20.07.2010

RADNY NIE CHODZI NA SESJE, ALE AKTYWNIE DBA O INTERESY...

Największy leniwiec w historii lubiszyńskiego samorządu opuścił kolejną sesje z rzędu i w nosie ma swoich wyborców z Wysokiej, ale jest nadzwyczaj aktywny w obszarze biznesu swojej żony.

Większego samorządowego lenia w tej gminie jeszcze nie było. O tym, że radny Daniel Miłostan, to największa pomyłka w lubiszyńskiej Radzie Gminy wiadomo nie od dziś. „Puls” ujawnił, że „radny leń” z Wysokiej opuścił w 2009 roku 9 z 11 Komisji Budżetu i Spraw Gospodarczych i wydawało się, że po jego strachach sadem weźmie się w garść i zacznie wspierać sołtysa Romana Gajdę oraz mieszkańców Wysokiej. Niestety dalej ma ich w nosie, a dowodem na to fakt, że od wielu tygodni nie pojawia się na sesjach Rady Gminy. "Nie pomagał i nie pomaga, ale my sobie damy radę" - mówi soltys. Miłostan ma za to czas by zajmować się biznesem swojej żony, a właściwie ogłoszonym „po pijaku” przez wójta Tadeusza Piotrowskiego przetargiem na dowozy szkolne. „Dzieje się tak samo jak trzy lata temu i jak zawsze miesza wójt Piotrowski” – mówi „PT” Roman Matkowski ze Ściechowa, który w przeszłości profesjonalnie wykonywał na rzecz gminy usługę przewozów szkolnych. „Sprawa jest ukartowana i to wynika ze specyfikacji przetargowej” – mówi przedsiębiorca. Jego zdaniem przetarg na dowozy szkolne jest ustawiony. „Nawet dziecko by zauważyło, że to nie jest tak, jak powinno” - mówi Matkowski. Redakcja otrzymała kilka zdjęć z których wynika, że w trakcie „grzybowego zatrucia” wójta, ale na dzień przed ogłoszeniem przetargu, radny Miłostan był w „norze” u wójta Piotrowskiego. Pewnie – podobnie jak podczas dzisiejszych (20 bm.) konwersacji telefonicznych tu i ówdzie – radny Miłostan chciał po prostu wójtowi pomóc. W końcu jego milość do niego znana jest wszystkim...