłów oraz talentów na forum publicznym” – mówi o inicjatywie jej pomysłodawca i twórca Henryk Zoneman. Całość prowadził radny i lider Wielkiej Orkiesty Światecznej Pomocy Wojciech Zwieruho. „Jestem wszędzie tam, gdzie ludzie chcą działać, spotykać się oraz promieniować dobrą energią” – powiedział „PT”. „Babskie śpiewanie”, bo pod takim hasłem odbyła się dzisiejsza impreza, uświetniły występy Karoliny Sobczak ze Ściechowa, pochodzącego z Marwic Stanisława Jaroszyńskiego oraz trudnych do przecenienia „Tarnowianek”. „Cieszę się, że Stasiu się tu objawił i udowadnia, że wciąż jest w formie” – mówi Zwieruho, który imprezę wykorzystał do uhonorowania zaangażowanych w organizację gminnego finału WOŚP. Wśród wyróżnionych znalazły się m.in. Teresa Krupieńczyk, Ewa Czyżniejewska, Małgorzata Miszkiewicz oraz słynący z produkcji smacznego jedzenia Zespół CARITAS z Lubiszyna. Impreza jest elementem pewnej całości i odbywać się będą kolejne, a każda z nich dotyczyć będzie innego obszaru oraz środowiska. „Tworzę płaszczyznę, a wszystko jest żywe i elastyczne” – mówi Zoneman. Jedno jest pewne, że to kolejny dowód na to, że ten człowiek nie tylko chce i potrafi, ale wciąż ma nowe pomysły…
NAWROCKI TO DOBRY RADNY I NALEŻY GO WSPIERAĆ
W cieniu dyskusji o kandydatach do rad gmin i powiatów umyka zaangażowanie osób, które reprezentują mieszkańców gminy Lubiszyn w Sejmiku Województwa Lubuskiego.
Bez wątpienia radny Maciej Nawrocki jest zainteresowany wszystkim tym, co dzieje się w gminie Lubiszyn. „Interesuje się naszymi sprawami jak mało kto. Przyjeżdża, podpowiada i wspiera w konkretnych przedsięwzięciach” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski. Wójt nie ukrywa, że ujęcie remontu drogi wojewódzkiej w planie modernizacji na lata 2010 – 2011 to w dużej mierze zasługa radnego Nawrockiego. „Mieszkańcy powinni wiedzieć, że to również efekt jego wsparcia” – mówi. Sam radny na co dzień jest dyrektorem gorzowskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego, a mandat w Sejmiku Województwa Lubuskiego sprawuje od 2006 roku. „Największą ilość głosów otrzymałem w gminie Lubiszyn, a to zobowiązuje” – komentuje Nawrocki. O jego skuteczności świadczy pozyskanie dla szpitala w Gorzowie nowej gammakamery do diagnozy tarczycy i mięśnia sercowego. „To nie tylko moja zasługa, ale przecież to mój obowiazek, aby działać na rzecz tych, którzy mnie wybrali” – przyznaje skromnie radny wojewódzki. Radny Nawrocki jest osobą niezwykle lojalną, co było nawet przedmiotem publicznych zarzutów. Krytykowano go, że w swojej działalności wspiera bliskich swoim poglądom działaczy, ale ten tłumaczył to wojskową solidarnością. „Ja byłem oficerem Wojska Polskiego i nigdy nie zostawiam ludzi, z którymi współpracuję” – mówił we wrześniu 2009 roku w „Gazecie Wyborczej”. W sejmiku działa w komisjach sportu, kultury i edukacji, a także służby zdrowia i polityki społecznej. Nie ustaje też w działalności społecznej. Już 24 marca br. do gorzowskiej „Słowianki” pojedzie pierwsza grupa dzieci, a następne – we współpracy ze Stowarzyszeniem „Wspólnota” oraz szkołą Podstawową w Lubiszynie – będą jeździć co miesiąc. Wszystko osobiście i z własnych środków finansuje radny Maciej Nawrocki. „Cieszę się z tego wsparcia dla naszych dzieci i takich ludzi należy wspierać” – mówi radny i przewodniczący „Wspólnoty” Wojciech Zwieruho. „Maciek zawsze miał żyłkę społecznika” – mówi wójt Piotrowski, który zna Nawrockiego od wielu lat.
Bez wątpienia radny Maciej Nawrocki jest zainteresowany wszystkim tym, co dzieje się w gminie Lubiszyn. „Interesuje się naszymi sprawami jak mało kto. Przyjeżdża, podpowiada i wspiera w konkretnych przedsięwzięciach” – mówi wójt Tadeusz Piotrowski. Wójt nie ukrywa, że ujęcie remontu drogi wojewódzkiej w planie modernizacji na lata 2010 – 2011 to w dużej mierze zasługa radnego Nawrockiego. „Mieszkańcy powinni wiedzieć, że to również efekt jego wsparcia” – mówi. Sam radny na co dzień jest dyrektorem gorzowskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego, a mandat w Sejmiku Województwa Lubuskiego sprawuje od 2006 roku. „Największą ilość głosów otrzymałem w gminie Lubiszyn, a to zobowiązuje” – komentuje Nawrocki. O jego skuteczności świadczy pozyskanie dla szpitala w Gorzowie nowej gammakamery do diagnozy tarczycy i mięśnia sercowego. „To nie tylko moja zasługa, ale przecież to mój obowiazek, aby działać na rzecz tych, którzy mnie wybrali” – przyznaje skromnie radny wojewódzki. Radny Nawrocki jest osobą niezwykle lojalną, co było nawet przedmiotem publicznych zarzutów. Krytykowano go, że w swojej działalności wspiera bliskich swoim poglądom działaczy, ale ten tłumaczył to wojskową solidarnością. „Ja byłem oficerem Wojska Polskiego i nigdy nie zostawiam ludzi, z którymi współpracuję” – mówił we wrześniu 2009 roku w „Gazecie Wyborczej”. W sejmiku działa w komisjach sportu, kultury i edukacji, a także służby zdrowia i polityki społecznej. Nie ustaje też w działalności społecznej. Już 24 marca br. do gorzowskiej „Słowianki” pojedzie pierwsza grupa dzieci, a następne – we współpracy ze Stowarzyszeniem „Wspólnota” oraz szkołą Podstawową w Lubiszynie – będą jeździć co miesiąc. Wszystko osobiście i z własnych środków finansuje radny Maciej Nawrocki. „Cieszę się z tego wsparcia dla naszych dzieci i takich ludzi należy wspierać” – mówi radny i przewodniczący „Wspólnoty” Wojciech Zwieruho. „Maciek zawsze miał żyłkę społecznika” – mówi wójt Piotrowski, który zna Nawrockiego od wielu lat.
