Wicewójt Daniel Niekrewicz nie zgadza się z tezami opublikowanego wczoraj na łamach "Pulsu Tarnowa" tekstu pt. "Niewdzięcznicy! Chcą zrobić z Jarka wariata". Uważa, że choć Jarosław Malinowski to nauczyciel niezwykle zasłużony, to dyrektorzy szkól postąpili slusznie.
Szanowny Panie Redaktorze, pozwalam sobie na niniejszą polemikę, gdyż nie do końca zgadzam się z niektórymi tezami, które zawarł Pan w tekście pt.: „Niewdzięcznicy! Chcą z Jarka zrobić wariata!”. Niezaprzeczalnym i bezspornym faktem są dokonania oraz osiągnięcia sportowe uczniów, którzy znajdowali się pod kierunkiem Jarosława Malinowskiego. Czyny, które za nim stoją, każą pochylić głowę dla wszystkiego co robił na niwie sportu szkolnego. Za to wszystko należy mu się ogromny podziw i szacunek.
Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie jest w tym wszystkim osamotniony, a inni nauczyciele również mają na tym polu duże osiągnięcia. Z przedmiotowym tekstem nie mogę się zgodzić w kontekście obarczania winą dyrektorów szkół, którzy postanowili wszcząć w stosunku do zainteresowanego procedurę dyscyplinarną. Fakty, które miały miejsce przed tym feralnym dniem nie pozostawiły dyrektor Maślej i dyrektorowi Byczkiewiczowi marginesu dokonania wyboru i dowolności podjęcia decyzji. Chcą tą rzecz podkreślić po raz wtóry. Dyrektorzy zrobili to, czego oczekuje się od kierowników placówek oświatowych w takich sytuacjach! Osoba kierująca szkołą jest odpowiedzialna nie tylko za karierę poszczególnych nauczycieli, ale także - a może przede wszystkim - za bezpieczeństwo uczniów i normalne warunki pracy pedagogów oraz pracowników administracyjnych. Tymczasem te zostały zachwiane.
Wszczęcie procedury nie przekreśla dalszej pracy Jarosława Malinowskiego w oświacie, a także w żadnej mierze nie pomniejsza jego zasług. Wręcz przeciwnie - może przekreślić pewne spekulacje. Nie ulega jednak wątpliwości, że czyny dorosłych ludzi niosą za sobą odpowiedzialność, a tłumaczenie o przepracowaniu i zmęczeniu, nie do końca do mnie trafiają. Owszem, zmęczenie może tłumaczyć kilka procent faktów, lecz wiele rzeczy musi zostać poddane ocenie ekspertów z zewnątrz. Wszystkim krytykom działań dyrekcji szkół, którzy anonimowo się wypowiadają, proponuję „poszperać” w pamięci i odświeżyć rzeczy, które miały miejsce nie tak dawno.
Podkreślam raz jeszcze - Jarosław Malinowski swoim dotychczasowym życiorysem, którego wielu z nas ma prawo mu zazdrościć, a wielu pedagogów może sobie jego dokonania i zaangażowanie stawiać za wzór, zasłużył sobie na wsparcie i pomoc. Jest to rzecz absolutnie bezsporna, a on sam może liczyć na wsparcie ze strony wójta, radnych, mojej skromnej osoby oraz ludzi, którzy z nim współpracowali. Nie odbierajmy jednak prawa dyrektorom szkół do wykonywania swoich obowiązków, bo nie oni są tutaj winni. Winnych tutaj nie ma, ale jeżeli musimy szukać, to poddajmy polemice „chory” system polskiego prawa - przede wszystkim oświatowego - i „Kartę Nauczyciela”, bronioną jak Termopile, a jednak nie do końca doskonałą.
Kończąc, chcę podkreślić, że niniejszy list nie jest tylko obroną dyrektorów szkół - za działania których po części również czuję się współodpowiedzialny - ale w pierwszym rzędzie jest to obrona praw dyrektorów i innych ludzi do wypełniania swoich obowiązków. Często mogą być one kontrowersyjne, lecz są nieuniknione. Każdy czyn rodzi konsekwencje, a krytyka niechaj nie będzie pusta i anonimowa („…anonimowy nauczyciel…”). Ludziom należy pomagać, lecz aby się nie okazało, że „papierowi przyjaciele” oferują swoją pomocną dłoń tylko w czasie przyszłym. Podsumowując: powyższa polemika nie jest w żadnej mierze negacją przedmiotowego tekstu, który przedstawia opinie kilku ludzi, ale wierzę iż ten krótki list będzie poświatą ukazującą nie tylko jedną stronę medalu, ale również stanowisko tych, którzy pomimo osobistej sympatii, muszą niekiedy z racji sprawowanych funkcji sięgnąć do bezdusznych przepisów. Nie dlatego, że chcą- lecz dlatego aby prawo było równe dla wszystkich i aby ten kraj prawem stał.
