Przykład wicewójta jest dowodem na to, że mieszkańcy potrafią egzekwować swoje obietnice i to w sposób, który nie pozostawia wyboru. Tym samym Niekrewicz popłynął kolejną „stówę”, ale wiadomo nie od dziś, że sołectwom i organizacjom społecznym przez cztery lata przekazał dużo więcej…
Gdyby zliczyć wszystkie pieniądze, które wicewójt Daniel Niekrewicz obiecał, a potem z własnej kieszeni przekazał organizacjom społęcznym, to zebrałoby się tego naprawdę dużo. „Proszę nie pisać ile, bo żona też czyta Puls-a” – żartuje Niekrewicz. Modelowym przykładem jego społecznej szczodrości może być Lubno. Latem obiecał, że dorzuci się do organizacji „Dnia Pieroga”. Chyba o tym zapomniał, a przypomniało mu się dopiero w trakcie przemówienia do mieszkańców w obecności posła Witolda Pahla i starosty Jóżefa Kruczkowskiego. „Obiecał nam pan dołożyć się do imprezy” – wypaliła jak zwykle szczera i bezpośrednia sołtys Beata Nawrocka. Ten nie czekał długo i kolejny już raz w Lubnie wyciągnął pieniądze i publicznie przekazał je gospodarzom. Podobnie było podczas wtorkowego (27 bm.) zebrania wiejskiego, gdy jedna z mieszkanek wstała i wypaliła wprost: „Gratuluje nam pan sukcesów na Jarmarku Pieroga, ale obiecane były pieniądze” – powiedziała mieszkanka. W tej sytuacji ten kolejny raz sięgnął do prywatnego portfela i przekazał znaczne banknoty szefowej Koła Gospodyń Wiejskich Alicji Lipskiej. „Przejedzie kilka zebrań i będzie bez kasy” – żartował Władysław Karasiewicz. Prawda jest taka, ze wice wójt wspierał finansowo organizacje w Wysokiej, Lubnie, Stawie, a nawet Tarnowie – gdzie sfinansował wiejskie flagi, ale zawsze czynił to z prywatnych pieniędzy. Inaczej niż jego szef, który ogłaszał np. iż funduje w Baczynie tablicę, a następnie faktura za nią lądowała w Urzędzie Gminy. Tak samo, gdy w wyborach 2006 roku czarował, że nie będzie korzystał z telefonów służbowych, a nie dziś nie tylko korzysta, ale przepisał na gminę swój prywatny. Jego roczne rachunki to kilka tysięcy złotych.