WIOSKA NAD JEZIOREM OŻYWI WSZYSTKO
Realizacja nowoczesnej wioski nad Jeziorem Marwice jest coraz bliższa finalizacji. Nie mała to zasługa przychylności Nadleśnictwa Bogdaniec oraz zaangażowania samych inwestorów. Docelowo zostanie tam wybudowanych ponad 60 domków.
Inwestycji poświęcone było piątkowe (19 bm.) spotkanie w którym oprócz inwestorów wziął również udział wicewójt Daniel Niekrewicz. Prace są na etapie dodatkowych zmian w studium zagospodarowania przestrzennego, które będzie obejmowało także plażę oraz elementy związane z turystyką. ”Trwają rozmowy i najbardziej cieszy, że niezwykle przychylnie do wszelkich propozycji i rozwiązań ustosunkowane jest Nadleśnictwo Bogdaniec oraz sam nadleśniczy Pietkun” – mówi wicewójt Niekrewicz. Taka postawa zarządców lasów jest niezwykle ważna i stwarza perspektywę tego, że Jezioro Marwicko w przyszłości znów zacznie tętnić zorganizowanym życiem. Niestety nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać, gdyż sama plaża nie ma jednego właściciela, ale kilku: Agencję Nieruchomości Rolnych, Nadleśnictwo Bogdaniec oraz Urząd Marszałkowski. Radości z perspektywy ożywienia rekreacji nad jeziorem nie kryje sołtys Roman Gajda. „Kiedyś jeździły tu trzy pełne autobusy, jeden za drugim, a plaża pękała w szwach. Wierzę, że dzięki inwestorom uda się ten stan przywrócić” – mówi Gajda, który zapowiada wszelką pomoc, żeby tylko nad jeziorem zaczęło się coś dziać.
Inwestycji poświęcone było piątkowe (19 bm.) spotkanie w którym oprócz inwestorów wziął również udział wicewójt Daniel Niekrewicz. Prace są na etapie dodatkowych zmian w studium zagospodarowania przestrzennego, które będzie obejmowało także plażę oraz elementy związane z turystyką. ”Trwają rozmowy i najbardziej cieszy, że niezwykle przychylnie do wszelkich propozycji i rozwiązań ustosunkowane jest Nadleśnictwo Bogdaniec oraz sam nadleśniczy Pietkun” – mówi wicewójt Niekrewicz. Taka postawa zarządców lasów jest niezwykle ważna i stwarza perspektywę tego, że Jezioro Marwicko w przyszłości znów zacznie tętnić zorganizowanym życiem. Niestety nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać, gdyż sama plaża nie ma jednego właściciela, ale kilku: Agencję Nieruchomości Rolnych, Nadleśnictwo Bogdaniec oraz Urząd Marszałkowski. Radości z perspektywy ożywienia rekreacji nad jeziorem nie kryje sołtys Roman Gajda. „Kiedyś jeździły tu trzy pełne autobusy, jeden za drugim, a plaża pękała w szwach. Wierzę, że dzięki inwestorom uda się ten stan przywrócić” – mówi Gajda, który zapowiada wszelką pomoc, żeby tylko nad jeziorem zaczęło się coś dziać.
MIESZKAŃCY NIE CIESZĄ SIĘ Z RADNEGO LENIA...
Nie milkną negatywne komentarze mieszkańców Wysokiej na temat leniwego radnego, który nie uczestniczył w wiekszości posiedzeń komisji budżetowej oraz jednej czwartej sesji Rady Gminy.
Sprawa wywołała wiele emocji, bo radny Daniel Miłostan kreuje się na samorządowca niezwykle zaangażowanego. Tymczasem z ujawnionych przez przewodniczacego Rady Gminy Eugeniusza Lesniewskiego danych wynika, że nie uczestniczył w aż 11 z 12 posiedzeń Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych. Nie zgłosił też żadnego wniosku na piśmie, a także nie uczestniczył w jednej czwartych sesji Rady Gminy. „To co z niego za radny? Jeśli nie uczestniczył, to po co w ogóle został radnym” – mówi „PT” Jolanta Ukleja z Wysokiej. Wtóruje mu Jadwiga Miszczyńska, która podkreśla, że dane o aktywności radnego Miłostana w komisji bardzo ją rozczarowały. „Przecież to bardzo wazne, aby uczestniczył, bo tam pracowano nad tegorocznymi podatkami, które poszły w górę. Jestem niezadowolona” – Miszczyńska. Podobnego zdania jest Zofia Lisiecka z Wysokiej, która zachowanie radnego przyrównuje do obrazów pustej sali plenarnej w Sejmie. „Po to jest się radnym, żeby brać udział w takich posiedzeniach i pracować dla tych, którzy go wybrali” – mówi. „On tu przecież nawet nie mieszka” – dodaje Marta Czerniecka z Wysokiej. Jakby na przeciwnym biegunie znajduje się głos Ewy Domicz, która uważa iż w Wysokiej radny Miłostan wywiązuje się ze swoich zadań dobrze. „A czy chodzi na te komisje, to my nie wiemy, bo i skąd mamy to wiedzieć” – uważa Domicz. Sprawy nie chciał komentować niedawny fan skazanego w seksaferze Andrzeja Leppera z Wysokiej, a obecnie mało znaczący aktywista Platformy Obywatelskiej Sylwester Wojciuszkiewicz. „Mój komentarz byłby dla pana wodą na młyn” – powiedział „PT” i trudno odmówić mu racji, bo nie często się zdarza, by radny nie uczestniczył w pracy komisji budżetowej nad podatkami, a potem podpisywał list protestujący przeciw ich stawkom.
