Może i gminny mecenas popełnia coraz więcej błędów, ma problemy z pamięcią oraz koncentracją, ale nie ma wątpliwości, że nie można mu odmówić sprytu i cwaniactwa. Ewidentny konflikt interesu zamienił w pomyłkę, a z wójta zrobił idiotę. Szkoda, że temu ostatniemu brakuje klasy. Jest też inny wariant… szantaż.
Kilka tygodni temu okazało się, że gminny prawnik mec. Henryk Wiśniewski popadł w konflikt interesów, bo reprezentował w jednej sprawie dwie strony sporu: Gminę Lubiszyn i Nadleśnictwo Dębno. Co ważne – podpisując dokumenty w imieniu Nadleśnictwa działał przeciw interesom gminy. – Zwróciłem mecenasowi uwagę, że to niedopuszczalne – mówił wówczas w „Gazecie Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski, choć w ostatnich dniach – pewnie z powodu „ciężkiej choroby” – diametralnie zmienił zdanie. Zdania nie zmieniają przełożeni Wiśniewskiego. – To ewidentny i niedopuszczalny konflikt interesów, którym zająć się powinien Rzecznik Dyscypliny. Sprawą powinien się zająć sam lub powinien go ktoś o tym poinformować – komentował dziś dla „PT” całą sprawę Paweł Rochowicz z Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie. Rzecznik to rodzaj prokuratora, który może wnioskować o ukaranie mecenasa karami upomnienia, nagany, karą finansową, a nawet wykonywania zawodu. Wydaje się, że mec. Wiśniewski zdaje sobie sprawę z błędu, bo zaczął „produkować” całkiem przyzwoite alibi, a twórczo i na piśmie, wspierają go w tym Nadleśniczy Dębna, a także sam wójt Tadeusz Piotrowski, który w trakcie „ciężkiej choroby” i długiego urlopu zmienił zdanie. Efekt jest taki, że mecenas przyznaje się do pomyłki i przypadkowego podpisania dokumentu, a mieszkańcom wypada się cieszyć, że „przez przypadek” nie podpisał czegoś bardziej istotnego. Ciekawe czy i tym razem w swojej obronie mec. Wiśniewski posłuży się kłamstwami i niedomówieniami. Ostatnim razem w swojej obronie używał nawet argumentu, że wydawcą „PT” jest …Urząd Gminy.
Mecenas Wiśniewski jest stary, a jego problem rozwiąże w końcu biologia. Problem tkwi gdzie indziej - dlaczego wójt Tadeusz Piotrowski ochoczo wspiera na piśmie i w działaniach mec. Wiśniewskiego w odkręcaniu nawet największych błędów i świństw. „Puls Tarnowa” dysponuje materialnymi dowodami na to, że nie jest to działanie całkiem dobrowolne. Szkoda tylko tej wspaniałej gminy…
Kilka tygodni temu okazało się, że gminny prawnik mec. Henryk Wiśniewski popadł w konflikt interesów, bo reprezentował w jednej sprawie dwie strony sporu: Gminę Lubiszyn i Nadleśnictwo Dębno. Co ważne – podpisując dokumenty w imieniu Nadleśnictwa działał przeciw interesom gminy. – Zwróciłem mecenasowi uwagę, że to niedopuszczalne – mówił wówczas w „Gazecie Lubuskiej” wójt Tadeusz Piotrowski, choć w ostatnich dniach – pewnie z powodu „ciężkiej choroby” – diametralnie zmienił zdanie. Zdania nie zmieniają przełożeni Wiśniewskiego. – To ewidentny i niedopuszczalny konflikt interesów, którym zająć się powinien Rzecznik Dyscypliny. Sprawą powinien się zająć sam lub powinien go ktoś o tym poinformować – komentował dziś dla „PT” całą sprawę Paweł Rochowicz z Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie. Rzecznik to rodzaj prokuratora, który może wnioskować o ukaranie mecenasa karami upomnienia, nagany, karą finansową, a nawet wykonywania zawodu. Wydaje się, że mec. Wiśniewski zdaje sobie sprawę z błędu, bo zaczął „produkować” całkiem przyzwoite alibi, a twórczo i na piśmie, wspierają go w tym Nadleśniczy Dębna, a także sam wójt Tadeusz Piotrowski, który w trakcie „ciężkiej choroby” i długiego urlopu zmienił zdanie. Efekt jest taki, że mecenas przyznaje się do pomyłki i przypadkowego podpisania dokumentu, a mieszkańcom wypada się cieszyć, że „przez przypadek” nie podpisał czegoś bardziej istotnego. Ciekawe czy i tym razem w swojej obronie mec. Wiśniewski posłuży się kłamstwami i niedomówieniami. Ostatnim razem w swojej obronie używał nawet argumentu, że wydawcą „PT” jest …Urząd Gminy.
Mecenas Wiśniewski jest stary, a jego problem rozwiąże w końcu biologia. Problem tkwi gdzie indziej - dlaczego wójt Tadeusz Piotrowski ochoczo wspiera na piśmie i w działaniach mec. Wiśniewskiego w odkręcaniu nawet największych błędów i świństw. „Puls Tarnowa” dysponuje materialnymi dowodami na to, że nie jest to działanie całkiem dobrowolne. Szkoda tylko tej wspaniałej gminy…