12.11.2011
27.09.2011
ROŚNIEMY JAK NA DROŻDŻACH
Co tu dużo mówić – zaczynamy łapać dawny oddech, a sama blog jest już odwiedzany coraz częściej. Znów uwagę przyciągają nie setki, ale tysiące odsłon.
Oczywiście, nie zawsze jedna odsłona równa się jednemu czytelnikowi, ale statystyki Google nie pozostawiają wątpliwości, że możliwe jest doszlusowanie do dawnej świetności. Jak wiadomo nie jest łatwo, bo wielu próbuje „Puls”-owi szkodzić, traktując go jako konkurencję lub swoisty wyrzut sumienia, ale będziemy się starać. To pismo nie kłania się żadnej władzy...
Oczywiście, nie zawsze jedna odsłona równa się jednemu czytelnikowi, ale statystyki Google nie pozostawiają wątpliwości, że możliwe jest doszlusowanie do dawnej świetności. Jak wiadomo nie jest łatwo, bo wielu próbuje „Puls”-owi szkodzić, traktując go jako konkurencję lub swoisty wyrzut sumienia, ale będziemy się starać. To pismo nie kłania się żadnej władzy...
FORSA DLA ROLNIKÓW I NIE TYLKO...
Mieszkańcy regionu mogą się starać o dotacje na swoją działalność, a wszystko dlatego iż Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji rolnictwa ogłosiła nabór wniosków. Warto skorzystać, bo o przyznaniu środków nie decyduje uznaniowość, ale atrakcyjność wniosków.
Od poniedziałku (26 bm.) agencja przyjmuje wnioski o przyznanie pomocy w ramach działania "Tworzenie i rozwój „mikroprzedsiębiorstw", a od dzisiaj (27 bm.) rozpoczyna się nabór wniosków o wsparcie z działania "Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej". Wysokość dofinansowania o jaką można się starać, to nawet 500 tysięcy złotych, a nowością jest fakt, że zniesiono warunek, iż pomoc mogą otrzymać jedynie ci, którzy otrzymują już dopłaty bezpośrednie. Teraz takie wsparcie będzie mógł otrzymać także np. młody rolnik, który dopiero planuje przejęcie gospodarstwa lub niedawno je przejął, a także współmałżonek rolnika czy domownik, jeżeli wykaże, że wcześniej był ubezpieczony u rolnika, któremu przyznano dopłaty obszarowe.
PORTAL WYSOKA
Sołectwo Wysoka ma swoją własną stronę internetową i nie da się ukryć, że jest ciekawa, profesjonalnie przygotowana i stanowi nową jakość w gminie.
Bezapelacyjnie strona internetowa Wysokiej, to ważna inicjatywa. Jej autorzy zamierzają w ten sposób zintegrować lokalne środowisko poprzez jedno źródło informacji. Na stronie, obok archiwalnych zdjęć oraz bieżących informacji, zakładki o lokalnej wspólnocie parafialnej, klubie sportowym, szkole oraz Stowarzyszeniu Seniorów. „Mam nadzieję, że strona Wysokiej będzie żyć, ale to już zależy od władz” – napisał w e-mailu do redakcji „PT” Łukasz Wolff. Ważne, że na stronie wiele ciekawych informacji znajdą dosłownie wszyscy – amatorzy piłki nożnej, dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej oraz zwykli mieszkańcy. To druga – po stronie parafialnej Baczyny – witryna internetowa bardzo lokalna i niezwykle potrzebna. Swoją grafiką i przejrzystością w niczym nie ustępuje portalowi Gminy Lubiszyn. Strona dostępna pod adresem: www.wysokagorzowska.pl i ma już swój profil na Fecebooku.
MA OBOWIĄZEK SKŁADANIA DONOSÓW
W Sądzie Rejonowym w Gorzowie odbyła się dzisiaj (27 bm.) arcyciekawa sprawa sądowa z powództwa Sołtysa Wsi Tarnów. Powód uważa, że należy mu się zadośćuczynienie za prasowe sformułowanie iż „posiada doświadczenie w donosach”.
Sam tekst opublikowany został w „Pulsie Tarnowa”, a dotyczył faktu licznych doniesień oraz powiadomień policyjno-prokuratorskich, których autorem był Sołtys Tarnowa Grzegorz Miszkiewicz i kierowana przez niego Rada Sołecka.