Sprawa wywołała wiele emocji, bo radny Daniel Miłostan kreuje się na samorządowca niezwykle zaangażowanego. Tymczasem z ujawnionych przez przewodniczacego Rady Gminy Eugeniusza Lesniewskiego danych wynika, że nie uczestniczył w aż 11 z 12 posiedzeń Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych. Nie zgłosił też żadnego wniosku na piśmie, a także nie uczestniczył w jednej czwartych sesji Rady Gminy. „To co z niego za radny? Jeśli nie uczestniczył, to po co w ogóle został radnym” – mówi „PT” Jolanta Ukleja z Wysokiej. Wtóruje mu Jadwiga Miszczyńska, która podkreśla, że dane o aktywności radnego Miłostana w komisji bardzo ją rozczarowały. „Przecież to bardzo wazne, aby uczestniczył, bo tam pracowano nad tegorocznymi podatkami, które poszły w górę. Jestem niezadowolona” – Miszczyńska. Podobnego zdania jest Zofia Lisiecka z Wysokiej, która zachowanie radnego przyrównuje do obrazów pustej sali plenarnej w Sejmie. „Po to jest się radnym, żeby brać udział w takich posiedzeniach i pracować dla tych, którzy go wybrali” – mówi. „On tu przecież nawet nie mieszka” – dodaje Marta Czerniecka z Wysokiej. Jakby na przeciwnym biegunie znajduje się głos Ewy Domicz, która uważa iż w Wysokiej radny Miłostan wywiązuje się ze swoich zadań dobrze. „A czy chodzi na te komisje, to my nie wiemy, bo i skąd mamy to wiedzieć” – uważa Domicz. Sprawy nie chciał komentować niedawny fan skazanego w seksaferze Andrzeja Leppera z Wysokiej, a obecnie mało znaczący aktywista Platformy Obywatelskiej Sylwester Wojciuszkiewicz. „Mój komentarz byłby dla pana wodą na młyn” – powiedział „PT” i trudno odmówić mu racji, bo nie często się zdarza, by radny nie uczestniczył w pracy komisji budżetowej nad podatkami, a potem podpisywał list protestujący przeciw ich stawkom.
20.03.2010
Z DONOSEM NA PULS POD PRZYKRYCIEM "RADY SOŁECKIEJ TARNOWA"
Sprawa jest tajemnicza, ale również śmieszna. Jest donos na policję, wskazany autor i podejrzany, ale okazuje się, że to zwykła fałszywka. Pozostaje wątpliwość, bo mimo podszycia się pod Radę Sołecką Wsi Tarnów jej szef do dziś nie podjął żadnych kroków…
Pod donosem do prokuratury, który dotyczy faktu, że papierowy „Puls Tarnowa” był wydawany jeszcze przed jego rejestracją w Sądzie Okręgowym, podpisała się „Rada Sołecka Wsi Tarnów”. Może byłaby to prawda, gdyby nie to, że donos dotyczy okresu, gdy rada nie schodziła z „Puls” – owskich łam, a same pismo redagowane było we współpracy z sołtysem Grzegorzem Miszkiewiczem oraz innymi osobami. „Wpadł mi w ręce kolejny numer organu prasowego sołtysa Miszkiewicza(…).Wszystkie działania redakcji idą w kierunku: albo się zgadzasz z sołtysem albo jesteś źle odbierany przez wieś” – pisał w „Wieściach Lubiszyńskich” z 2007 roku ”Internauta z Tarnowa”. „Kościelny Zdzisław Zakrzewski zamówił sobie prenumeratę z dostawą do domu” – pisała 19 sierpnia 2007 roku „Gazeta Lubuska”. „Każdy siada ze swoim numerem i czyta. Potem się z tego śmiejemy, bo znamy kulisy powstawania artykułów. Że w którymś miejscu trzeba było historię ubarwić, a gdzieś był kłopot z zebraniem materiału” – opowiadała w tym samym artykule „GL” żona sołtysa Małgorzata Miszkiewicz. Nie dziwi więc, że na Policji Miszkiewicz zeznał, że ani on, ani nikt inny z Rady Sołeckiej, donosu nie złożył. Zaniedbanie być może naprawi wójt gminy Tadeusz Piotrowski. ”Nie można podszywać się pod organ pomocniczy samorządu jakim jest sołectwo” – powiedział w niedzielę (21 bm.) „PT”. Pozostaje kwestia treści donosu. „W warunkach polskich rejestracja tytułu jest obowiązkowa, ale ma w istocie jeden cel – niedopuszczenie na rynek tytułów, których rejestracja stanowiłaby naruszenie prawa do ochrony nazwy i istniejącego już tytułu prasowego, a więc obrona przed nieuczciwą konkurencją” - tłumaczy "PT" mecenas Renata Caban – Bagińska. Zaznacza tym samym, że taka sytuacja miała już w Polsce miejsce i dotyczyła wydawanego od 1945 roku dziennika w Poznaniu. „Rejestracja tytułów prasowych w sądowych rejestrach ma na celu jedynie zapobieżenie istnieniu na rynku prasowym pism o identycznych tytułach” – tłumaczy mec. Caban – Bagińska. Sama sprawa to ciąg kilkudziesięciu donosów i dziwnych SMS-ów, które zdaniem większości wtajemniczonych są autorstwa dwóch osób „zaangażowanych” – publicznie i biznesowo – z miejscowości położonej 6 km od Tarnowa w kierunku Gorzowa...
