- Gotuję w domu, ale okien nie otwieram – mówi w artykule Patrycja Buchnajzer z Baczyny. Dziennikarze sytuację zweryfikowali osobiście, jadąc do Baczyny. „Do wsi wybieramy się w poniedziałkowe popołudnie. Już od ulicy Szczecińskiej jedziemy w rzędzie aut – sznur przed nami, sznur za nami” – pisze Rymke. Dziennikarka podkreśla, że hałas i ilość aut jest tak wielka, że nie słychać jej rozmowy z Patrycją Buchnajzer.
Szkoda tyko, że red. Rymke cytuje mieszkankę, która narzeka iż sygnalizowano Wójtowi Gminy o tym, że potrzeba w Baczynie i Marwicach więcej przejść dla pieszych, ale nie pofatygowała się do Urzędu Gminy, aby dowiedzieć się iż władze gminy zabiegały o to, ale postulaty zostały odrzucone. Problem jest i to nie ulega wątpliwości. – Kierowcy nie są uprzejmi. Nie zatrzymują się przed pasami. Przejdziesz jak wtargniesz na jezdnię. Ale to strach – mówi cytowana w artykule Magdalena Zięba. „GL” przypomina, że kilka dni temu mieszkańcy Marwic napisali skargę do Starostwa Powiatowego, podkreślając iż wieś nie jest przygotowana do takiego ruchu. Tekst Anny Rymke jest ciekawy, zresztą nie problem go napisać skoro utrudnienia są, ae „nie można zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko”. Nie można mieć S-3, nie powodując pewnych perturbacji na innych drogach. Dziennikarze szukają złych informacji, ale nie tłumaczą zjawisk i procesów. Nie wystarczy być po stronie czytelników – trzeba być z nimi i tłumaczyć im pewne kwestie.
No, chyba, że robi się to dla wierszówki…