„Ten człowiek zionie do mnie nienawiścią, ale wierzę, że wciąż jest w stanie łaski uświęcającej, która powoduje jego dobre samopoczucie podczas uczestnictwa w Eucharystii” – komentuje redaktor „PT” Robert Bagiński, który w swoim wystąpieniu w sądzie nawiązał do napuszczania na niego mieszkańców wioski, łamania płotów, pisania dziwnych SMS-ów, bezczelnego występu Miszkiewicza podczas sesji Rady Gminy w dn. 29 maja 2009 roku oraz wielu innych działań, których jedynym celem było uprzykrzanie życia Bagińskiemu i jego rodzinie.
„To nie jest święty człowiek, lecz osoba, która nie lubi krytyki i wielokrotnie dał tego dowód” – mówił w sądzie redaktor Bagiński. Sam Miszkiewicz nie potrafił w jasny sposób wyjaśnić w jaki sposób odczuł poniżenie go w oczach opinii publicznej i zawezwał na świadka m.in. ks. Franciszka Matułę. Przy okazji sołtys Grzegorz Miszkiewicz odniósł się do swoich doniesień na policję na Renatę Tyrka – Fortuna, b. wicewójta Daniela Niekrewicza oraz radnego Romana Gajdę. „Jestem sołtysem i jest to moim obowiązkiem” – stwierdził z dumą i rozbrajającą szczerością sołtys Miszkiewicz. Pełnomocnikiem procesowym G. Miszkiewicza jest nie kto inny, jak Mec. Henryk Wiśniewski.
„Ten człowiek zionie do mnie nienawiścią, ale wierzę, że wciąż jest w stanie łaski uświęcającej, która powoduje jego dobre samopoczucie podczas uczestnictwa w Eucharystii” – komentuje redaktor „PT” Robert Bagiński, który w swoim wystąpieniu w sądzie nawiązał do napuszczania na niego mieszkańców wioski, łamania płotów, pisania dziwnych SMS-ów, bezczelnego występu Miszkiewicza podczas sesji Rady Gminy w dn. 29 maja 2009 roku oraz wielu innych działań, których jedynym celem było uprzykrzanie życia Bagińskiemu i jego rodzinie.
„To nie jest święty człowiek, lecz osoba, która nie lubi krytyki i wielokrotnie dał tego dowód” – mówił w sądzie redaktor Bagiński. Sam Miszkiewicz nie potrafił w jasny sposób wyjaśnić w jaki sposób odczuł poniżenie go w oczach opinii publicznej i zawezwał na świadka m.in. ks. Franciszka Matułę. Przy okazji sołtys Grzegorz Miszkiewicz odniósł się do swoich doniesień na policję na Renatę Tyrka – Fortuna, b. wicewójta Daniela Niekrewicza oraz radnego Romana Gajdę. „Jestem sołtysem i jest to moim obowiązkiem” – stwierdził z dumą i rozbrajającą szczerością sołtys Miszkiewicz. Pełnomocnikiem procesowym G. Miszkiewicza jest nie kto inny, jak Mec. Henryk Wiśniewski.
26.09.2011
PRZEBIEGŁY LIS W CZERWONYM KURNIKU
Zaskakujący wywiad gorzowskiego posła Jana Kochanowskiego, który swoim wyborcom może się jawić niczym osoba politycznie mało wiarygodna, której nie pociągają lewicowe teorie, ale zwykłe bycie w polityce dla bycia. Inaczej mówiąc – przez lata nie był do końca rzetelny, twierdząc iż jest politykiem lewicy z krwi i kości.
Świadczy o tym wywiad, którego udzielił kapitaliście z krwi i kości – Jackowi Bachalskiemu dla portalu gorzow24.pl. Sama rozmowa, to potwierdzenie tego, że gorzowska lewica – z Jędrzejczakiem, Derech - Krzyckim i „nastolatką gorzowskiej polityki” Mirosławą Winnicką – to głównie polityczny kawior, rarytasy i deale, które nijak się mają do lewicowej ideowości. „Janku, co Ciebie wciągnęło w politykę lata temu?” – peroruje w wywiadzie redaktor Bachalski, a w rzeczywistości milioner i były poseł, który od kilku lat miota się po niszowych ugrupowaniach. Na co Jan Kochanowski wypalił: „Nie było ideologii. Czysta chęć działania, zwykła młodzieńcza aktywność”. Co też świetnie koresponduje z jego obecną postawą, gdzie stara się po prostu dobrnąć do emerytury. „Kiedy zniknie z list lewicy poseł emeryt Kochanowski, który w Sejmie tylko oddycha” – pytał podczas jednego ze spotkań mieszkaniec Gorzowa. Sam Kochanowski nie kryje, że lewicowość, to nie jest jego najlepsza strona. W rozmowie z Bachalskim stwierdził, że wybór był naturalny, bo nie było niczego innego, jakby zapomniał, że setki i tysiące osób widziały alternatywę i nie musiały się politycznie prostytuować . „Wtedy nie było innego wyboru” – wyznał z rozbrajającą szczerością.