Pod donosem do prokuratury, który dotyczy faktu, że papierowy „Puls Tarnowa” był wydawany jeszcze przed jego rejestracją w Sądzie Okręgowym, podpisała się „Rada Sołecka Wsi Tarnów”. Może byłaby to prawda, gdyby nie to, że donos dotyczy okresu, gdy rada nie schodziła z „Puls” – owskich łam, a same pismo redagowane było we współpracy z sołtysem Grzegorzem Miszkiewiczem oraz innymi osobami. „Wpadł mi w ręce kolejny numer organu prasowego sołtysa Miszkiewicza(…).Wszystkie działania redakcji idą w kierunku: albo się zgadzasz z sołtysem albo jesteś źle odbierany przez wieś” – pisał w „Wieściach Lubiszyńskich” z 2007 roku ”Internauta z Tarnowa”. „Kościelny Zdzisław Zakrzewski zamówił sobie prenumeratę z dostawą do domu” – pisała 19 sierpnia 2007 roku „Gazeta Lubuska”. „Każdy siada ze swoim numerem i czyta. Potem się z tego śmiejemy, bo znamy kulisy powstawania artykułów. Że w którymś miejscu trzeba było historię ubarwić, a gdzieś był kłopot z zebraniem materiału” – opowiadała w tym samym artykule „GL” żona sołtysa Małgorzata Miszkiewicz. Nie dziwi więc, że na Policji Miszkiewicz zeznał, że ani on, ani nikt inny z Rady Sołeckiej, donosu nie złożył. Zaniedbanie być może naprawi wójt gminy Tadeusz Piotrowski. ”Nie można podszywać się pod organ pomocniczy samorządu jakim jest sołectwo” – powiedział w niedzielę (21 bm.) „PT”. Pozostaje kwestia treści donosu. „W warunkach polskich rejestracja tytułu jest obowiązkowa, ale ma w istocie jeden cel – niedopuszczenie na rynek tytułów, których rejestracja stanowiłaby naruszenie prawa do ochrony nazwy i istniejącego już tytułu prasowego, a więc obrona przed nieuczciwą konkurencją” - tłumaczy "PT" mecenas Renata Caban – Bagińska. Zaznacza tym samym, że taka sytuacja miała już w Polsce miejsce i dotyczyła wydawanego od 1945 roku dziennika w Poznaniu. „Rejestracja tytułów prasowych w sądowych rejestrach ma na celu jedynie zapobieżenie istnieniu na rynku prasowym pism o identycznych tytułach” – tłumaczy mec. Caban – Bagińska. Sama sprawa to ciąg kilkudziesięciu donosów i dziwnych SMS-ów, które zdaniem większości wtajemniczonych są autorstwa dwóch osób „zaangażowanych” – publicznie i biznesowo – z miejscowości położonej 6 km od Tarnowa w kierunku Gorzowa...
18.03.2010
PRZEDSIEBIORCY CHCĄ NIŻSZYCH PODATKÓW. RADNY LEŃ TEŻ SIĘ PODPISUJE...
Przedsiębiorcy z Baczyny przesłali do władz gminy dezyderat na temat wysokości podatków w tegorocznym budżecie. Autorom trudno odmówić racji, ale trzeba też przyznać, że powinni zwrócić większą uwagę na to z kim podpisują się pod jednym pismem.
Przedsiębiorcy kwestionują zasadność uchwalenia w tegorocznym budżecie tak wysokich podatków, które ich zdaniem nie służą rozwojowi gminy, uderzają w najsłabszych i są znacznie wyższe niż innych gminach. „Mamy prawie sto tysięcy niedoboru w budżecie z tytułu podatku rolnego i w jakiś sposób trzeba te pieniądze znaleźć. Poza tym nie jest prawdą, że inne gminy mają te podatki niższe – w Kłodawie, Bogdańcu czy Witnicy te stawki są wyższe” – tłumaczy wójt Tadeusz Piotrowski. Pod pismem do wójta oraz przewodniczącego Eugeniusza Leśniewskiego podpisały się tak znamienite osoby jak Wojciech Fabisiak, Czesław Krupieńczyk, Tadeusz Karwasz, Józef Borek czy Krzysztof Klonowicz, ale nie obyło się też bez niezawinionej przez nich „wpadki”. Pod pismem widnieje podpis radnego Daniela Miłostana, który również krytykuje zasadność uchwalenia tak wysokich podatków, chociaż wiadomo iż budżet wypracowuje się podczas prac w komisjach, a ten - jako członek Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych - nie uczestniczył w aż 11 na 12 posiedzeń tego gremium. Nie brał też udziału w sesji budżetowej Rady Gminy, na której podatki były przegłosowywane, chociaż dwie godziny później w sali obok uczestniczył w uroczystym obiedzie radnych. Żal o lekceważenie prac nad budżetem mają do niego sołtys oraz wyborcy z Wysokiej.
