Podzielił majątek z żoną, żeby ona mogła zarabiać w gminie, gdzie jest radnym. Niestety nie powiedział tego wyborcom, a teraz unika odpowiedzi na pytania. Lepszy cwaniak z Wysokiej, który olewa prace samorządu, ale kręci w nim niezłe „lody”…
Były przewodniczący Radny Daniel Miłostan znany był dotychczas głównie z lenistwa, bo w 2009 roku opuścił 11 z 12 komisji budżetowych Rady Gminy, ale na zewnątrz kreował się na jednego z najaktywniejszych. Do Rady Gminy kandydował w 2006 roku z Komitetu Wyborczego Uczciwość i Praca. Jednego i drugiego odmówić mu nie można, ale lepiej gdyby kandydował z komitetu… „Cwani i Zaradni”. Zaraz po tym, gdy został radnym, przepisał swoje interesy z gminą Lubiszyn na ówczesną narzeczoną, ale sam nie zaniechał ich prowadzenia. Można to zweryfikować dzwoniąc do Urzędu Gminy i prosząc o kontakt z przedstawicielem firmy odpowiedzialnym za dowozy szkolne. W momencie, gdy narzeczona stała się żoną, podpisał z nią intercyzę i zgodnie z prawem wszystko jest w porządku, a do firmy żony płynie co miesiąc 40 tysięcy złotych. Ma się rozumieć, że sam z tego nie czerpie korzyści finansowych, bo też nie odnotował tego w oświadczeniu majątkowym. „Pan Miłostan nie określił w oświadczeniach majątkowych przynależności poszczególnych dochodów majątkowych - dochodów i zobowiązań do majątku odrębnego lub majątku objętego wspólnością majątkową” – mówi Sylwester Szczepaniak z antykorupcyjnej organizacji Transparency International, która przez kilka dni badała jego działalność … „społeczną”. „Jego wyborcy powinni posiadać pełną informację o jego działalności, a także działalności jego żony, jeśli zarabia na majątku gminy w której on jest radnym” – dodaje Szczepaniak. Niestety radny Miłostan ma gdzieś wyborców i odmawia jakichkolwiek wyjaśnień, a redakcja „PT” zadała mu pytanie czy informował wyborców o prowadzonej na majątku gminy działalności gospodarczej. Odmówił odpowiedzi twierdząc, że jakiekolwiek publikacje na temat jego działalności poczytane zostaną przez niego jako „nieuzasadniony i celowy atak”. Tak jakby zapomniał, że posiada mandat publiczny i dopóki jest radnym posiada z tego tytułu pewne obowiązki. „Przepisanie działalności gospodarczej na osobę bliską po objęciu mandatu radnego może być postrzegane jako obejście zakazu zawierania umów cywilnoprawnych z gminą, w której mandat dany radny wykonuje” – tłumaczy Anna Wojciechowska – Nowak z Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego. Mocniej stawia sprawę S. Szczepaniak z TI Polska, której szefem przez 6 lat była minister ds. korupcji Julia Pitera. „W naszej opinii kluczowym jest fakt niepoinformowania potencjalnych przez Miłostana wyborców w przedmiocie wykonywania określonej działalności przez niego, a następnie przez jego żonę” – mówi. Jest faktem, że w gminie Lubiszyn wielu radnych, sołtysów i zwykłych działaczy ciężko pracuje, ale nie oczekuje za to żadnego zlecenia za pieniądze. Radny Miłostan postanowił być samorządowcem, biznesy z gminą przepisał na narzeczoną, a potem żonę, ale wyborcy nie mają z niego pożytku, bo prace samorządowych organów dotychczas absolutnie lekceważył. Nie odpuszcza za to żadnej okazji, by wyrażać swoje oburzenie tym, że w gminie niby dzieje się źle, choć sam - w przeciwieństwie do wójta Tadeusza Piotrowskiego - nie pozostawi po sobie niemal nic. "Gdyby uczestniczył w tych komisjach, to możnaby dla wioski może coś wywalczyć" - mówił "PT" sołtys Wysokiej Roman Gajda.
