Ukazał się kolejny numer pisma rodziny i znajomych Sołtysa Tarnowa pt. „Nasz Tarnów”. Niestety jest zdecydowanie słabszy niż pierwszy i poniżej możliwości osób, które go tworzą.
Powstanie samego pisma w „PT” chwaliliśmy, a nawet życzyliśmy sukcesów. Było to szczere i bez ironii. Niestety drugi numer „Naszego Tarnowa” uznać należy za absolutną klapę i kompromitację tej niezwykle ciekawej inicjatywy. Nie dość, że pismo wyszło zbyt późno, a „Puls” już dawno wszystkie zawarte w „NT” wydarzenia szczegółowo opisał, to skoncentrowało się na trzech rodzinach. Absolutnym niewypałem jest narcystyczny tekst – który jak można sądzić będzie cykliczny – o jakże dźwięcznie brzmiącym tytule: „Przemyślenia sołtysowej”. Nie trudno się domyślać, że musiał się zacząć od konstatacji: „Nie łatwo być żoną sołtysa, a zwłaszcza takiego…” – reszty czytelnicy „PT” mogą się tylko domyślać. Och, ach, ę, ą…
Powstanie samego pisma w „PT” chwaliliśmy, a nawet życzyliśmy sukcesów. Było to szczere i bez ironii. Niestety drugi numer „Naszego Tarnowa” uznać należy za absolutną klapę i kompromitację tej niezwykle ciekawej inicjatywy. Nie dość, że pismo wyszło zbyt późno, a „Puls” już dawno wszystkie zawarte w „NT” wydarzenia szczegółowo opisał, to skoncentrowało się na trzech rodzinach. Absolutnym niewypałem jest narcystyczny tekst – który jak można sądzić będzie cykliczny – o jakże dźwięcznie brzmiącym tytule: „Przemyślenia sołtysowej”. Nie trudno się domyślać, że musiał się zacząć od konstatacji: „Nie łatwo być żoną sołtysa, a zwłaszcza takiego…” – reszty czytelnicy „PT” mogą się tylko domyślać. Och, ach, ę, ą…
W piśmie szeroko opisywany jest niezwykle udany „Dzień Tarnowianina”, wydarzenia w których udział wzięły panie z Koła Gospodyń Wiejskich oraz relacja z zebrania wiejskiego w trakcie którego grupa mieszkańców zablokowała rozwój gminy oraz tworzenie w niej nowych miejsc pracy. Słusznie, że pismo dystrybuowane było tylko pocztą bezadresową, gdyż nie było w nim nic ciekawego, co wcześniej nie pojawiłoby się już w „Pulsie Tarnowa”. I jeszcze te „my”,„my”,”my”… – „Nie powinienem krytykować konkurencji, ale naprawdę życzę nowemu pismo dobrze, ale ten numer rozśmieszył wszystkich z którymi rozmawiałem. Grafika – do bani, teksty – słabiutkie, tematyka – ściągnięta z Pulsu. Ja nie umiem piaskować, ciąć drzewa, choć nauczyłem się w Tarnowie naprawiać płoty. Nie rozumiem dlaczego gazetę piszą osoby, które nie mają o tym pojęcia” – komentuje drugi numer „NT” redaktor „Pulsu” Robert Bagiński.