To już nie tylko moralna porażka tych, którzy protestowali przeciw stworzeniu nowych miejsc pracy w fermie norek w Tarnowie, to ich kompromitacja. Śmiało można stwierdzić, że odebrali środki do życia wielu osobom.
Nie ma wątpliwości, że kolesie Grzegorz Miszkiewicza i jego popleczników mają powody do wstydu. Taki przynajmniej można wyciągnąć wniosek z analizy dzisiejszych (02 bm.) doniesień TVN 24, "Gazety Lubuskiej", Radia Zachód oraz PAP na temat ludzi, którzy chcą pracować w fermach norek, a którzy przybyli do Dąbroszyna z takich miejscowości jak Lubiszyn, Słońsk, Tarnów, Brzeźno, Witnica, Bogdaniec, Malta, Sosny, Dziaduszyce, Wysoka, Krzeszyce, Kostrzyn czy Kamień Wielki. Na placu przed fermą norek zebrało się blisko 300 osób, mimo iż do pracy przyjętych mogło być zaledwie 100. „Chcemy pracy, bo zbliżają się święta” – mówiła Eulelia Zmoch z Witnicy. „Protestowano w Tarnowie przeciw fermie, ale nie myśleli o zwykłych ludziach, lecz o wartości swoich działek” – mówiła pani Grażyna z Lubiszyna. Niestety już za późno, a doraźny interes kilku cwaniaków zablokował inwestycję, która mogła dać stałą pracę kilkudziesięciu osobom, a kilka razy więcej osób mogło pracować sezonowo. „Rozumiemy rozgoryczenie tych ludzi, bo idzie zima i zbliżają się święta, ale pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić” – mówił właściciel „Polfur” Władysław Fortuna. Niemal wszyscy obecni podpisali apel do władz samorządowych Powiatu Gorzowskiego, by nie blokować tego typu inwestycji, bo są one jedyną szansą na pracę na terenach po byłych PGR-ach. Śmiało można stwierdzić, że sytuację inaczej ocenili również dziennikarze, którzy w serwisach i popołudniowych materiałach podkreślali, że sztucznie wzniecony w Tarnowie protest przyniósł więcej szkód niż korzyści. „Niech nam Miszkiewicz albo Stefaniak da pracę, ale taką uczciwą i legalną jak w „Polfur”, a nie na lewo” – mówiła mieszkanka Lubiszyna, która przez najbliższe miesiące będzie dojeżdżać do Dąbroszyna, bo to jedyna możliwość zdobycia środków na życie. Suchej nitki na proteście sprzed kilku tygodni nie zostawiają też media TV Odra czy Radio Zachód. „Jeszcze kilka tygodni temu przeciwko otwarciu fermy norek w Tarnowie i Lubiszynie protestowała grupa tamtejszych mieszkańców. Dziś, część z nich, ustawiła się w kolejce do pracy w Dąbroszynie” – co godzinę słyszeliśmy dziś (02 bm.) w Radiu Zachód, a potem w programach popołudniowych lubuskich rozgłośni. Rzeczywistość i potrzeby ludzi zderzyły się z zakłamaniem tych, którzy za nic mają ludzki los, bo liczą się własne fobie i kompleksy. „My nie chcemy być pomijani jak 10 lat temu” – mówiła jedna z takich osób kilka tygodni temu na zebraniu wiejskim w Tarnowie. Ludzie szukający na co dzień pracy w „Polfur” uważają inaczej. "Prosimy o umożliwienie tego typu firmom jak POLFUR rozwoju, bo to dla nas jedyna szansa na chleb i utrzymanie rodzin” – napisało blisko 300 osób w apelu do wójtów, burmistrzów i starosty.
POSŁUCHAJ I PRZECZYTAJ:
Nie ma wątpliwości, że kolesie Grzegorz Miszkiewicza i jego popleczników mają powody do wstydu. Taki przynajmniej można wyciągnąć wniosek z analizy dzisiejszych (02 bm.) doniesień TVN 24, "Gazety Lubuskiej", Radia Zachód oraz PAP na temat ludzi, którzy chcą pracować w fermach norek, a którzy przybyli do Dąbroszyna z takich miejscowości jak Lubiszyn, Słońsk, Tarnów, Brzeźno, Witnica, Bogdaniec, Malta, Sosny, Dziaduszyce, Wysoka, Krzeszyce, Kostrzyn czy Kamień Wielki. Na placu przed fermą norek zebrało się blisko 300 osób, mimo iż do pracy przyjętych mogło być zaledwie 100. „Chcemy pracy, bo zbliżają się święta” – mówiła Eulelia Zmoch z Witnicy. „Protestowano w Tarnowie przeciw fermie, ale nie myśleli o zwykłych ludziach, lecz o wartości swoich działek” – mówiła pani Grażyna z Lubiszyna. Niestety już za późno, a doraźny interes kilku cwaniaków zablokował inwestycję, która mogła dać stałą pracę kilkudziesięciu osobom, a kilka razy więcej osób mogło pracować sezonowo. „Rozumiemy rozgoryczenie tych ludzi, bo idzie zima i zbliżają się święta, ale pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić” – mówił właściciel „Polfur” Władysław Fortuna. Niemal wszyscy obecni podpisali apel do władz samorządowych Powiatu Gorzowskiego, by nie blokować tego typu inwestycji, bo są one jedyną szansą na pracę na terenach po byłych PGR-ach. Śmiało można stwierdzić, że sytuację inaczej ocenili również dziennikarze, którzy w serwisach i popołudniowych materiałach podkreślali, że sztucznie wzniecony w Tarnowie protest przyniósł więcej szkód niż korzyści. „Niech nam Miszkiewicz albo Stefaniak da pracę, ale taką uczciwą i legalną jak w „Polfur”, a nie na lewo” – mówiła mieszkanka Lubiszyna, która przez najbliższe miesiące będzie dojeżdżać do Dąbroszyna, bo to jedyna możliwość zdobycia środków na życie. Suchej nitki na proteście sprzed kilku tygodni nie zostawiają też media TV Odra czy Radio Zachód. „Jeszcze kilka tygodni temu przeciwko otwarciu fermy norek w Tarnowie i Lubiszynie protestowała grupa tamtejszych mieszkańców. Dziś, część z nich, ustawiła się w kolejce do pracy w Dąbroszynie” – co godzinę słyszeliśmy dziś (02 bm.) w Radiu Zachód, a potem w programach popołudniowych lubuskich rozgłośni. Rzeczywistość i potrzeby ludzi zderzyły się z zakłamaniem tych, którzy za nic mają ludzki los, bo liczą się własne fobie i kompleksy. „My nie chcemy być pomijani jak 10 lat temu” – mówiła jedna z takich osób kilka tygodni temu na zebraniu wiejskim w Tarnowie. Ludzie szukający na co dzień pracy w „Polfur” uważają inaczej. "Prosimy o umożliwienie tego typu firmom jak POLFUR rozwoju, bo to dla nas jedyna szansa na chleb i utrzymanie rodzin” – napisało blisko 300 osób w apelu do wójtów, burmistrzów i starosty.
POSŁUCHAJ I PRZECZYTAJ:
PRZECZYTAJ: