Niezwykle ciekawy artykuł publikuje dzisiejsza (07 bm.) „Gazeta Lubuska” na temat wójta Tadeusza Piotrowskiego. Nie wiadomo tylko czy smiać się czy płakać, bo wójt bumelant uważa iż wszystko jest w porządku…
„Stosuję niekonwencjonalne metody, lecz najważniejsze są efekty” – mówi o swoim bumelanctwie i alkoholowym problemie, który rzutuje na wykonywanie funkcji, wójt Tadeusz Piotrowski. Jak przystało na rasowego alkoholika do winy się nie przyznaje, a wszelkiego zła szuka u innych. Redaktor Paweł Kozłowski z swoim obszernym artykule opisuje wszystkie wyskoki włodarza gminy oraz przybliża czytelnikom regionu powody dla których radni już drugi raz obnizyli wójtowi wynagrodzenie. Nawiązuje też do problemów alkoholowych Piotrowskiego. Ten jednak kpi sobie z czytelników w żywe oczy i opowiada w artykule dyrdymały na temat swojej służby w wojsku. „Dowódca rozliczał mnie nie z tego, gdzie jestem” – mówi dziennikarzowi „GL” wójt alkoholik z Lubiszyna. Duża część tekstu poświęcona jest wójtowskim nieobecnościom bez usprawiedliwienia, ale sam zainteresowany brnie w kłamstwach i mataczeniu, a nawet opowiada o wysokim ciśnieniu, które zapewne miał, lecz o jego powodach już nie wspomina. Wójt bumelant i alkoholik oskarża w tekście swojego poprzednika Romana Końca o nieróbstwo, chociaż wszyscy wiedzą, że nie dorasta mu nawet do pięt. W artykule Kozłowskiego ani słowa nie ma o próbie wyłudzenia urlopu okolicznościowego na numer ze ślubem z siostrzenicą proboszcza, ani też o wzięciu delegacji na spotkanie w Zielonej Górze, choć dziennikarze sprawdzili, że w tym czasie go tam nie było, a przez telefon bełkotał. „Jesteśmy chyba jedyną gminą w Polsce w której wójt ma tyle nieobecności” – mówi cytowany w artykule radny Jerzy Obara. Wniosek z lektury tekstu jest jeden: wójt Piotrowski mógłby chociaż raz zastosować metodę konwencjonalną i po prostu przyznać się do problemu, poddać leczeniu, a następnie z godnością dokończyć kadencję i odejść. Tak postąpiłby oficer Wosjka Polskiego. To nie jest tak, że Piotrowski cały jest zly. Ma również swoje zalety, ale dopóki nie przyzna się do jednej ważnej wady, trudno mówić i pisać o zaletach...
„Stosuję niekonwencjonalne metody, lecz najważniejsze są efekty” – mówi o swoim bumelanctwie i alkoholowym problemie, który rzutuje na wykonywanie funkcji, wójt Tadeusz Piotrowski. Jak przystało na rasowego alkoholika do winy się nie przyznaje, a wszelkiego zła szuka u innych. Redaktor Paweł Kozłowski z swoim obszernym artykule opisuje wszystkie wyskoki włodarza gminy oraz przybliża czytelnikom regionu powody dla których radni już drugi raz obnizyli wójtowi wynagrodzenie. Nawiązuje też do problemów alkoholowych Piotrowskiego. Ten jednak kpi sobie z czytelników w żywe oczy i opowiada w artykule dyrdymały na temat swojej służby w wojsku. „Dowódca rozliczał mnie nie z tego, gdzie jestem” – mówi dziennikarzowi „GL” wójt alkoholik z Lubiszyna. Duża część tekstu poświęcona jest wójtowskim nieobecnościom bez usprawiedliwienia, ale sam zainteresowany brnie w kłamstwach i mataczeniu, a nawet opowiada o wysokim ciśnieniu, które zapewne miał, lecz o jego powodach już nie wspomina. Wójt bumelant i alkoholik oskarża w tekście swojego poprzednika Romana Końca o nieróbstwo, chociaż wszyscy wiedzą, że nie dorasta mu nawet do pięt. W artykule Kozłowskiego ani słowa nie ma o próbie wyłudzenia urlopu okolicznościowego na numer ze ślubem z siostrzenicą proboszcza, ani też o wzięciu delegacji na spotkanie w Zielonej Górze, choć dziennikarze sprawdzili, że w tym czasie go tam nie było, a przez telefon bełkotał. „Jesteśmy chyba jedyną gminą w Polsce w której wójt ma tyle nieobecności” – mówi cytowany w artykule radny Jerzy Obara. Wniosek z lektury tekstu jest jeden: wójt Piotrowski mógłby chociaż raz zastosować metodę konwencjonalną i po prostu przyznać się do problemu, poddać leczeniu, a następnie z godnością dokończyć kadencję i odejść. Tak postąpiłby oficer Wosjka Polskiego. To nie jest tak, że Piotrowski cały jest zly. Ma również swoje zalety, ale dopóki nie przyzna się do jednej ważnej wady, trudno mówić i pisać o zaletach...