Przedsiębiorcy kwestionują zasadność uchwalenia w tegorocznym budżecie tak wysokich podatków, które ich zdaniem nie służą rozwojowi gminy, uderzają w najsłabszych i są znacznie wyższe niż innych gminach. „Mamy prawie sto tysięcy niedoboru w budżecie z tytułu podatku rolnego i w jakiś sposób trzeba te pieniądze znaleźć. Poza tym nie jest prawdą, że inne gminy mają te podatki niższe – w Kłodawie, Bogdańcu czy Witnicy te stawki są wyższe” – tłumaczy wójt Tadeusz Piotrowski. Pod pismem do wójta oraz przewodniczącego Eugeniusza Leśniewskiego podpisały się tak znamienite osoby jak Wojciech Fabisiak, Czesław Krupieńczyk, Tadeusz Karwasz, Józef Borek czy Krzysztof Klonowicz, ale nie obyło się też bez niezawinionej przez nich „wpadki”. Pod pismem widnieje podpis radnego Daniela Miłostana, który również krytykuje zasadność uchwalenia tak wysokich podatków, chociaż wiadomo iż budżet wypracowuje się podczas prac w komisjach, a ten - jako członek Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych - nie uczestniczył w aż 11 na 12 posiedzeń tego gremium. Nie brał też udziału w sesji budżetowej Rady Gminy, na której podatki były przegłosowywane, chociaż dwie godziny później w sali obok uczestniczył w uroczystym obiedzie radnych. Żal o lekceważenie prac nad budżetem mają do niego sołtys oraz wyborcy z Wysokiej.
17.03.2010
KOLEJNA WPADKA MECENASA ?
Kolejny raz okazuje się, że gminę Lubiszyn powinien obsługiwać prawnik mniej kontrowersyjny i mniej zaangażowany, ale bardziej merytoryczny.
We wtorek(16 bm.) mec. Henryk Wiśniewski reprezentował gminną jednostkę przed sądem drugiej instancji i kolejny raz przegrał. Rzecz dotyczyła sporu Zespołu Szkół w Baczynie z byłym dyrektorem Romanem Grochowskim. „Nie mam do nikogo żalu, bo sama nigdy w sądzie nie byłam, ale wydawało mi się, że jeśli jest adwokat, to powinien się chociaż odezwać” – mówi dyrektor Jolanta Gintowt z Baczyny. Tak czy inaczej, sprawa została przegrana, a byłemu dyrektorowi należą się całkiem pokaźne kwoty. To nie pierwsza wpadka mec. Wisniewskiego. W listopadzie popadł w konflikt interesów, reprezentując w tej samej sprawie gminę Lubiszyn oraz Nadleśnictwo Dębno. „Taka sytuacja jest niedopuszczalna” – mówił 18 stycznia w „Gazecie Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski. Sprawą zajmuje się Okręgowa Izba Adwokacka. To jednak nie koniec, bo żal do mecenasa mają również radni oraz ich szef Eugeniusz Leśniewski, gdyż podejmując 30 grudnia ub. r. uchwałę w sprawie obniżenia wynagrodzenia wójtowi, byli przekonani iż wszystko jest zgodne z prawem, chociaż wojewoda Helena Hatka uznała inaczej. „Uchwała była z mecenasem konsultowana i miałem świadomość tego, że wszystko jest w porządku” – mówił dziś (17 bm.)”PT” przewodniczący E. Leśniewski. Na odejście mec. Wiśniewskiego nie ma co liczyć, gdyż posiada on jakiś tajemniczy klucz, wytrych lub po prostu hak... do umysłu wójta Piotrowskiego, ale jest faktem iż z jego usług zrezygnował już niezwykle profesjonalny Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Wniosek? Profesjonalizm jest odwrotnie proporcjonalny do zapotrzebowania na usługi prawne mec. Wisniewskiego…
We wtorek(16 bm.) mec. Henryk Wiśniewski reprezentował gminną jednostkę przed sądem drugiej instancji i kolejny raz przegrał. Rzecz dotyczyła sporu Zespołu Szkół w Baczynie z byłym dyrektorem Romanem Grochowskim. „Nie mam do nikogo żalu, bo sama nigdy w sądzie nie byłam, ale wydawało mi się, że jeśli jest adwokat, to powinien się chociaż odezwać” – mówi dyrektor Jolanta Gintowt z Baczyny. Tak czy inaczej, sprawa została przegrana, a byłemu dyrektorowi należą się całkiem pokaźne kwoty. To nie pierwsza wpadka mec. Wisniewskiego. W listopadzie popadł w konflikt interesów, reprezentując w tej samej sprawie gminę Lubiszyn oraz Nadleśnictwo Dębno. „Taka sytuacja jest niedopuszczalna” – mówił 18 stycznia w „Gazecie Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski. Sprawą zajmuje się Okręgowa Izba Adwokacka. To jednak nie koniec, bo żal do mecenasa mają również radni oraz ich szef Eugeniusz Leśniewski, gdyż podejmując 30 grudnia ub. r. uchwałę w sprawie obniżenia wynagrodzenia wójtowi, byli przekonani iż wszystko jest zgodne z prawem, chociaż wojewoda Helena Hatka uznała inaczej. „Uchwała była z mecenasem konsultowana i miałem świadomość tego, że wszystko jest w porządku” – mówił dziś (17 bm.)”PT” przewodniczący E. Leśniewski. Na odejście mec. Wiśniewskiego nie ma co liczyć, gdyż posiada on jakiś tajemniczy klucz, wytrych lub po prostu hak... do umysłu wójta Piotrowskiego, ale jest faktem iż z jego usług zrezygnował już niezwykle profesjonalny Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Wniosek? Profesjonalizm jest odwrotnie proporcjonalny do zapotrzebowania na usługi prawne mec. Wisniewskiego…
LENIWY RADNY MYŚLI O WÓJTOWANIU...