25.09.2011
KARWASZ - WÓJT CIEPŁE KLUCHY...
Nie ma wątpliwości, że tak źle w Gminie Lubiszyn jeszcze nie było. Wójta inwestora zastąpił pasywny formalista, miejsce kreatywnego wicewójta zajęła przedszkolanka, a od kilku dni w fotelu niezwykle kompetentnej Skarbnik Gminy zasiada miejscowa księgowa.
Zwycięzca wyborów ma prawo do swobodnego dobierania współpracowników i nikt nie powinien oburzać się faktem, że z tego prawa korzysta. Gdy zmiany są zwykłą „sztuką dla sztuki”, a ich efekt nie wnosi do gminy wartości dodanej, trzeba zapytać o ich sens oraz kompetencje wójta Tadeusza Karwasza oraz całej Rady Gminy. Zaczęło się od mianowania Małgorzaty Miszkiewicz – aktywnej piosenkarki zespołu „Tarnowianki” oraz miejscowej przedszkolanki – na stanowisko Wicewójta, które wcześniej pełnił Daniel Niekrewicz. Jakby tego było mało, na wniosek włodarza gminy, odwołano z funkcji Skarbnika Gminy Beatę Pampuchowicz, a w piątek (23 bm.) na jej miejsce powołano księgową z miejscowego ZUK-u Joannę Klóskę. „Głosowaliśmy oczywiście za wnioskiem wójta, chociaż to absolutny żart, ale tylko dlatego, aby Karwasz przekonał się, że to początek końca. Wszyscy się śmieją z tej jego rzekomej reformy kadrowej” – mówi wpływowy radny, który kandydował do Rady Gminy z Komitetu „Wspólnota”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że o klasie, doświadczeniu oraz fachowości Niekrewicza i Pampuchowicz świadczy to, że niemal od razu otrzymali prestiżowe propozycje pracy. Pierwszy w charakterze sekretarza w Nadleśnictwie Kłodawa, a druga jako Skarbnik Gminy w Myśliborzu. Inaczej mówiąc – jak śpiewały kilka miesięcy temu „Tarnowianki” – „Obiecanki, cacanki”. Tym razem dla wójta Karwasza, który okazał się ciepłą...kluchą.
Zwycięzca wyborów ma prawo do swobodnego dobierania współpracowników i nikt nie powinien oburzać się faktem, że z tego prawa korzysta. Gdy zmiany są zwykłą „sztuką dla sztuki”, a ich efekt nie wnosi do gminy wartości dodanej, trzeba zapytać o ich sens oraz kompetencje wójta Tadeusza Karwasza oraz całej Rady Gminy. Zaczęło się od mianowania Małgorzaty Miszkiewicz – aktywnej piosenkarki zespołu „Tarnowianki” oraz miejscowej przedszkolanki – na stanowisko Wicewójta, które wcześniej pełnił Daniel Niekrewicz. Jakby tego było mało, na wniosek włodarza gminy, odwołano z funkcji Skarbnika Gminy Beatę Pampuchowicz, a w piątek (23 bm.) na jej miejsce powołano księgową z miejscowego ZUK-u Joannę Klóskę. „Głosowaliśmy oczywiście za wnioskiem wójta, chociaż to absolutny żart, ale tylko dlatego, aby Karwasz przekonał się, że to początek końca. Wszyscy się śmieją z tej jego rzekomej reformy kadrowej” – mówi wpływowy radny, który kandydował do Rady Gminy z Komitetu „Wspólnota”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że o klasie, doświadczeniu oraz fachowości Niekrewicza i Pampuchowicz świadczy to, że niemal od razu otrzymali prestiżowe propozycje pracy. Pierwszy w charakterze sekretarza w Nadleśnictwie Kłodawa, a druga jako Skarbnik Gminy w Myśliborzu. Inaczej mówiąc – jak śpiewały kilka miesięcy temu „Tarnowianki” – „Obiecanki, cacanki”. Tym razem dla wójta Karwasza, który okazał się ciepłą...kluchą.