Pozdrawiam
Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie jest w tym wszystkim osamotniony, a inni nauczyciele również mają na tym polu duże osiągnięcia. Z przedmiotowym tekstem nie mogę się zgodzić w kontekście obarczania winą dyrektorów szkół, którzy postanowili wszcząć w stosunku do zainteresowanego procedurę dyscyplinarną. Fakty, które miały miejsce przed tym feralnym dniem nie pozostawiły dyrektor Maślej i dyrektorowi Byczkiewiczowi marginesu dokonania wyboru i dowolności podjęcia decyzji. Chcą tą rzecz podkreślić po raz wtóry. Dyrektorzy zrobili to, czego oczekuje się od kierowników placówek oświatowych w takich sytuacjach! Osoba kierująca szkołą jest odpowiedzialna nie tylko za karierę poszczególnych nauczycieli, ale także - a może przede wszystkim - za bezpieczeństwo uczniów i normalne warunki pracy pedagogów oraz pracowników administracyjnych. Tymczasem te zostały zachwiane.
Wszczęcie procedury nie przekreśla dalszej pracy Jarosława Malinowskiego w oświacie, a także w żadnej mierze nie pomniejsza jego zasług. Wręcz przeciwnie - może przekreślić pewne spekulacje. Nie ulega jednak wątpliwości, że czyny dorosłych ludzi niosą za sobą odpowiedzialność, a tłumaczenie o przepracowaniu i zmęczeniu, nie do końca do mnie trafiają. Owszem, zmęczenie może tłumaczyć kilka procent faktów, lecz wiele rzeczy musi zostać poddane ocenie ekspertów z zewnątrz. Wszystkim krytykom działań dyrekcji szkół, którzy anonimowo się wypowiadają, proponuję „poszperać” w pamięci i odświeżyć rzeczy, które miały miejsce nie tak dawno.
Podkreślam raz jeszcze - Jarosław Malinowski swoim dotychczasowym życiorysem, którego wielu z nas ma prawo mu zazdrościć, a wielu pedagogów może sobie jego dokonania i zaangażowanie stawiać za wzór, zasłużył sobie na wsparcie i pomoc. Jest to rzecz absolutnie bezsporna, a on sam może liczyć na wsparcie ze strony wójta, radnych, mojej skromnej osoby oraz ludzi, którzy z nim współpracowali. Nie odbierajmy jednak prawa dyrektorom szkół do wykonywania swoich obowiązków, bo nie oni są tutaj winni. Winnych tutaj nie ma, ale jeżeli musimy szukać, to poddajmy polemice „chory” system polskiego prawa - przede wszystkim oświatowego - i „Kartę Nauczyciela”, bronioną jak Termopile, a jednak nie do końca doskonałą.
Kończąc, chcę podkreślić, że niniejszy list nie jest tylko obroną dyrektorów szkół - za działania których po części również czuję się współodpowiedzialny - ale w pierwszym rzędzie jest to obrona praw dyrektorów i innych ludzi do wypełniania swoich obowiązków. Często mogą być one kontrowersyjne, lecz są nieuniknione. Każdy czyn rodzi konsekwencje, a krytyka niechaj nie będzie pusta i anonimowa („…anonimowy nauczyciel…”). Ludziom należy pomagać, lecz aby się nie okazało, że „papierowi przyjaciele” oferują swoją pomocną dłoń tylko w czasie przyszłym. Podsumowując: powyższa polemika nie jest w żadnej mierze negacją przedmiotowego tekstu, który przedstawia opinie kilku ludzi, ale wierzę iż ten krótki list będzie poświatą ukazującą nie tylko jedną stronę medalu, ale również stanowisko tych, którzy pomimo osobistej sympatii, muszą niekiedy z racji sprawowanych funkcji sięgnąć do bezdusznych przepisów. Nie dlatego, że chcą- lecz dlatego aby prawo było równe dla wszystkich i aby ten kraj prawem stał.
Pozdrawiam
Daniel Niekrewicz