To skandal i ogromne nieporozumienie, że leniwy radny próbuje wypowiadać się na temat budżetu nad którym w ogóle nie pracował. „Radny leń” – chciałby też być wójtem, ale wyborcy mają go już dość.
Chociaż kreuje się na profesjonalistę i fachowca, a przedsiębiorcom opowiadał w Baczynie dyrdymały na temat podatków, to jest zwykłym samorządowym leniem, który „olał” w 2009 roku prawie wszystkie komisje budżetu i spraw gospodarczych. Według informacji jakie przekazał dzisiaj (16 bm.) „Pulsowi” przewodniczący Rady Eugeniusz Leśniewski, radny Daniel Miłostan uczestniczył tylko w 1-ym na 12-e posiedzeń komisji. „Powinien uczestniczyć, bo to jego obowiązek i tego oczekiwaliśmy jak go wybieraliśmy” – mówi „PT” Marianna Barańska z Wysokiej. Okazuje się, że Miłostan wagarował również podczas posiedzeń plenarnych Rady Gminy. Na 11-e sesji Rady Gminy swoją obecnością „zaszczycił” tylko 8 z nich. Nie zgłosił tez żadnego wniosku budżetowego na piśmie. „Tego radnego nie ma za co chwalić w przeciwieństwie do wspaniałego sołtysa Gajdy. Powinien pracować oraz być bliżej ludzi, a jego u nas w ogóle nie ma” – mówi inna mieszkanka Wysokiej Henryka Zolech. Niemal wszyscy do których „PT” zadzwonił potępiają radnego Miłostana i trudno się dziwić, bo ten „leń” chciałby teraz być wójtem i poza Wysoką kreuje się na niezwykle pilnego. „Gdyby się nie obijał, ale pracował i pomagał chociaż trochę, to wiele spraw udałoby się nam w budżecie przepchnąć” – mówi sołtys Wysokiej Roman Gajda.
Chociaż kreuje się na profesjonalistę i fachowca, a przedsiębiorcom opowiadał w Baczynie dyrdymały na temat podatków, to jest zwykłym samorządowym leniem, który „olał” w 2009 roku prawie wszystkie komisje budżetu i spraw gospodarczych. Według informacji jakie przekazał dzisiaj (16 bm.) „Pulsowi” przewodniczący Rady Eugeniusz Leśniewski, radny Daniel Miłostan uczestniczył tylko w 1-ym na 12-e posiedzeń komisji. „Powinien uczestniczyć, bo to jego obowiązek i tego oczekiwaliśmy jak go wybieraliśmy” – mówi „PT” Marianna Barańska z Wysokiej. Okazuje się, że Miłostan wagarował również podczas posiedzeń plenarnych Rady Gminy. Na 11-e sesji Rady Gminy swoją obecnością „zaszczycił” tylko 8 z nich. Nie zgłosił tez żadnego wniosku budżetowego na piśmie. „Tego radnego nie ma za co chwalić w przeciwieństwie do wspaniałego sołtysa Gajdy. Powinien pracować oraz być bliżej ludzi, a jego u nas w ogóle nie ma” – mówi inna mieszkanka Wysokiej Henryka Zolech. Niemal wszyscy do których „PT” zadzwonił potępiają radnego Miłostana i trudno się dziwić, bo ten „leń” chciałby teraz być wójtem i poza Wysoką kreuje się na niezwykle pilnego. „Gdyby się nie obijał, ale pracował i pomagał chociaż trochę, to wiele spraw udałoby się nam w budżecie przepchnąć” – mówi sołtys Wysokiej Roman Gajda.
16.03.2010
PANI RENIA BĘDZIE DOBRYM WÓJTEM...
Kampania wyborcza zapowiada się niezwykle ciekawie, a biorący w niej udział kandydaci, to absolutnie pierwsza liga. Udziału w wyborach na wójta nie wyklucza właścicielka "Polfur" Renata Tyrka - Fortuna.
Jej nazwisko zna w gminie Lubiszyn każdy, a sama firma, to największy pracodawca. Trudno się dziwić, że osoba tak aktywna i oddana mieszkańcom, nie wyklucza iż wystartuje w tegorocznych wyborach na Wójta Gminy. „Skoro tutaj mieszkamy i mieszkać chcemy jak najdłużej, to leży nam na sercu, aby gmina się rozwijała, a mieszkańcom żyło się jak najlepiej” – powiedziała dziś (16 bm.)„Pulsowi” Renata Tyrka – Fortuna, która oprócz zarządzania firmą jest też prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Lubiszyn. W ostatnich wyborach organizacja ta była społecznym zapleczem Tadeusza Piotrowskiego, ale wydaje się absolutnie wykluczone, aby na jej poparcie wójt mógł liczyć także w tegorocznych wyborach. „Pan Tadeusz, to dobry i miły człowiek, ale chyba sobie nie radzi, a gminą rządzi mecenas” – mówi jedna z założycielek stowarzyszenia. Atutem Tyrka – Fortuny są doskonałe predyspozycje w zarządzaniu zespołami ludzkimi oraz znajomość przepisów i korporacyjnych procedur. Nie bez znaczenia są też przedsięwzięcia społeczne, które realizowała wraz ze współpracownikami: Bal Seniora, Piknik Cuntry, Dzień Wolności, Dzień Dziecka oraz kilkanaście innych przedsięwzięć na które przeznaczyła w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.”Mnie polityka nie interesuje w ogóle, ale uważam iż gminę należy traktować jak firmę i zarządzać nią najlepiej jak można. Ciężko pracować i rozmawiać nawet z tymi, którzy maja inne zdanie” - deklaruje prezes Tyrka – Fortuna i trudno odmówić jej racji, a gdyby jako wójt zarządzała gminą Lubiszyn tak jak „Polfur”-em, to zyskają wszyscy mieszkańcy. Ta 38 letnia buisnesswomen słynie z dobrej organizacji pracy, wymagań stawianych sobie oraz innym, a także zaangażowania społecznego i charytatywnego. Jeśli zdecyduje się kandydować, to najprawdopodobniej zmierzy się m.in. z obecnym wójtem i przewodniczącym Rady Gminy Eugeniuszem Leśniewskim. „Nie przepadam za panią Renią, ale chyba byłaby dobrym gospodarzem” – mówi jeden z sołtysów, który sam zamierza ubiegać się o mandat radnego.
Jej nazwisko zna w gminie Lubiszyn każdy, a sama firma, to największy pracodawca. Trudno się dziwić, że osoba tak aktywna i oddana mieszkańcom, nie wyklucza iż wystartuje w tegorocznych wyborach na Wójta Gminy. „Skoro tutaj mieszkamy i mieszkać chcemy jak najdłużej, to leży nam na sercu, aby gmina się rozwijała, a mieszkańcom żyło się jak najlepiej” – powiedziała dziś (16 bm.)„Pulsowi” Renata Tyrka – Fortuna, która oprócz zarządzania firmą jest też prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Lubiszyn. W ostatnich wyborach organizacja ta była społecznym zapleczem Tadeusza Piotrowskiego, ale wydaje się absolutnie wykluczone, aby na jej poparcie wójt mógł liczyć także w tegorocznych wyborach. „Pan Tadeusz, to dobry i miły człowiek, ale chyba sobie nie radzi, a gminą rządzi mecenas” – mówi jedna z założycielek stowarzyszenia. Atutem Tyrka – Fortuny są doskonałe predyspozycje w zarządzaniu zespołami ludzkimi oraz znajomość przepisów i korporacyjnych procedur. Nie bez znaczenia są też przedsięwzięcia społeczne, które realizowała wraz ze współpracownikami: Bal Seniora, Piknik Cuntry, Dzień Wolności, Dzień Dziecka oraz kilkanaście innych przedsięwzięć na które przeznaczyła w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych.”Mnie polityka nie interesuje w ogóle, ale uważam iż gminę należy traktować jak firmę i zarządzać nią najlepiej jak można. Ciężko pracować i rozmawiać nawet z tymi, którzy maja inne zdanie” - deklaruje prezes Tyrka – Fortuna i trudno odmówić jej racji, a gdyby jako wójt zarządzała gminą Lubiszyn tak jak „Polfur”-em, to zyskają wszyscy mieszkańcy. Ta 38 letnia buisnesswomen słynie z dobrej organizacji pracy, wymagań stawianych sobie oraz innym, a także zaangażowania społecznego i charytatywnego. Jeśli zdecyduje się kandydować, to najprawdopodobniej zmierzy się m.in. z obecnym wójtem i przewodniczącym Rady Gminy Eugeniuszem Leśniewskim. „Nie przepadam za panią Renią, ale chyba byłaby dobrym gospodarzem” – mówi jeden z sołtysów, który sam zamierza ubiegać się o mandat radnego.
WALDEMAR PRETKI: DWA KLUBY POŁYKAJĄ POŁOWĘ ŚRODKÓW NA KLUBY
Szanowny Panie Redaktorze!
W swoim tekście na temat klubów sportowych działających na terenie gminy Lubiszyn wychwala Pan tenisistów z Lubiszyna, kluby z Wysokiej, Marwic, Ściechowa. Tenisiści mają szczęście, że mieli - i mam nadzieję, że nadal będą mieli - Jarka Malinowskiego. Człowieka, który jest pasjonatem i poświęcił się dla tych uzdolnionych dzieciaków. I tu nie ma żadnych zastrzeżeń. Ale co do reszty…
W swoim tekście na temat klubów sportowych działających na terenie gminy Lubiszyn wychwala Pan tenisistów z Lubiszyna, kluby z Wysokiej, Marwic, Ściechowa. Tenisiści mają szczęście, że mieli - i mam nadzieję, że nadal będą mieli - Jarka Malinowskiego. Człowieka, który jest pasjonatem i poświęcił się dla tych uzdolnionych dzieciaków. I tu nie ma żadnych zastrzeżeń. Ale co do reszty…
Na terenie Gminy działa aktualnie 7 klubów piłkarskich (Lubno, Baczyna, Marwice, Lubiszyn, Wysoka, Ściechów, Staw). Większość z nich uczestniczy w rozgrywkach klasy B. Tylko Lubno i Baczyna posiadają drużyny w wyższych klasach rozgrywkowych. Pisze Pan, że klubów jest za dużo. Ale każdy ma prawo uprawiać sport, czyż nie tak? A czy zadał Pan sobie trud, by ustalić jak wygląda podział gminnych środków na zadania związane z krzewieniem kultury fizycznej na terenie gminy Lubiszyn? Otóż dwa kluby „połykają” około 50 % tych środków. Pozostałe zmuszone są wegetować. Nie stać ich nawet na to, by zapewnić opiekę trenerską. Ale w Urzędzie Gminy liczą się tylko te dwa kluby. Pytanie tylko, czy to jest wspieranie upowszechniania sportu w gminie, czy tylko ambicji działczy. Wystarczy zweryfikować miejsce zamieszkania zawodników. Dalej dokładajmy tym krezusom, a wykończymy tych malutkich. Do spółki z Polskim Związkiem Piłki Nożnej zabijemy wszelką aktywność sportową na wioskach . Chciałem przypomnieć, że pieniądze przeznaczone na wspieranie sportu, to nie są pieniądze urzędników, to nie są pieniądze płacone tylko przez mieszkańców Lubna, Baczyny i Wysokiej. Podatki płacą wszyscy i dlatego ich podział powinien być sprawiedliwy.
