8.02.2010

ZAANGAŻOWANY SPOŁECZNIE, DOBRY AKTOR, GŁOŚNY PIENIACZ CZY ZWYKŁY PICER ???

Uchylona przez wojewodę uchwała, to w dużej mierze pokłosie emocjonalnej reakcji radnego z Baczyny. Zagroził rezygnacją z mandatu, gdyby Rada Gminy skutecznie nie ukarała wójta gminy.
Wszystko miało miejsce w grudniu 2009 roku podczas sesji budżetowej, na której nie było wójta Tadeusza Piotrowskiego. Radny Jerzy Obara postanowił złożyć „dla picu” rezygnację z mandatu i w ten sposób wymóc na radnych jakąś decyzję w sprawie wójta. „To jest walenie głową w ścianę(…). Martwi mnie taka sytuacja, nie mogę się z tym zgodzić i dlatego składam mandat radnego(…)” – mówił podczas sesji budżetowej Obara, który dla lepszej teatralności gestu przygotował sobie nawet stosowne pismo,
a radni zapewniali go iż nie powinien rezygnować , bo jest przyzwoity, porządny, zasłużony dla gminy i takie tam dyrdymały... Tymczasem sam Obara, to cyniczny gracz, a potwierdzeniem tego jest fakt, że nie była to jego pierwsza zapowiedź "złożenia mandatu". "Jurek sie nie zmieni, choć do samej rady nic nie wnosi" - ocenia go kolega z rady, który chce pozostać anonimowy. Niemal identycznie próbował zastraszyć kolegów i koleżanki 29 października 2009 podczas nieformalnego spotkania radnych z wójtem Piotrowskim. Wtedy też „składał mandat” i udawał jedynego sprawiedliwego, a gdy 30 października napisał o tym "Puls", to dostał przysłowiowej "sraczki" i wydzwaniał po radnych i do przewodniczącego Eugeniusza Lesniewskiego. „Na początku zdawał się być człowiekiem odważnym, ale z czasem widać, że to zwykła upierdliwość i można do niego mówić o czymś dziesięć razy, ale nie zrozumie” – mówi osoba wykonująca w Lubiszynie mandat radnego pierwszą kadencję. Można się spodziewać, że takich „rezygnacji” radnego Obary będzie więcej, gdyż jest on przekonany o swojej nieomylności i moralności najwyższej próby, a im bliżej końca kadencji, to będzie się tłumaczył, że nowe wybory to niepotrzebne koszty. Moralność nakazywałaby jednak przynajmniej zawieszenie funkcji przewodniczącego stowarzyszenia, które dostaje pieniądze z budżetu gminy Lubiszyn, na czas pełnienia mandatu, albo nie angażowanie się w ich pozyskanie. Ludzie, których Obara pozwala sobie często krytykować wykonują swoją pracę nieodpłatnie i – w przeciwieństwie do niego - nie z pieniędzy gminy. Łatwiej jest być ofiarnym dla innych, gdy ma się na to co roku zagwarantowane środki z budżetu gminy w której jest się radnym.
W swojej samorządowej działalności Obara niczego nie dokonał, ale czepiał się wszystkich i wszystkiego – od pracownic odpowiedzialnych za fundusze europejskie, przez organizację gminnych imprez oraz wydawnictw, a na rozbudowie szkoły kończąc. „To taki pistolet, którego trzeba odpowiednio urobić i na jakiś temat podpuścić, a on wtedy na sesji wyskoczy i wygarnie. Typ pieniacza” – mówi inny radny, który jak zwykle nie chce podawać nazwiska, bo… ”Wiesz jak jest, Jurek ma opinię zaangazowanego i będzie się potem czepiał”.
Można powiedzieć, że jest zaprzeczeniem innego radnego z Baczyny – Artura Terleckiego, który mówi tylko wtedy, gdy potrzeba. Jak zabiera głos - to na temat, a gdy kogoś krytykuje, to rozumie o co chodzi. Warto się więc uczyć, bo wiek to tylko kategoria socjologiczna, która nie generuje nowych połączeń neuronowych pomiędzy mózgowymi snapsami … których z wiekiem ubywa.