ELA NIE LUBI SPRZECIWU
Swojemu poprzednikowi nie dorasta do pięt, ale wydaje się iż przerasta swoją protektorkę. Marszałek Elżbieta Polak to przykład tego, jak funkcji publicznej nie sprawować. Choć sama jest tylko pionkiem na partyjnej szachownicy, słynie głównie z przewracania figur…
Marszałekiem Województwa Elżbieta Polak jest dopiero od grudnia ub.r., ale dała się już poznać jako „polityczny antytalent” z tendencją do wzbudzania konfliktów. Nie inaczej było wcześniej, gdy jako wicemarszałek u boku dystyngowanego i obytego politycznie Marcina Jabłońskiego pełniła funkcję „złego policjanta”. Najdobitniej pokazała to w marcu 2009 roku, gdy niemal krzyczała na dzieci z Lubiszyna, które przyjechały do Urzędu Marszałkowskiego z występem z okazji pierwszego dnia wiosny. „Ona wtedy wpadła w jakiś amok, krzyczała na dzieci niczym najgorszy nauczyciel, a one nie wiedziały o co chodzi” – mówi „Puls”-owi naoczny świadek tamtego wydarzenia. Za dziećmi ujął się wtedy kurator oświaty Roman Sondej. „To był pomysł szkoły, żeby zorganizować coś ciekawego na pierwszy dzień wiosny” – mówił w „GW”. Upływ czasu, a nawet zmiana stanowiska po wyautowaniu M. Jabłońskiego nie zmienił E. Polak, co udowodniła podczas sporu ze związkowcami w gorzowskim szpitalu. Zanim się z nimi spotkała, udzieliła lokalnej rozgłośni RMG buńczucznego wywiadu, a następnie w sposób mało rozgarnięty – jak na kobietę - dyskutowała z głodującym pod lecznicą mieszkańcem Gorzowa. „Była bezczelna, mało grzeczna i nieprzyjemna” – wspomina Mariusz Wójcik. Jeszcze gorzej było podczas podpisania porozumienia ze związkowcami w Zielonej Górze, gdzie świadomie prowokowała szefa „S” Andrzeja Andrzejczaka i o mały włos nie doprowadziła do zerwania rozmów. To jeszcze nic, bo po podpisaniu porozumienia kończącego protest powołała komisję weryfikacyjną, która zamiast badać kondycję szpitala, postanowiła weryfikować teczki personalne przeciwnych jej związkowców. „To skandal” – mówi Andrzejewski. Co na to wszystko lubuscy politycy? „Na zachodzie bez zmian, bo my tylko statystujemy, a Ela nie lubi sprzeciwu” – mówi jeden z nich, ale nie chce by podawać nazwiska, bo marszałek Polak, to protegowana liderki PO Bożenny Bukiewicz. „Kto podskoczy, skończy jak Marcin (od red. Jabłoński) z opinią naciągacza i krętacza” – mówi jeden z parlamentarzystów. Na dziś wiadomo tyle, że marszałek Polak urosła na tyle mocno, że po wyborach pożegna się raczej z funkcją w Urzędzie Marszałkowskim, a jej miejsce zajmie zaufany szefowej PO Tomasz Możejko. Sama Polak dostanie ważną, ale tylko prestiżową funkcję – wojewody lubuskiego. Co z Heleną Hatką ? „Jak nie będzie podskakiwać po przegranej z Komarnickim, to pojedzie do Warszawy, a jak dalej będzie wspierała Pahla i nieprzychylnych Bożenie, to skończy jak Jabłoński” – mówi ważny polityk PO. Jaka jest naprawdę Polak? Tego się nie dowiemy, a gdybyśmy napisali, to skończymy jak przeciwnicy jej pierwszej protegowanej, a zarazem najgorszego prezydenta Zielonej Góry Bożeny Ronowicz…
MINISTER ODZNACZYŁ ROLNIKÓW
Byli Sołtysi Wysokiej i Tarnowa zostali uhonorowani przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi specjalną odznaką „Za zasługi dla Rolnictwa”.
