Mimo upływu ponad 20 lat od upadku komunizmu, byli funkcjonariusze aparatu opresji PRL wciąż cieszą się większymi przywilejami niż dawni opozycjoniści, którzy ryzykowali utratę życia i zdrowia, a w najlepszym wypadku internowanie i odsiadkę w więzieniu.
Wizyta byłego opozycjonisty, a obecnie senatora Jana Rulewskiego w Gorzowie Wlkp. była okazją do refleksji na temat sytuacji byłych opozycjonistów oraz tych, którzy zbrodniczy system komunistyczny utrwalali: prokuratorów, funkcjonariusz SB oraz funkcyjnych pracowników PZPR. „Nie jestem aż tak bezlitosny i uważam, że jak były pomagier komunistów od sekretarza gminnego po funkcjonariusza SB dostanie minimum socjalne, to powinno mu wystarczyć” – powiedział uznany w mieście autorytet i historyk prof. Władysław Czyżewski. Jego zdaniem byli pracownicy aparatu PZPR oraz służb specjalnych PRL nie powinni posiadać żadnych przywilejów, a na pewno nie powinni mieć więcej, niż opozycjoniści. „To są już starzy ludzie i wiele im nie potrzeba. Pojedzie w góry- to spadnie, a jak wybierze się nad morze, to się utopi” – perorował prof. Czyżewski. Spotkanie było również okazją do zastanowienia się w jaki sposób pomagać tym, którym w czasach PRL niemal złamano życie, a dziś – najzwyczajniej w świecie – brakuje im lat do emerytury. „Najlepszym lekarstwem jest człowiek, który pomaga drugiemu człowiekowi, ale staramy się tą pomoc usystematyzować” – mówiła zasłużona działaczka antykomunistycznego podziemia i dziennikarka Grażyna Pytlak. Niezwykle mało do powiedzenia miał sam senator Rulewski, który skonstatował, że „rolę depozytariusza tych oczekiwań powinna spełniać współczesna Solidarność”. W tym kontekście i tak najbardziej trafne były konstatacje proc. Czyżewskiego. „Oni mają już dużo butów, spodni i koszul, a jak ich coś zaboli, to mają dzieci i wnuków. Potrzeb wielkich nie mają” – mówił Czyżewski.
Wizyta byłego opozycjonisty, a obecnie senatora Jana Rulewskiego w Gorzowie Wlkp. była okazją do refleksji na temat sytuacji byłych opozycjonistów oraz tych, którzy zbrodniczy system komunistyczny utrwalali: prokuratorów, funkcjonariusz SB oraz funkcyjnych pracowników PZPR. „Nie jestem aż tak bezlitosny i uważam, że jak były pomagier komunistów od sekretarza gminnego po funkcjonariusza SB dostanie minimum socjalne, to powinno mu wystarczyć” – powiedział uznany w mieście autorytet i historyk prof. Władysław Czyżewski. Jego zdaniem byli pracownicy aparatu PZPR oraz służb specjalnych PRL nie powinni posiadać żadnych przywilejów, a na pewno nie powinni mieć więcej, niż opozycjoniści. „To są już starzy ludzie i wiele im nie potrzeba. Pojedzie w góry- to spadnie, a jak wybierze się nad morze, to się utopi” – perorował prof. Czyżewski. Spotkanie było również okazją do zastanowienia się w jaki sposób pomagać tym, którym w czasach PRL niemal złamano życie, a dziś – najzwyczajniej w świecie – brakuje im lat do emerytury. „Najlepszym lekarstwem jest człowiek, który pomaga drugiemu człowiekowi, ale staramy się tą pomoc usystematyzować” – mówiła zasłużona działaczka antykomunistycznego podziemia i dziennikarka Grażyna Pytlak. Niezwykle mało do powiedzenia miał sam senator Rulewski, który skonstatował, że „rolę depozytariusza tych oczekiwań powinna spełniać współczesna Solidarność”. W tym kontekście i tak najbardziej trafne były konstatacje proc. Czyżewskiego. „Oni mają już dużo butów, spodni i koszul, a jak ich coś zaboli, to mają dzieci i wnuków. Potrzeb wielkich nie mają” – mówił Czyżewski.