26.04.2009

NOWE WŁADZE STOWARZYSZENIA NA RZECZ ROZWOJU GMINY LUBISZYN




Jedno z najaktywniejszych w gminie stowarzyszeń ma nowe władze. Pewne jest jedno - gdyby nie właściciele POLFUR Sp. z o.o., to organizacja nie byłaby tak aktywna.

"Udało się bardzo wiele, ale należy działać więcej" - to przesłanie Walnego Zgromadzenia Członków Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Lubiszyn, które odbyło się 25 kwietnia br. w Lubiszynie. W trakcie obrad podsumowano dotychczasową działalność, a także wybrano nowe władze. Bezdyskusyjnie prezesem na kolejną kadencję wybrana została prezes POLFUR POLSKA SP. Z o.o. Renata Tyrka - Fortuna. Jej zastępcami zostali: zastępca wójta Daniel Niekrewicz oraz radny Daniel Miłostan. Sekretarzem Stowarzyszenia wybrano redaktora naczelnego "PT" Roberta Bagińskiego. Ponadto w skład władz organizacji wybrano: wójta gminy Tadeusza Piotrowskiego, lubiszyńskiego policjanta Mariusza Górnego oraz bankowca Izabelę Tokarczuk. Jednym słowem - zarząd został mocno wzmocniony i nie ma wątpliwości, ze jego działalnosć będzie jeszcze bardziej aktywna. "Należy postawić na nowe sposoby działalności" - mówiła prezes Tyrka - Fortuna. Nie innego zdania był jej zastępca D. Miłostan, który postulował nawet, by stowarzyszenie zainicjowało działaność gospodarczą. Jednym z pomysłów jest organizacja "PIKNIKU COUNTRY", który miałby się odbyć w naszej gminie już w lipcu. "Byłem na takiej imprezie i wiem, że jest na nią zapotrzebowanie. Nie tylko może to być dobre dla ludzi, ale można także zarobić np. na gastronomii" - powiedział Władysław Fortuna, biznesmen i mąż prezes stowarzyszenia.ż statutową komisję rewizyjną w skład której weszli: radny Sylwester Andrzejewski, urzednik GOPS-u i aktywna społecznie mieszkanka Tarnowa Barbara Muszyńska, mieszkanka Lubiszyna Joanna Klóskażny.




WIĘCEJ W WERSJI PAPIEROWEJ

ĆPUNOM I WANDALOM MÓWIMY "NIE"!!!

Tarnów, to była dotychczas spokojna miejscowość, ale od kilkunastu tygodni, jest niestety źle.

Staraniem Rady Sołeckiej na terenach rekreacyjnych w Tarnowie powstała piękna tzw. "kurna chata. Zamierzeniem jej twórców było to, aby służyła mieszkańcom oraz tym, którzy chcą odpoczywaćżu przyrody. Nie wszyscy zrozumieli jednak tą ideą, a "kurna chata" stała się źródłem problemów. Nie jest to wina jej twórców, ale nieodpowiedzialności tych, którzy z niej korzystają, a nawet nie mieszkają w Tarnowie. Jest jednak faktem, że odkąd obiekt powstał w Tarnowie niszczone są płoty i dzieją się rzeczy, których wcześniej nie było. Dokolejnego zdarzenia doszło 25 kwietnia, gdy wandale po nocnym pobycie w "kurnej chacie" wzięli się za płoty państwa Zwieruho oraz Brojeckich. Zdaniem policjantów powodem dziwnych zachowań może nie być wcale alkohol, lecz narkotyki. "Na miejscu nie ma było butelek ani puszek. Tam ćpano" - powiedział jeden z nich. Najgorsze jest to, że samo przedsięwzięcie, jego dobra opinia oraz jeszcze lepsze intencje twórców, zostały przez kilku baranów wypatrzone, a "kurna chata", która miała służyć mieszkańcom, stała się wylęgarnią chamstwa, patologii i dewicaji. Musimy z tym walczyć wszyscy i na tym tle na ogromny szacunek zasługuje Beata Czyżniejewska, która zareagowała niemal od razu na sytuację w której ujrzała wandali próbujących niszczyć płoty. Co ważne - to nie "kurna chata" jest zła, lecz ci, którzy nie potrafią z niej korzystać.

ODPUST W TARNOWIE


W Tarnowie odbyły się uroczystości patronalne kościoła. Jak zwykle były uroczyste, wyjątkowe i duchowe.


