Okres zimowy, to przysłowiowy poligon nie tylko dla służb komunalnych, ale także lokalnych liderów , a więc sołtysów.
Sprawność służb gminnych, powiatowych i wojewódzkich, to jedno, a aktywność i zainteresowanie stanem dróg i chodników w trakcie i po nawałnicy ze strony sołtysów, to drugie. Jest to szczególnie ważne w czasie tak dramatycznej pogody, jaka miała miejsce w weekend. Niektórzy sołtysi wykazali się inwencją, pomysłowością oraz zaangażowaniem, ale byli też tacy, którzy nie odbierali nawet telefonów. Tylko przez weekend do redakcji przyszło 6 e-maili z komentarzami na ten temat. „Gdzie jest sołtys Lubiszyna, który prawie już zasypało(…). Buduje kapliczki na skrzyżowaniach, ale o drogi zadbać nie potrafi(…)” – pisała czytelniczka w niezwykle krytycznym liście, który dotyczył sołtysa i radnego w jednej osobie Stanisława Dudziaka. Trudno się dziwić, bo Lubiszyn rzeczywiście był zasypany, a kontakt z sołtysem Lubiszyna niemożliwy. Inaczej niż w Wysokiej, gdzie sołtys Roman Gajda nie tylko zadbał o odśnieżenie dróg gminnych i powiatowych, ale interweniował również na drodze wojewódzkiej. „Gdyby nie zaangażowanie Romka, to do wieczora droga wojewódzka byłaby niemal całkowicie sparaliżowana. On pracował od południa do wieczora i nie pytał o pieniądze” – chwali Gajdę wicewójt Daniel Niekrewicz, który wraz z Danutą Nikolak z Urzędu Gminy, pod nieobecność ciężko chorego wójta Tadeusza Piotrowskiego, pełnili rolę nieformalnego sztabu kryzysowego. Sołtys Gajda zaangażował do akcji cały swój sprzęt, a także wielu mieszkańców. „Akcja zakończyła się sukcesem dzięki takim ludziom jak pan Wiącek oraz kilku innym osobom” – cieszy się sołtys. Zaangażowania odmówić nie można sołtysowi Tarnowa Grzegorzowi Miszkiewiczowi, który drogi specjalnie wykonanym sprzętem odśnieżał nawet w niedzielę, a chodniki odśnieżane są nawet kilka razy dziennie. „(…)Niech pan będzie sprawiedliwy i napisze, że sołtys Tarnowa dba o swoją wieś(…)” – czytamy w jednym z listów do „Pulsu”. Co ważne, Mieszkiewicz, podobnie zresztą jak Gajda, wszelkie prace wykonał swoim prywatnym sprzętem. Zainteresowanie i zaangażowanie konkretnymi działaniami pokazali także sołtysi Stawu Jerzy Legeziński oraz Lubna Beata Nawrocka, ale byli też tacy, którzy przyjęli postawę roszczeniową – jak w Mystkach, pasywną – jak w Baczynie (tu duże zainteresowanie wykazał radny Artur Terlecki) czy… olewacką – jak w Lubiszynie. Okazuje się, że test na lidera nie jest prosty, choć w wielu przypadkach wystarczy trochę dobrej woli. Inna sprawa to postawa mieszkańców, którzy zachowują się tak, jakby mieszkali na ul. Marszałkowskiej w Warszawie i oczekują natychmiastowej interwencji bez minimum empatii oraz zrozumienia sytuacji.
Sprawność służb gminnych, powiatowych i wojewódzkich, to jedno, a aktywność i zainteresowanie stanem dróg i chodników w trakcie i po nawałnicy ze strony sołtysów, to drugie. Jest to szczególnie ważne w czasie tak dramatycznej pogody, jaka miała miejsce w weekend. Niektórzy sołtysi wykazali się inwencją, pomysłowością oraz zaangażowaniem, ale byli też tacy, którzy nie odbierali nawet telefonów. Tylko przez weekend do redakcji przyszło 6 e-maili z komentarzami na ten temat. „Gdzie jest sołtys Lubiszyna, który prawie już zasypało(…). Buduje kapliczki na skrzyżowaniach, ale o drogi zadbać nie potrafi(…)” – pisała czytelniczka w niezwykle krytycznym liście, który dotyczył sołtysa i radnego w jednej osobie Stanisława Dudziaka. Trudno się dziwić, bo Lubiszyn rzeczywiście był zasypany, a kontakt z sołtysem Lubiszyna niemożliwy. Inaczej niż w Wysokiej, gdzie sołtys Roman Gajda nie tylko zadbał o odśnieżenie dróg gminnych i powiatowych, ale interweniował również na drodze wojewódzkiej. „Gdyby nie zaangażowanie Romka, to do wieczora droga wojewódzka byłaby niemal całkowicie sparaliżowana. On pracował od południa do wieczora i nie pytał o pieniądze” – chwali Gajdę wicewójt Daniel Niekrewicz, który wraz z Danutą Nikolak z Urzędu Gminy, pod nieobecność ciężko chorego wójta Tadeusza Piotrowskiego, pełnili rolę nieformalnego sztabu kryzysowego. Sołtys Gajda zaangażował do akcji cały swój sprzęt, a także wielu mieszkańców. „Akcja zakończyła się sukcesem dzięki takim ludziom jak pan Wiącek oraz kilku innym osobom” – cieszy się sołtys. Zaangażowania odmówić nie można sołtysowi Tarnowa Grzegorzowi Miszkiewiczowi, który drogi specjalnie wykonanym sprzętem odśnieżał nawet w niedzielę, a chodniki odśnieżane są nawet kilka razy dziennie. „(…)Niech pan będzie sprawiedliwy i napisze, że sołtys Tarnowa dba o swoją wieś(…)” – czytamy w jednym z listów do „Pulsu”. Co ważne, Mieszkiewicz, podobnie zresztą jak Gajda, wszelkie prace wykonał swoim prywatnym sprzętem. Zainteresowanie i zaangażowanie konkretnymi działaniami pokazali także sołtysi Stawu Jerzy Legeziński oraz Lubna Beata Nawrocka, ale byli też tacy, którzy przyjęli postawę roszczeniową – jak w Mystkach, pasywną – jak w Baczynie (tu duże zainteresowanie wykazał radny Artur Terlecki) czy… olewacką – jak w Lubiszynie. Okazuje się, że test na lidera nie jest prosty, choć w wielu przypadkach wystarczy trochę dobrej woli. Inna sprawa to postawa mieszkańców, którzy zachowują się tak, jakby mieszkali na ul. Marszałkowskiej w Warszawie i oczekują natychmiastowej interwencji bez minimum empatii oraz zrozumienia sytuacji.