To ważne dla gminy wydarzenie, gdyż ustanowiona przez Radę Ministrów odznaka, to jedno z najwyższych tego typu wyróżnień na jakie mogą liczyć osoby zaangazowane w życie terenów wiejskich oraz sprawy rolnictwa. Nie dziwi więc, że wśród kilkunastu uhonorowanych w województwie osób znalazł się długoletni i zasłuzony sołtys Tarnowa Tadeusz Pawlicki, a także obecny radny Roman Gajda. Ten pierwszy przez 16 lat – jako sołtys, radny i przewodniczący Rady Gminy - niemal całkowicie zmienił wizerunek wisoki, a także przyczynił się do jej rozwoju. Natomiast Roman Gajda, jako sołtys oraz szef lokalnego klubu sportowego uaktywnił młodzież, organizował liczne imprezy kulturalne i wspierał miejscowych seniorów. „Cieszę się i gratuluję sukcesu, bo obu panów miałem okazję poznać osobiście, a sołtys Gajda zaprosił mnie nawet na zebranie wiejskie” – komentuje poseł SLD Bogusław Wontor. Same odznaczenia osobiście przyznał minister rolnictwa Marek Sawicki, a wnioskował o nie współpracujący z gminą Lubiszyn poseł Witold Pahl. „Trzeba pokazywać dobre wzorce” – powiedział Pahl, który w całej gminie w różny sposób uhonorował już kilkadziesiąt osób.
To ważne dla gminy wydarzenie, gdyż ustanowiona przez Radę Ministrów odznaka, to jedno z najwyższych tego typu wyróżnień na jakie mogą liczyć osoby zaangazowane w życie terenów wiejskich oraz sprawy rolnictwa. Nie dziwi więc, że wśród kilkunastu uhonorowanych w województwie osób znalazł się długoletni i zasłuzony sołtys Tarnowa Tadeusz Pawlicki, a także obecny radny Roman Gajda. Ten pierwszy przez 16 lat – jako sołtys, radny i przewodniczący Rady Gminy - niemal całkowicie zmienił wizerunek wisoki, a także przyczynił się do jej rozwoju. Natomiast Roman Gajda, jako sołtys oraz szef lokalnego klubu sportowego uaktywnił młodzież, organizował liczne imprezy kulturalne i wspierał miejscowych seniorów. „Cieszę się i gratuluję sukcesu, bo obu panów miałem okazję poznać osobiście, a sołtys Gajda zaprosił mnie nawet na zebranie wiejskie” – komentuje poseł SLD Bogusław Wontor. Same odznaczenia osobiście przyznał minister rolnictwa Marek Sawicki, a wnioskował o nie współpracujący z gminą Lubiszyn poseł Witold Pahl. „Trzeba pokazywać dobre wzorce” – powiedział Pahl, który w całej gminie w różny sposób uhonorował już kilkadziesiąt osób.
WONTOR POMAGAŁ ZAWSZE, INNI BAJEROWALI...
Lubuscy samorządowcy są zawiedzeni politykami, bo ci wiecznie obiecują, ale jak przychodzi co do czego, to o wszystkim zapominają. Kolejny raz przypominają sobie o poszczególnych gminach dopiero przed wyborami. Wyjątkiem był poseł SLD Bogusław Wontor…
Sami politycy dzielą się na tych, którzy ciągle „bajerują” oraz tych, którzy – mimo wszystko – swoje obietnice starają się realizować. Gminy Bogdaniec, Santok, Deszczno czy Lubiszyn, to stosunkowo niewielkie organizmy społeczne, ale mieszka tam wystarczająco dużo mieszkańców, by zdobyć mandat posła. Stąd polityczne zainteresowanie tymi obszarami. Gdyby wsłuchać się tylko w mieszkańców gminy Lubiszyn, to absolutnie największym „bajerantem” jest poseł Jan Kochanowski, który przez cztery lata „nie kiwnął dla tej gminy palcem”, gdy potrzebowała politycznego wsparcia w pozyskiwaniu środków z funduszy unijnych, ale chętnie „ustawiał się na plakat”. Całkowicie inaczej niż startujący z 3 miejsca listy SLD do Sejmu Bogusław Wontor, który nie tylko obiecywał, ale przede wszystkim obietnice realizował i starał się gminie pomóc. „Śmiało mogę powiedzieć, że kwestia powstania lubiszyńskiego przedszkola oraz Centrum Integracji Społecznej, to efekt zaangażowania posła Wontora oraz jego brata, a wtedy wicemarszałka województwa” – wspomina b. wicewójt Daniel Niekrewicz. „Pamiętam jak obiecał, że zorganizuje spotkanie na temat dofinansowania organizacji społecznych w gminie i dwa tygodnie później zjechało do Lubiszyna prawie pół Urzędu Marszałkowskiego” – mówi b. sołtys Wysokiej, a dziś radny, który był gospodarzem wizyty posła Bogusława Wontora w Sołectwie Wysoka. Nie mniej zaangażowany był poseł Witold Pahl, który słowa cedził niezwykle oszczędnie, ale zawsze chętnie wspierał lokalnych samorządowców. „Oprócz Wontora i Pahla gminie Lubiszyn nie pomagał dosłownie nikt” – mówi jeden z byłych radnych. Pewnie dlatego lokalni działacze SLD oficjalnie wezwali do głosowania w zbliżających się wyborach na Bogusława Wontora z SLD, odradzając tym samym oddawanie głosu na Jana Kochanowskiego, który gminie w niczym nie pomógł.
