Mieszkańcy, a zarazem wyborcy, powinni to docenić - radni nie chcą jeździć za publiczne pieniądze. Gest niezwykły i godny pochwały.
Kierowana przez Janinę Sidor Komisja Oświaty i Spraw Socjalno-Komunalnych postanowiła nie opiniować dziś projektu uchwały w sprawie ustalenia zasad zwrotu kosztów podróży służbowych radnych Rady Gminy Lubiszyn. Wszystko dlatego, że radni uważają iż jeżdżąc w celach służbowych prywatnymi samochodami nie potrzebują zwrotu z budżetu gminy. „Zawsze jeździliśmy za swoje i niech tak pozostanie” – argumentowała radna Janina Sidor. Podobnego zdania była radna Maria Grabarczyk, która uważa, że skoro sprawy mieszkańców przez trzy lata załatwiała jeżdżąc za prywatne pieniądze, to nie potrzebuje tych pieniędzy również w czwartym roku. „Strzelilibyśmy sobie gola, skoro dotychczas tych pieniędzy nie potrzebowaliśmy” – mówił radny Wojciech Zwieruho. "Żadne dodatkowe pieniądze nie są mi potrzebne" - wtórował mu radny Jarosław Malinowski. Przy okazji okazało się, że lubiszyńscy urzędnicy, wyjeżdżając prywatnymi samochodami w celach służbowych, korzystają z jednej z najniższych stawek za kilometr. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji określił ją na poziomie ponad 80 groszy, a pracownicy Urzędu Gminy otrzymują tylko 46 groszy za kilometr. "Przecież to wystarczy, a w samorządzie nie jesteśmy po to, żeby zarabiać na służbowych podróżach" - wyjaśniał wicewójt Daniel Niekrewicz.
Kierowana przez Janinę Sidor Komisja Oświaty i Spraw Socjalno-Komunalnych postanowiła nie opiniować dziś projektu uchwały w sprawie ustalenia zasad zwrotu kosztów podróży służbowych radnych Rady Gminy Lubiszyn. Wszystko dlatego, że radni uważają iż jeżdżąc w celach służbowych prywatnymi samochodami nie potrzebują zwrotu z budżetu gminy. „Zawsze jeździliśmy za swoje i niech tak pozostanie” – argumentowała radna Janina Sidor. Podobnego zdania była radna Maria Grabarczyk, która uważa, że skoro sprawy mieszkańców przez trzy lata załatwiała jeżdżąc za prywatne pieniądze, to nie potrzebuje tych pieniędzy również w czwartym roku. „Strzelilibyśmy sobie gola, skoro dotychczas tych pieniędzy nie potrzebowaliśmy” – mówił radny Wojciech Zwieruho. "Żadne dodatkowe pieniądze nie są mi potrzebne" - wtórował mu radny Jarosław Malinowski. Przy okazji okazało się, że lubiszyńscy urzędnicy, wyjeżdżając prywatnymi samochodami w celach służbowych, korzystają z jednej z najniższych stawek za kilometr. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji określił ją na poziomie ponad 80 groszy, a pracownicy Urzędu Gminy otrzymują tylko 46 groszy za kilometr. "Przecież to wystarczy, a w samorządzie nie jesteśmy po to, żeby zarabiać na służbowych podróżach" - wyjaśniał wicewójt Daniel Niekrewicz.