"Wszystko ma cel, sens i przeznaczenie" - mówił 26 kwietnia br. podczas uroczystości odpustowych ku czci św. Wojciecha w Tarnowie ks. Andrzej Paś z Gorzowa Wlkp. W Mszy św. udział wzięło blisko 200 osób, w tym wiele z okolicznych wiosek, a sama suma odpustowa uświetniona została śpiwami lokalnej scholi, składającej się z mieszkanek Tarnowa. W trakcie homilii celebrans skoncentrował się roli przeznaczenia w życiu oraz sposobach jego poszukiwania. "Nie czyjacie swojego życia z gwiazd - tych na niebie, w prasie i telewziji. Każdy z Was ma swoją gwiazdę i powinien w jej kierunku podążać, a nie "małpować"życie" od innych" - mówił celebrans.ż do sylwetki patrona tarnowskiego kościoła św. Wojciecha, opowiadając o jego życiu, odrzuceniu przez niego zaszczytów, a później wygnaniu go z Pragi i zabiciu przez pogan w Prusach. " Po ludzku jego śmierć była bez sensu, ale miała sens dla niego i dla Boga" - powiedział ks. Andrzej Paś.

24.04.2009

PIWKO TYLKO WYPIŁEM


Henryk Zoneman o problemie alkoholizmu w gminie


PIWKO TYLKO WYPIŁEM – Panie „władzo”,
czyli: „ Polowanie policji?„.


Tak się tłumaczą uczestnicy ruchu drogowego po stwierdzeniu u nich niedozwolonych „promili” alkoholu podczas rutynowej kontroli policji. Właśnie - rutynowej kontroli, a nie polowania jak się wielu osobom wydaje. Być może komuś akurat ten jeden raz trafiła się taka sytuacja, ale zagrożenia jakie ona niesie nie pozwala na precedens – czyli odpuszczenie.
UWAGA! Matematyczne prawdopodobieństwo wyklucza „polowanie” akurat na CIEBIE. Nie oszukuj się! Widocznie jeździsz tak często po spożyciu alkoholu, że w końcu musiałeś się „ nadziać”.
A pro po matematyki, z którą ostatnimi czasy jest problem - to parę ciekawostek.
Większość swojego życia spędziłem w szkole. Szybko więc zauważyłem, że mnóstwo osobom, którym z różnych powodów nie wiodło się w szkole - świetnie udaje się zdobyć prawo jazdy. Jak silna jest motywacja do uczenia się, by zdobyć upragnione prawo jazdy. Nawet konieczność kilku podejść nie ostudza zapału.
Motywacja jest motorem sukcesu !!!
Każdy posiada jakiś talent, tylko nie do końca ma możliwości dowiedzenia się jaki to talent. Nie sprawdzaj czy masz talent do jazdy po spożyciu alkoholu.
Jeszcze trochę matematyki. XXI wiek. Nie uchodzi być „gamoniem”. Więc jako światły człowiek spróbuj zrozumieć to, czego uczą już w podstawówce.
6% czegoś w czymś- to ile? Poszukaj trochę motywacji aby to zrozumieć, a może uchroni Cię to od wielu kłopotów.

WIĘCEJ W WERSJI PAPIEROWEJ






23.04.2009

TARNOWSKIE KOBIETY DAWNIEJ



Jadwiga Mamczarz, to osoba niezwykle zasłuzona dla Tarnowa. Do dziś zachowała wiele entuzjazmu, radości i energii.


Rozmowa z JADWIGA MAMCZARZMieszkanką Tarnowa i dawną liderką Koła Gospodyń Wiejskich
Red.: Kiedy i jak zaczęła się dla pani wielka przygoda z Kołem Gospodyń Wiejskich w Tarnowie?Mamciarz: Ojej, tak dobrze to nie pamiętam, to już ponad 20 lat minęło. Muszę dodać, że to koło istniało w naszej wiosce dużo wcześniej, a ja je tylko przejęłam po Joannie Czyżniejewskiej. Ona była tu pierwsza, a dopiero ja po niej przejęłam wszystko.