Sami politycy dzielą się na tych, którzy ciągle „bajerują” oraz tych, którzy – mimo wszystko – swoje obietnice starają się realizować. Gminy Bogdaniec, Santok, Deszczno czy Lubiszyn, to stosunkowo niewielkie organizmy społeczne, ale mieszka tam wystarczająco dużo mieszkańców, by zdobyć mandat posła. Stąd polityczne zainteresowanie tymi obszarami. Gdyby wsłuchać się tylko w mieszkańców gminy Lubiszyn, to absolutnie największym „bajerantem” jest poseł Jan Kochanowski, który przez cztery lata „nie kiwnął dla tej gminy palcem”, gdy potrzebowała politycznego wsparcia w pozyskiwaniu środków z funduszy unijnych, ale chętnie „ustawiał się na plakat”. Całkowicie inaczej niż startujący z 3 miejsca listy SLD do Sejmu Bogusław Wontor, który nie tylko obiecywał, ale przede wszystkim obietnice realizował i starał się gminie pomóc. „Śmiało mogę powiedzieć, że kwestia powstania lubiszyńskiego przedszkola oraz Centrum Integracji Społecznej, to efekt zaangażowania posła Wontora oraz jego brata, a wtedy wicemarszałka województwa” – wspomina b. wicewójt Daniel Niekrewicz. „Pamiętam jak obiecał, że zorganizuje spotkanie na temat dofinansowania organizacji społecznych w gminie i dwa tygodnie później zjechało do Lubiszyna prawie pół Urzędu Marszałkowskiego” – mówi b. sołtys Wysokiej, a dziś radny, który był gospodarzem wizyty posła Bogusława Wontora w Sołectwie Wysoka. Nie mniej zaangażowany był poseł Witold Pahl, który słowa cedził niezwykle oszczędnie, ale zawsze chętnie wspierał lokalnych samorządowców. „Oprócz Wontora i Pahla gminie Lubiszyn nie pomagał dosłownie nikt” – mówi jeden z byłych radnych. Pewnie dlatego lokalni działacze SLD oficjalnie wezwali do głosowania w zbliżających się wyborach na Bogusława Wontora z SLD, odradzając tym samym oddawanie głosu na Jana Kochanowskiego, który gminie w niczym nie pomógł.
CZYTAJĄ NAS NAWET W ROSJI i TURCJI
Ruszamy od nowa niezwykle powoli, a nawet zbyt powolnie, ale widać już efekty. Zdecydowanie zwiększyła się regularność wejść na stronę „Pulsu”, a także różnorodność technologii za pośrednictwem której jesteśmy czytani. Właściwie nie ma dnia, aby pisma nie czytało od 400 do 1000 osób.
