Panowie z dawnych dni. Kiedyś w centrum gminnej uwagi, a dziś na aucie. Co robią byli samorządowcy, którzy nie zdobyli mandatów i władzy?
Jesienne wybory samorządowe usunęły z gminnej sceny wiele barwnych postaci. Odsunięci nie wydają się zainteresowani powrotem. Tadeusz Piotrowski, były wójt, nie musi szukać pracy, bo jako były wojskowy otrzymuje wysoką emeryturę. Wypoczęty i odświeżony liczy na to, że uda mu się odzyskać władzę wcześniej niż za cztery lata. Wiadomo, że propagowana przez niego wizja samorządowego referendum w wielu środowiskach zyskuje akceptację. W trudniejszej sytuacji był jego zastępca Daniel Niekrewicz, którego wiedza i kompetencje szybko zostały dostrzeżone, a co za tym dalej idzie – otrzymał posadę sekretarza w jednym z nadleśnictw. „To mój żywioł i w sumie zawsze czułem się przede wszystkim leśnikiem. Doświadczenie zdobyte w samorządzie jest przydatne” – mówi. W sumie największy cios otrzymał były przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski, który nie tylko, że nie został wójtem, ale nie zdobył też mandatu radnego powiatowego. Szkoda, bo to niezwykle doświadczony samorządowiec i oddany społecznik. Pracy szukać nie musi, bo prowadzi gospodarstwo, ale pewne jest jedno – do samorządu na pewno wróci i będzie to z korzyścią dla gminy. Zaskoczeniem była porażka wyborcza sołtysa i radnego z Lubiszyna Stanisława Dudziaka. Angażował się, podejmował kolejne inicjatywy, a przy tym stronił od awantur. Niestety wyborcy dali mu „czerwoną kartkę” i radnym nie został. Życie poza samorządem ułożył sobie bez trudu, bo prowadzi dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. W Radzie Gminy nie ma już Daniela Miłostana oraz Czesława Wyszowskiego. Wójt Tadeusz Karwasz pozbył się również kontrowersyjnego prawnika z Wysokiej Henryka Wiśniewskiego. Życie potrafi jednak płatać figle i nikogo z „nieobecnych” nie należy skreślać, bo nie jest wykluczone, że powrócą – szybciej lub później. Roszady nastąpiły również wśród sołtysów. Z funkcji zrezygnował Roman Gajda z Wysokiej oraz Rajmund Róźniak ze Smolin i Podlesia.
Jesienne wybory samorządowe usunęły z gminnej sceny wiele barwnych postaci. Odsunięci nie wydają się zainteresowani powrotem. Tadeusz Piotrowski, były wójt, nie musi szukać pracy, bo jako były wojskowy otrzymuje wysoką emeryturę. Wypoczęty i odświeżony liczy na to, że uda mu się odzyskać władzę wcześniej niż za cztery lata. Wiadomo, że propagowana przez niego wizja samorządowego referendum w wielu środowiskach zyskuje akceptację. W trudniejszej sytuacji był jego zastępca Daniel Niekrewicz, którego wiedza i kompetencje szybko zostały dostrzeżone, a co za tym dalej idzie – otrzymał posadę sekretarza w jednym z nadleśnictw. „To mój żywioł i w sumie zawsze czułem się przede wszystkim leśnikiem. Doświadczenie zdobyte w samorządzie jest przydatne” – mówi. W sumie największy cios otrzymał były przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Leśniewski, który nie tylko, że nie został wójtem, ale nie zdobył też mandatu radnego powiatowego. Szkoda, bo to niezwykle doświadczony samorządowiec i oddany społecznik. Pracy szukać nie musi, bo prowadzi gospodarstwo, ale pewne jest jedno – do samorządu na pewno wróci i będzie to z korzyścią dla gminy. Zaskoczeniem była porażka wyborcza sołtysa i radnego z Lubiszyna Stanisława Dudziaka. Angażował się, podejmował kolejne inicjatywy, a przy tym stronił od awantur. Niestety wyborcy dali mu „czerwoną kartkę” i radnym nie został. Życie poza samorządem ułożył sobie bez trudu, bo prowadzi dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. W Radzie Gminy nie ma już Daniela Miłostana oraz Czesława Wyszowskiego. Wójt Tadeusz Karwasz pozbył się również kontrowersyjnego prawnika z Wysokiej Henryka Wiśniewskiego. Życie potrafi jednak płatać figle i nikogo z „nieobecnych” nie należy skreślać, bo nie jest wykluczone, że powrócą – szybciej lub później. Roszady nastąpiły również wśród sołtysów. Z funkcji zrezygnował Roman Gajda z Wysokiej oraz Rajmund Róźniak ze Smolin i Podlesia.