Red.: Pani była szefową Koła Gospodyń Wiejskich, tak ?
J.M.: Tak, zostałam przewodniczącą. Było wspaniale. Organizowaliśmy sobie pięknie czas i nikt się nie nudził. Były wycieczki, wspólne śpiewanie, imprezowanie i gotowanie.
Red.: Duża to była wtedy organizacja ? Podobno cała gmina się do Tarnowa zjeżdżała…
J.M.: Było nas wielu. Może nie cała gmina, ale dużo i przyjeżdżali właśnie do naszej wioski.Red.: Te spotkania odbywały się często ?
J.M.: Bardzo często! Raz w tygodniu, w sobotę, to był już taki prawie nasz obowiązek. Poza tym, wiele imprez organizowałyśmy. Dzień Kobiet, opłatek z księdzem i wiele wyjazdów: do Częstochowy, a także w inne ładne miejsca. Jeździłyśmy gdzie się dało. Wszędzie!
Red.: Skąd na to wszystko pieniądze? Ktoś paniom pomagał, czy same się składałyście ?
J.M.: Nikt nam nie pomagał. Wszystko ze swoich pieniędzy robiłyśmy. Miałyśmy też składki miesięczne i jak trzeba było na coś, to się te pieniądze brało.
Red.: Jakie osoby były w tym kole – młodzi, starsi… ?
J.M.: Wszyscy byli. Młodzi i starsi. Nawet chłopcy, tacy po dwudziestce, też z nami działali. Teraz są starsi, ale wtedy nam wiele pomagali w pracy. Takie rzeczy były, że naprawdę w Tarnowie było fajnie i wszyscy nam tego zazdrościli.
Red.: Były też kursy ?
J.M.: Były i to bardzo dużo. Były kursy gotowania, kursy pieczenia i kursy szycia. To co się wtedy nauczyłyśmy, to przydaje się do dzisiaj. Ja z tych kursów, to do dziś wszystko potrafię zrobić. Szkoliła nas taka pani, która zajmowała się tymi kołami w całym regionie. Ona była z Gorzowa. Ona nam załatwiała instruktorki, ale wiele kursów to robiłyśmy sobie same.
Red.: Kto był wtedy, oprócz pani jeszcze taki aktywny ?
J.M.: Było wiele i trudno wymieniać. Bardzo aktywna była Bogunia Muszyńska i oczywiście Joanna Czyżniejewska .Dużo nam pomagała i angażowała się Kusiowa, a także Wanda Pawlicka, która wtedy była młoda, ale była sekretarzem naszego koła i wiele pomagała. Oj dużo tych ludzi było: dziewczyn i kobiet. Najważniejsza jednak była młodzież.
Red.: Spotykałyście się i co ?
J.M.: Wszystko. Piekłyśmy, śpiewałyśmy, a jak trzeba było to i plotkowałyśmy. To też było! Śmiałyśmy się i cieszyłyśmy, że się towarzystwo schodzi. Nikt nie rywalizował i wiele koło kościoła robiłyśmy. Sprzątałyśmy ten kościół, zbierałyśmy pieniądze na remonty chodząc od domu do domu.
Red.: Czyli wtedy nie było problemów z tymi pieniędzmi na kościół ?
J.M.: Pewnie, że nie było. Chodziłyśmy po domach i ile kto mógł, to dawał. Ale nie można mówić, że ktoś nie daje dzisiaj, bo naprawdę są ludzie, którzy nie mają na chleb. Księdza mamy bardzo dobrego w parafii, ale ludzie też mogą nie mieć pieniędzy. Wielu ma naprawdę ciężko i nawet jak chcą, to nie mają co dać.

NIGDY DOBROWOLNIE ZE WSCHODU BYM NIE WYJECHAŁ


Rozmowa z JANEM OCZKOSIEM, mieszkańcem Tarnowa.


Redakcja: Panie Janie, skąd Pan pochodzi?
Jan Oczkoś: Pochodzę ze Wschodu, a dokładnie to z Rychcic niedaleko Drohobycza. Panie czego tam nie było, nie to co tutaj.
Red.: Jak to się stało, że Pan się tu znalazł ?
J.O.:
Nas wywieźli siłą. Przyszły Ruskie z karabinami, kazały się rejestrować, dały krótki czas na zapakowanie dobytku i dawaj do wagonów. Nasza wioska tam na Wschodzie liczyła sobie 154 numerów i wszystkich nas zapakowali w te bydlęce wagony i przywieźli w te tereny. Ja przyjechałem z całą rodziną. Z rodzicami i rodzeństwem. Oj smutno było opuszczać tamte tereny, żeby tutaj jechać.
Red.: Do Tarnowa?
J.O.: Nie, nie. W tej wiosce nikogo nie ma z mojej miejscowości, bo ja się tutaj przeprowadziłem dopiero później. Nas wysadzili i przewieźli do Świerkowina i tam żeśmy mieszkali. Jestem tu w Tarnowie jeden z mojej wsi, bo przyszedłem tu za żoną. Kobita była z Tarnowa. W Świerkowinie mieszkaliśmy i prowadziliśmy gospodarstwo. To nie było już tak samo.
Red.: Tam na Wschodzie było lepiej ?
J.O.: Pewnie, że tak. Jaka tam była ziemia? My przez pięć lat nie musieliśmy jej niczym gnoić, a ona bardzo dobrze obradzała. Pszenica, żyto…, to wszystko było piękne. Mieliśmy tam ziemię, ładny dom i gospodarstwo, a te Ruskie z dnia na dzień kazali nam się wynosić.
Red.: I jak Pan jechał tym wagonem i przybliżał się do zachodniej granicy Polski, to bardziej się podobało czy bardziej nie podobało ?
J.O.: Z każdym kilometrem bardziej się nie podobało. Co to są tu za ziemie ? My zostawili swoje dobre, a przyjechali tu na byle jakie. My byliśmy załamani jadąc tutaj.
Red.: Inaczej mówiąc, gdyby to nie Ruscy Pana zmusili, ale sam miał Pan podejmować decyzję, to nie przyjechałby tutaj ?
J.O.: Nigdy! Nigdy bym tu nie przyjechał.
Red.: A do Tarnowa kiedy Pan za zoną przyjechał ?