I pozwolę się z Panem nie zgodzić. Wysoka ma chyba najgorsze boisko w gminie. A dlaczego? Bo przez lata nic nie robili, by jego stan poprawić. Małe kluby „obdarowywane” były przez urzędników gminy Lubiszyn mniej więcej taką samą ilością środków finansowych na działalność. Jedni starali się jak mogli poprawić, a inni je przejadali. A czy w swej redaktorskiej rzetelności, sprawdził Pan, jakie koszty działalności ponoszą kluby i na co przeznaczają środki z dofinansowania? Sprawozdania są dostępne w Urzędzie Gminy.
Oczywiście zazdroszczę postawy mieszkańcom Ściechowa i chwalę ich za to, że potrafili wywalczyć sobie klub sportowy i boisko. Ale co tam. Kampania wyborcza w toku. Zaczną się kolejne „obiecanki – cacanki”. Baczyna dostanie boisko, bo w Baczynie mieszka więcej wyborców, których głosy trzeba jakoś „kupić”. My na obrzeżach gminy Staw, Kozin, Podlesie i Smoliny - widocznie mamy za małą siłę przebicia. I nie dotyczy to tylko kwestii dotacji do kultury fizycznej.
I proszę nie wydawać tak jednoznacznych sądów, że gdzieś tam się starają, a inni nie robią nic. Bo tak nie jest. A wracając do tego szkolenia z zakresu pozyskiwania środków unijnych…No cóż, nie było tam z pewnością ani Pana Gajdy, ani przedstawiciela klubu z Marwic. I pewnie dobrze. Bo dotacje unijne, o których tam była mowa, nie dotyczą sportu. Szanowny Panie, ja, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, byłem na tym szkoleniu. Po szkoleniu rozmawiałem z zastępcą wójta, przedstawiając mu swoją opinię na temat szkolenia oraz wymieniając organizacje działające na terenie gminy, które mogłyby skorzystać ze środków unijnych.
Tenisiści Unii Lubiszyn – Tarnów, jako osiągający sukcesy na poziomie regionalnym, mogliby uzyskać duże wsparcie zarówno z Urzędu Marszałkowskiego, jak też z Ministerstwa Sportu. Nie sądzę jednak, aby złożyli odpowiednie oferty, bo informacja rozesłana do gmin dotarła do klubów zbyt późno, by można było złożyć wnioski o dofinansowanie.
Tak więc Szanowny Panie Redaktorze, troszkę więcej obiektywizmu. Może warto porozmawiać ze wszystkimi, zanim wyda się jednoznaczny osąd.
I pozwolę się z Panem nie zgodzić. Wysoka ma chyba najgorsze boisko w gminie. A dlaczego? Bo przez lata nic nie robili, by jego stan poprawić. Małe kluby „obdarowywane” były przez urzędników gminy Lubiszyn mniej więcej taką samą ilością środków finansowych na działalność. Jedni starali się jak mogli poprawić, a inni je przejadali. A czy w swej redaktorskiej rzetelności, sprawdził Pan, jakie koszty działalności ponoszą kluby i na co przeznaczają środki z dofinansowania? Sprawozdania są dostępne w Urzędzie Gminy.
Oczywiście zazdroszczę postawy mieszkańcom Ściechowa i chwalę ich za to, że potrafili wywalczyć sobie klub sportowy i boisko. Ale co tam. Kampania wyborcza w toku. Zaczną się kolejne „obiecanki – cacanki”. Baczyna dostanie boisko, bo w Baczynie mieszka więcej wyborców, których głosy trzeba jakoś „kupić”. My na obrzeżach gminy Staw, Kozin, Podlesie i Smoliny - widocznie mamy za małą siłę przebicia. I nie dotyczy to tylko kwestii dotacji do kultury fizycznej.
I proszę nie wydawać tak jednoznacznych sądów, że gdzieś tam się starają, a inni nie robią nic. Bo tak nie jest. A wracając do tego szkolenia z zakresu pozyskiwania środków unijnych…No cóż, nie było tam z pewnością ani Pana Gajdy, ani przedstawiciela klubu z Marwic. I pewnie dobrze. Bo dotacje unijne, o których tam była mowa, nie dotyczą sportu. Szanowny Panie, ja, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, byłem na tym szkoleniu. Po szkoleniu rozmawiałem z zastępcą wójta, przedstawiając mu swoją opinię na temat szkolenia oraz wymieniając organizacje działające na terenie gminy, które mogłyby skorzystać ze środków unijnych.
Tenisiści Unii Lubiszyn – Tarnów, jako osiągający sukcesy na poziomie regionalnym, mogliby uzyskać duże wsparcie zarówno z Urzędu Marszałkowskiego, jak też z Ministerstwa Sportu. Nie sądzę jednak, aby złożyli odpowiednie oferty, bo informacja rozesłana do gmin dotarła do klubów zbyt późno, by można było złożyć wnioski o dofinansowanie.
Tak więc Szanowny Panie Redaktorze, troszkę więcej obiektywizmu. Może warto porozmawiać ze wszystkimi, zanim wyda się jednoznaczny osąd.
Z wyrazami szacunku
WALDEMAR PRĘTKI
Prezes LKS „WICHER” Staw.
WALDEMAR PRĘTKI
Prezes LKS „WICHER” Staw.
Subskrybuj:
Posty (Atom)