Były przewodniczący Radny Daniel Miłostan znany był dotychczas głównie z lenistwa, bo w 2009 roku opuścił 11 z 12 komisji budżetowych Rady Gminy, ale na zewnątrz kreował się na jednego z najaktywniejszych. Do Rady Gminy kandydował w 2006 roku z Komitetu Wyborczego Uczciwość i Praca. Jednego i drugiego odmówić mu nie można, ale lepiej gdyby kandydował z komitetu… „Cwani i Zaradni”. Zaraz po tym, gdy został radnym, przepisał swoje interesy z gminą Lubiszyn na ówczesną narzeczoną, ale sam nie zaniechał ich prowadzenia. Można to zweryfikować dzwoniąc do Urzędu Gminy i prosząc o kontakt z przedstawicielem firmy odpowiedzialnym za dowozy szkolne. W momencie, gdy narzeczona stała się żoną, podpisał z nią intercyzę i zgodnie z prawem wszystko jest w porządku, a do firmy żony płynie co miesiąc 40 tysięcy złotych. Ma się rozumieć, że sam z tego nie czerpie korzyści finansowych, bo też nie odnotował tego w oświadczeniu majątkowym. „Pan Miłostan nie określił w oświadczeniach majątkowych przynależności poszczególnych dochodów majątkowych - dochodów i zobowiązań do majątku odrębnego lub majątku objętego wspólnością majątkową” – mówi Sylwester Szczepaniak z antykorupcyjnej organizacji Transparency International, która przez kilka dni badała jego działalność … „społeczną”. „Jego wyborcy powinni posiadać pełną informację o jego działalności, a także działalności jego żony, jeśli zarabia na majątku gminy w której on jest radnym” – dodaje Szczepaniak. Niestety radny Miłostan ma gdzieś wyborców i odmawia jakichkolwiek wyjaśnień, a redakcja „PT” zadała mu pytanie czy informował wyborców o prowadzonej na majątku gminy działalności gospodarczej. Odmówił odpowiedzi twierdząc, że jakiekolwiek publikacje na temat jego działalności poczytane zostaną przez niego jako „nieuzasadniony i celowy atak”. Tak jakby zapomniał, że posiada mandat publiczny i dopóki jest radnym posiada z tego tytułu pewne obowiązki. „Przepisanie działalności gospodarczej na osobę bliską po objęciu mandatu radnego może być postrzegane jako obejście zakazu zawierania umów cywilnoprawnych z gminą, w której mandat dany radny wykonuje” – tłumaczy Anna Wojciechowska – Nowak z Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego. Mocniej stawia sprawę S. Szczepaniak z TI Polska, której szefem przez 6 lat była minister ds. korupcji Julia Pitera. „W naszej opinii kluczowym jest fakt niepoinformowania potencjalnych przez Miłostana wyborców w przedmiocie wykonywania określonej działalności przez niego, a następnie przez jego żonę” – mówi. Jest faktem, że w gminie Lubiszyn wielu radnych, sołtysów i zwykłych działaczy ciężko pracuje, ale nie oczekuje za to żadnego zlecenia za pieniądze. Radny Miłostan postanowił być samorządowcem, biznesy z gminą przepisał na narzeczoną, a potem żonę, ale wyborcy nie mają z niego pożytku, bo prace samorządowych organów dotychczas absolutnie lekceważył. Nie odpuszcza za to żadnej okazji, by wyrażać swoje oburzenie tym, że w gminie niby dzieje się źle, choć sam - w przeciwieństwie do wójta Tadeusza Piotrowskiego - nie pozostawi po sobie niemal nic. "Gdyby uczestniczył w tych komisjach, to możnaby dla wioski może coś wywalczyć" - mówił "PT" sołtys Wysokiej Roman Gajda.