J.O.: Do Tarnowa to ja przyjechałem w 1948 roku. Ten dom co tu siedzimy, to go kupiłem za 400 dolarów i dwa tysiące złotych. To była zawsze ładna wioska, chociaż wiadomo, że nie taka jak dzisiaj.
Red.: Lubiliście się od razu, czy było jak w filmie o Kargulu i Pawlaku ?
J.O.: Bardzo dobrze było i przyjaźnie. Wszyscy się szanowaliśmy i nikt nikomu krzywdy nie robił. Tu wtedy przyjechali z krakowskiego i poznańskiego, ale to byli wszystko wszystko dobrzy ludzie. Było z kim pracować i było też z kim popić. Najlepsi byli ci z krakowskiego. Dwornik i Jonasz, to byli niesamowici ludzie i zawsze z nimi było wesoło.
Red.: To jak spędzaliście wolny czas ?
J.O.: My to się nie nudziliśmy. Raczej czasu brakowało i na pracę i na zabawę. Zawsze co sobotę robiliśmy tu zabawy i były takie fajne pograjki. Czyżniejewski, co kiedyś był sołtysem, grał na bębnach, a bracia Dębowscy to grali na harmonii i na skrzypcach. Zabawy były głośne, wesołe i takie z przytupem. My to się nie nudziliśmy. Do picia też było co i gdzie kupić, ale wtedy to było to tańsze niż dzisiaj. Nie pamiętam, ale „połówka”, to kosztowała chyba osiem złotych. Można powiedzieć, że mieliśmy najlepszą orkiestrę. Balowaliśmy, ale i pracy się nie baliśmy.
Red.: Kościół też inaczej wtedy wyglądał ?

J.O.: Tak, kiedyś był inny, ale teraz to jest ładny. Zaczęło się robić od kobiet z tego Koła Gospodyń Wiejskich, gdzie Mamczarzowa była szefową. One wtedy malowały ławki i z księdzem mocno dbały. Teraz to też się bardzo dużo wydarzyło. Wtedy też te kobiety to działały jak nigdzie indziej.
Red.: A jak Pan ocenia to co się teraz dzieje w Tarnowie ?
J.O.: Dużo się dzieje teraz i odbieram to dobrze. Tarnów się rozwija i ten młody sołtys widać, że coś zrobił, bo w przeszłości było różnie. Dla dzieci jest dużo i widać, że coś się robi. Za poprzedniego tak nie było. Sprzedali te ziemie koło kościoła i to było złe. Dobrze, że młodzież się nie włóczy, ale jest grzeczna i kulturalna. Jest dobrze.

PŁOT SPRAWDZA PROKURATURA


Sprawcy wandalizmu w Tarnowie nie unikną kary. Policja wszczęła postępowanie, a Prokuratura rejonowa je nadzoruje.



Gorzowska Policja wszczeła postepowanie w sprawie kilkukrotnej dewastacji płotu w Tarnowie. Jest ono prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Gorzowie Wlkp., a wszelkie czynności śledcze w jej imieniu wykonuje Krzysztof Brzozowski.

Z informacji, które udało się nam uzyskać wiemy, że jeden z przesłuchanych świadków wskazał osobę, która mogłyby być "zleceniodawcą" takich działań. Osoba ta była karana.

Nie wiadomo czy komukolwiek uda się coś udowodnić, bo tego typu sprawy nie należą do łatwych, ale jest faktem iż sprawcy nie tyle zniszczyli mienie, ale przede wszystkim podjęli działania, które psują dobry wizerunek Tarnowa.

Komicznie, ale i tragicznie, brzmią informacje różnych mieszkańców, że ewentualny zleceniodawca obiecywał zapłatę "za uszkodzenie płotu".

Niczyjej winy przesądzać nie można, ale może działania gorzowskiej Policji będą przestrogą na przyszłość.