W ostatnich dniach najwięcej wejść „Puls” odnotował w piątek 23 września, ale nie gorzej było również w inne dni. W sumie - tylko przez ostatni tydzień – stronę pisma odsłonięto 5539 razy, a najczęściej jest ona czytana rano, a także wieczorami. Co ciekawe – nie brakuje również amatorów nocnych wejść, bo znalazło się kilkanaście osób, które odsłaniały stronę w godzinach mocno nocnych. Najczęściej „Puls” jest odsłaniany za pośrednictwem przeglądarek Firefox – 42 proc. oraz Internet Explorer – 38 proc. Za pośrednictwem Opery pismo czytane jest przez 6 proc. czytelników, a z reszta używa Safarii, Chrome oraz NexPlayer. Jeśli chodzi o systemy operacyjne, to największą popularnością cieszy się Windows (94%), ale również Linux (3%) oraz iPad (2%) i Macintosh (1%). W ostatnim tygodniu po raz pierwszy „Puls” odsłaniany był w Turcji, Rosji oraz w Rumuni - w sumie 13 odsłon. Statystyka Google ewidentnie pokazuje, że – mimo wielotygodniowego zastoju – mamy czytelników w USA, Kanadzie, Danii i Wielkiej Brytanii. Przypomnijmy, że od 2009 roku pismo odnotowało ponad milion wejść.
MARTIN SCHULZ DLA "PULSU TARNOWA"
Przewodniczący europejskich socjaldemokratów przyjechał do Polski na zaproszenie lidera lubuskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Oprócz oficjalnych spotkań i wystąpień Martin Schulz, znalazł również czas na roboczy lunch pod Sulechowem, na który – jako jedyny publicysta w regionie – zaproszony został redaktor naczelny „Pulsu Tarnowa” Robert Bagiński.
Gospodarzem wizyty był zaprzyjaźniony z Gminą Lubiszyn poseł i lider SLD Bogusław Wontor. „Ja traktuję Puls jako ważną i wpływową gazetę o czym wielokrotnie się już przekonałem. Cieszę się, że znów będzie je można czytać codziennie" ” – rekomendował redaktora „PT” poseł Wontor. Przewodniczący Martin Schulz, który od 1 stycznia 2012 roku będzie oficjalnie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, dopytywał się o nakład gazety, poruszane w niej tematy, a także jej odbiór społeczny. „Ta gazeta jest redagowana w gminie, gdzie osobiście mocno się angażowałem, by otrzymała fundusze unijne na Centrum Integracji Społecznej, nowe przedszkole oraz budowę boiska wielofunkcyjnego w Baczynie” – referował przyszłemu szefowi Parlamentu Europejskiego lider SLD Bogusław Wontor, który – jak mało kto inny – mocno przysłużył się niemal do wszystkich sukcesów Gminy Lubiszyn. Na koniec R. Bagiński zaprosił szefa frakcji socjaldemokratycznej do odwiedzenia północnej części województwa, a ten zrekompensował się zaproszeniem do Brukseli. „Dołożę starań, byśmy zobaczyli się w Brukseli” – zadeklarował Wontor. "Proszę więc pozdrowić wszystkich czytelników" - stwierdził po udzieleniu dla "PT" wywiadu, który zostanie opublikowany w papierowej wersji już za kilka dni.
Gospodarzem wizyty był zaprzyjaźniony z Gminą Lubiszyn poseł i lider SLD Bogusław Wontor. „Ja traktuję Puls jako ważną i wpływową gazetę o czym wielokrotnie się już przekonałem. Cieszę się, że znów będzie je można czytać codziennie" ” – rekomendował redaktora „PT” poseł Wontor. Przewodniczący Martin Schulz, który od 1 stycznia 2012 roku będzie oficjalnie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, dopytywał się o nakład gazety, poruszane w niej tematy, a także jej odbiór społeczny. „Ta gazeta jest redagowana w gminie, gdzie osobiście mocno się angażowałem, by otrzymała fundusze unijne na Centrum Integracji Społecznej, nowe przedszkole oraz budowę boiska wielofunkcyjnego w Baczynie” – referował przyszłemu szefowi Parlamentu Europejskiego lider SLD Bogusław Wontor, który – jak mało kto inny – mocno przysłużył się niemal do wszystkich sukcesów Gminy Lubiszyn. Na koniec R. Bagiński zaprosił szefa frakcji socjaldemokratycznej do odwiedzenia północnej części województwa, a ten zrekompensował się zaproszeniem do Brukseli. „Dołożę starań, byśmy zobaczyli się w Brukseli” – zadeklarował Wontor. "Proszę więc pozdrowić wszystkich czytelników" - stwierdził po udzieleniu dla "PT" wywiadu, który zostanie opublikowany w papierowej wersji już za kilka dni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)